Amahoro,
Pozdrawiam serdecznie z Holy Hill (klasztor prowincji amerykańskiej w stanie Wisconsin). Prawie jak w Czernej. Jestem tu na rekolekcjach tuż przed wylotem do Afryki. Przesyłam Wam serdeczne życzenia na Nowy Rok. Dużo pokoju i ufności w działanie Bożej łaski. Zdrowia i radości. Wylatuję z Chicago 4 stycznia a 5 stycznia będę już w Kigali. Następnie jadę do Gahunga na naukę kinyarwanda.
Módlcie się za mnie! Z serca Wam błogosławię+
o. Paweł
PIERWSZY HAUST RWANDYJSKIEGO POWIETRZA.
Kiedy dziecko jest jeszcze w brzuchu mamy potrzebny tlen otrzymuje za pośrednictwem pępowiny. Momentem przełomowym po porodzie jest pierwszy samodzielny oddech. Pierwszy kontakt z chłodnym powietrzem stymuluje receptory, które znajdują się wokół ust noworodka. To powoduje, że maluch podejmuje pierwsze próby oddychania.
Pierwsze momenty życia poza łonem matki są pełne wrażeń. Pierwszy krzyk dziecka, tuż po narodzinach, to jego pierwszy oddech, a dokładniej – pierwszy łyk powietrza, jaki samodzielnie nabiera w płuca. To istotna czynność adaptacyjna.
Na kilka dni przed wylotem do Afryki, przeżywam moje oczekiwanie odgarniając śnieg w klasztorze w Holy Hill (USA w stanie Wisconsin), gdzie spotykam współbrata z Kenii. On widzi śnieg po raz pierwszy, a ja staram się nim nacieszyć do syta, bo pewno nie prędko znów zobaczę takie zasoby bieli.
Gromadzi się we mnie mnóstwo emocji, które staram się przeżyć w skupieniu i na modlitwie. Czekam nie tylko na pierwsze wrażenia, ale o wiele bardziej na zachwyt, który stanie się regularnym oddechem i pozwoli mi żyć misją. To szalenie ważne, niczym pierwsze hausty powietrza po narodzeniu. Czynność wcale nie taka prosta. Dziecko nabiera powietrza, na ile tylko ma sił, by wypełniły się nim pęcherzyki płucne. Musi być go na tyle wystarczająco, by już zawsze utrzymać płuca w stanie rozprężenia. Pierwsze oddechy noworodków nie są doskonałe. Są nieregularne, są chwile jakby „łapały” powietrze, często kichają, pokasłują. W ten sposób jednak doskonalą oddychanie.
W czasie Bożego Narodzenia myślę o pierwszym oddechu małego Jezusa, który zechciał przyjść na świat być może w sposób tak samo traumatyczny, w jaki przyszedł każdy z nas. Adewnt się już skończył, a ja wciąż czekam. Czekam też na Nowy Rok – nowy w moim życiu, jak nigdy dotąd. Czekam na pierwszy haust rwandyjskiego powietrza, które wypełni moją zdolność przyjmowania i dawania. Na tym polega życie, oddychanie i miłość. Z pewnością trochę czasu zajmie przyswajanie tak wielu nowości, jak chociażby apéritif w postaci smażonych termitów, czy spanie pod moskitierą. Zanim moje oddychanie Afryką stanie się równomierne i spokojne wiele będzie kichania i pokasływania.
Po miesiącu pobytu w Butare (Rwanda), gdzie mieści się nasz dom rekolekcyjny, Postult i Nowicat, i po załatwieniu wszystkich czyności związanych z wizą wyjadę na parafię pw. Bożego Miosierdzia w Gahunga. Jest to wioska położona w północno zachodniej części Rwandy tuż przy granicy z Kongo w pobliżu wielkich wulkanów. Tam rozpoczną naukę lokalnego języka kinyarwanda. Tam, Afrykańczycy będą się zachwycać moją białą skórą, podobnie jak tutaj współbrat z Kenii zachwyca się białym śniegiem.
Paweł Porwit OCD