Czerwiec 2001 (12)
Pierwsze zetknięcie się z Czarnym Lądem. Wiadomo, że to nie księżyc, ale jakoś ostrożnie stawiamy nogi na tym nowym kontynencie. Jest pochmurno, trochę duszno. (…) w duchu dziękuję Bogu, że wprowadził mnie w nową przygodę miłości.
10 X Mpinga, Burundi, o. Teofil Kapusta
W numerze: |
- Drodzy Przyjaciele i Współpracownicy Misji Karmelitańskich!
- Kronika z początków naszej misji w Burundi
- Wywiad z O. Józefem Trybałą
- Fragment listu o. Jana Kantego (Bużumbura)
- Misyjne nowiny
- Wydarzenia
- Papieska intencja misyjna
Drodzy Przyjaciele i Współpracownicy Misji Karmelitańskich!
30 lat temu polscy Karmelici Bosi przybyli do Burundi. Osiedli w Mpinga. W Kiharo głosili Ewangelię i pozyskali wielu uczniów. Wrócili do Mpinga, do Musongati umacniając dusze uczniów, zachęcając do wytrwania w wierze. Przez wiele ucisków, wojen wchodzili do Królestwa Bożego. W każdej diecezji Burundi biskupi wśród modlitw i postów ustanawiają nowych kapłanów. Potem przybyli do Ruandy, wyrzuceni z Burundi. Nauczali w Rugango, w Butare, w Gahunga. Dziś o. Józef, o. Kamil i ja przybywamy do Ojczyzny. Są to dalej nasze misyjne podróże. Tam gdzie przybywamy odwiedzamy rodziny, kościoły lokalne. W rodzinnych parafiach opowiadamy jak wiele Bóg zdziałał przez nas dzięki waszej pomocy. Opowiadamy jak Bóg otwiera poganom podwoje wiary i jak Duch Święty odnawia życie, które nie dawno było jeszcze bez Boga. Na początku trzeciego tysiąclecia, w 30 rocznicę wyjazdu polskich karmelitańskich misjonarzy do Ruandy i Burundi chcieliśmy odwiedzić każdy dom, każdą rodzinę, każdy kościół parafialny, aby dziękować Bogu za wszystko co uczynił i co czyni dla człowieka z kontynentu afrykańskiego. Wspominamy i opisujemy dzieła Pana na które oczy nasze patrzą i uszy słyszą i serce się raduje. Jest to dzieło ewangelizacji narodów od 2 tys. lat, ewangelizacji Ruandy i Burundi od 100 lat. W tym też misyjny trud 30 lat polskich karmelitów bosych i waszej ofiarności. Przekazuję Wam jeszcze paschalne pozdrowienia Alleluja Jezus żyje – Jezu ni muzima!
W imieniu Karmelitów Bosych z Ruandy i Burundi
o. Bartłomiej Jan Kurzyniec OCD
misjonarz karmelitański
Kronika z początków naszej misji w Burundi
- 27 czerwca 1969 r. – Kapituła Polskiej Prowincji Karmelitów Bosych podjęła uchwałę o podjęciu posługi misyjnej w Afryce.
- 5 lutego – Definitorium Generalne udziela pozwolenia na podjęcie posługi misyjnej.
- 17 lutego – Rada Prowincjalna zdecydowała wysłać na misje do Burundi 11 misjonarzy. Wybrano ich spośród dwudziestu, którzy zgłosili gotowość wyjazdu. Szczęśliwymi wybrańcami byli: o. Leonard Kowalówka, o. Teofil Kapusta, o. Kasjan Dezor, o. Jan Kanty Stasiński, o. Klaudiusz Spyrka, o. Edmund Wrzesiński, o. Sylwan Zieliński, o. Eliasz Trybała, o. Kamil Ratajczak, br. Marceli Szlósarczyk, br. Sylwester Szypowski.
- 22 czerwca – W kościele karmelitańskim w Poznaniu przy licznym udziale wiernych, odbyło się uroczyste pożegnanie wyjeżdżających do Burundi misjonarzy.
- 1-30 lipca – Kurs letni języka francuskiego w Instytucie Katolickim w Paryżu.
- 14 sierpnia – Pielgrzymka do Lisieux – modlitwa przy grobie św. Teresy od Dzieciątka Jezus Patronki Misji.
- 24-31 sierpnia – Pobyt w Rzymie i spotkanie z Pawłem VI, który przyjął ich na audiencji ogólnej w środę 25 sierpnia.
- 1 września – Opuszczają Europę i w tym samym dniu o godz. 6.30 są już na „ziemi obiecanej” w stolicy Burundi – Bużumburze. Znaleźli się nareszcie w ziemi, którą ukazał im Pan. Na lotnisku oczekiwał ich ks. bp Józef Martin i kilku Ojców Białych. Dalej, w buszu, oczekiwali czarni bracia, lud Burundi. Byli zmęczeni długą podróżą. Długo jednak nie mogli zasnąć. Przez głowy i serca przesuwały się trochę pomieszane obrazy: z Polski, z Paryża, z Rzymu i te świeże – z Burundi – które dzisiaj chłonęli szeroko otwartymi oczami i sercem…
Pierwsze zetknięcie się z Czarnym Lądem. Wiadomo, że to nie księżyc, ale jakoś ostrożnie stawiamy nogi na tym nowym kontynencie. Jest pochmurno, trochę duszno. (…) w duchu dziękuję Bogu, że wprowadził mnie w nową przygodę miłości.
10 X Mpinga, Burundi, o. Teofil Kapusta
Wywiad z O. Józefem Trybałą
– Jak to się stało, że ojciec wyjechał na misje?
Mój brat,o. Eliasz wyjechał do Afryki w 1971 r. Ja gdy skończyłem teologię pytałem siebie, dlaczego ja nie mogę tam pojechać. Zacząłem analizować jakie mogę mieć przeszkody do wyjazdu na misje. Zdrowie dzięki Bogu miałem dobre, do nauki języków nie miałem wielkich przeszkód, co więcej za tym wyjazdem przemawiało moje przygotowanie praktyczne do życia, w tym sensie, że umiałem wiele rzeczy zrobić – byłem w szkole łączności w Gliwicach, pracowałem rok przy budowie elektrowni „Siersza” koło Trzebini i potem byłem dwa lata w wojsku – to mi dało dobry wstęp do praktycznego życia. To była taka zaprawa i nie żałuję tego bo to przydało mi się bardzo w moim misjonarskim życiu, choć przed wyjazdem zastanawiałem się po co mi zakonnikowi znajomość mechaniki, elektryczności, telefonów – ale to później okazało się opatrznościowe. Gdy byłem w Musongati w Burundi na początku nie mieliśmy światła, ale zmontowaliśmy razem turbinę – czyli taką małą elektrownie wodną, która do dziś nam służy. Tak więc te wszystkie umiejętności ułatwiają mi pracę na misjach. Od mojego wyjazdu do Afryki jest już 27 lat – wyjechałem tam w 1974 roku i jestem zadowolony z pobytu na tamtej ziemi i dziękuję Bogu – bo jest to dla mnie wielka łaska, że mogę przekazywać tą Dobrą Nowinę, jak mówi Ojciec św. wiara gdy jest przekazywana wzmacnia się w tym, który przekazuje – czyli w nas. To jest prawda i gdy dzielę się tym skarbem wiary ta moja wiara się pomnaża i umacnia. Teraz wychowuje następne pokolenie tych, którzy chcą wstąpić w nasze szeregi, do naszego zakonu – jestem odpowiedzialny za nowicjuszy, którzy przygotowują się do życia zakonnego. To jest jedno z największych zadań, aby była przed nami przyszłość, bo wiadomo, że wcześniej czy później musimy odejść – czy pod wpływem wieku, czy jakiejś choroby (np. o. Sylwan, który nie może wrócić na misje z powodu choroby) dlatego przygotowujemy sobie następców, to jest piękna praca i bardzo ubogacająca również dla mnie – dlatego jestem Bogu za nią bardzo wdzięczny. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że nasi czarni bracia przychodzą do naszego zakonu – mamy już 4 ojców – 3 z Burundi i jednego z Ruandy, którzy już pracują w naszych placówkach. O. Nazariusz jest z nami w Butare, o. Jan Franciszek jest w Bujumbura, o. Cyryl jest w Musongati, o. Zachariasz jest w Rzymie gdzie studiuje. Jest również nadzieja, że będą kolejne powołania miejscowe – teraz jest dwóch nowicjuszy, którzy przygotowują się do I profesji 15 sierpnia i dwóch postulantów, którzy obłuczyny będą mieli 14 sierpnia.
– Jak wyglądał pierwszy kontakt ojca z Afryką?
Afryka nie była dla mnie wielkim zaskoczeniem, bo mój brat mnie uprzedził o tamtejszej sytuacji, więc psychicznie byłem przygotowany. Gdy tam przyjechałem dla tamtejszych ludzi było to miłe zaskoczenie, że jestem bliźniakiem o. Eliasza i że żyjemy obaj. W tamtejszym regionie bliźniacy nie są mile widziani, dlatego że jeden z tych bliźniaków zazwyczaj umiera, bo matka nie zdoła obu wyżywić, więc w ich mentalności wytworzyło się przekonanie, że gdy urodzą się bliźniaki jest to znak nieszczęścia, bo jeden z nich musi umrzeć. Więc jak przyjechałem tam wśród ludzi było wielkie zdziwienie, że obaj żyjemy, jesteśmy obaj kapłanami i teraz misjonarzami – pokazało to więc ludziom że to nie jest coś negatywnego, ale wielkie błogosławieństwo. I tam w mojej pracy często się zdarza, że mylą mnie ludzie z ojcem Eliaszem.
– Jak wygląda sytuacja ekonomiczna w Ruandzie i Burundi? Gdy wyjeżdżaliście tam w 1971 roku były to dwa najbiedniejsze kraje Afryki…
Jeszcze są. Gdyby nie te nieszczęsne wojny, które tam są bez przerwy (można powiedzieć, że w Burundi wojna trwa już od 8 lat) – to hamuje szybki rozwój. Rebelianci gdy napadają niszczą szkoły, szpitale – ludzie muszą uciekać z domów…
– W ubiegłym roku obchodziliśmy stulecie ewangelizacji Ruandy a rok wcześniej Burundi. Jak rozwija się chrześcijaństwo w tych krajach?
W tym roku było zakończenie jubileuszu 100-lecia ewangelizacji Ruandy. Patrząc na te 100 lat Kościół liczebnie bardzo się rozrósł – ok. 60% mieszkańców jest katolikami. Teraz po wojnie w 1994 r., w której wielu księży, misjonarzy i misjonarek i tysiące ludzi zginęło, nastąpiło wielkie duchowe oczyszczenie chrześcijaństwa i choć kościół nie rozrasta się bardzo mocno liczebnie to jednak jakość wiary katolików wzrasta. Chrześcijanie coraz bardziej zdają sobie sprawę z odpowiedzialności ciążącej na nich. Zaczynają coraz bardziej rozumieć, że nie wystarczy ładnie śpiewać, często przychodzić do kościoła, ale również poza kościołem być dobrym chrześcijaninem. Jest jednak jeszcze wiele do zrobienia w Ruandzie i w Burundi. Szczególnie naglącą potrzebą jest przywracanie pokoju i zgody między zwaśnionymi plemionami Tutsi i Hutu. Jednak pomimo tych trudności są już pierwsze oznaki odnowy – obserwujemy w naszym domu rekolekcyjnym, że wielu ludzi, grup szuka odnowy wiary, przychodzą i modlą się czasem całą noc, organizują u nas dni skupienia itd.
– Jednym słowem karmelici są potrzebni na misjach…
Tak oczywiście. W Butare, w którym jest ponad 40 wspólnot zakonnych (szczególnie żeńskich) co miesiąc organizujemy dzień skupienia, służymy posługą sakramentu pojednania, pracujemy na parafiach itd. To dla tamtejszych ludzi jest bardzo ważne.
Fragment listu o. Jana Kantego (Bużumbura)
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Kochani!
Podobnie jak w Boże Narodzenie, teraz też po Wielkanocnych Nabożeństwach , ale nie po północy, zaczynam ten list. Nie obawiajcie się jednak, że będę kończył go w czwartym tysiącleciu!…
Minęło już pół miesiąca od Wielkanocy… Martwię się, że troskacie się o moje zdrowie (niektórzy o tym piszą w „emailach”), a ja już od Wielkiego Czwartku zapomniałem o chorobie i czuję się bardzo dobrze! Naprawdę!
Na początku lipca wybieram się do Polski. Normalnym biegiem rzeczy na wakacje do Kraju udawaliśmy się co trzy lata. W obecnej niedobrej sytuacji w Ruandzie i w Burundi, przed kilku laty zadecydowano, że możemy to czy nić co dwa lata. Ja w Europie byłem, jak wiadomo. w roku ubiegłym, lecz ponieważ ten mój pobyt w bardzo niewielkiej tylko mierze miał charakter wypoczynkowy, a w tym roku, jak też Warn wiadomo, mija pięćdziesiąt lat od moich Zakonnych Ślubów, dlatego poprosiłem i otrzymałem zielone światło, bym do Polski mógł się udać także w roku bieżącym.
Niedawno Ktoś z Was użalał się w liście nade mną z powodu tego powrotu do nauczania. Tymczasem choć kosztuje mnie to, że nie mogę być w „moim” Musongati, to bardzo cieszy mnie, że mogę uczyć „mojej” filozofii. Cieszy mnie też bardzo, że robię to nie z mojej zachcianki, ale na życzenie Nuncjusza Apostolskiego widzącego potrzeby w tutejszym Seminarium Duchownym.
W kraju ciągle trwa wojna domowa. Ludzie, cierpiąc okropną krzywdę. Często śpią poza domem w buszu (jak ostatnio w Musongati) obawiając się kolejnego ataku takich czy innych bandytów: wojska albo rebeliantów, którzy – jedni i drudzy – rabują, niszczą, terroryzują i zabijają! My żyjemy poza bezpośrednim zagrożeniem, ale jesteśmy ciągle bezsilnymi świadkami niewyobrażalnego uciemiężenia ludzi. Przedłużająca się tragiczna sytuacja w kraju – wojna domowa trwa już prawie osiem lat – powoduje straszne zubożenie ludności i powszechną nędzę.
Kochani, módlcie się bardzo za Burundi i za nas. ale się o nas nie martwcie! Nie jesteśmy przygnębieni i nie mamy absolutnie skłonności do pesymizmu. Myślę też. że misje są cudowną szkołą pogody ducha i pokładania ufności w Panu Bogu.
Jak najserdeczniej pozdrawiam Was Wszystkich i polecam Panu Bogu. Oddany w Chrystusie i Maryi.
o. Jan Kanty OCD
Stan chorych w naszym kraju wydaje mi się najtrudniejszy, bo na głód można coś znaleźć, nagość choć jakoś upokarza człowieka, nie jest w ciepłym klimacie tak dokuczliwa, ale na chorobę nie ma rady. Trzeba chorować bez lekarzy i bez lekarstw.
Muyange, 22 IV 1972, o. Teofil Kapusta
Misyjne nowiny
Z okazji Roku 750-lecia Szkaplerza Karmelitańskiego wydaliśmy broszurkę o szkaplerzu w języku kinya-rwanda i przygotujemy do druku podręcznik szkaplerzny w języku kirundi. Dużo osób, zarówno w Burundi jak i w Rwandzie prosi o szkaplerz, i są już regularne bractwa. Najżywotniejsze z nich istnieje w Kigali, gdzie regularnie głosi katechezę maryjną o. Liberiusz Saruye z Butare.
-
Bujumbura: latem wspólnota przeprowadziła się do nowego domu. Tworzą ją obecnie (po wyjeździe o. Eliasza do Musongati) o. Jan Kanty – przełożony i wykładowca w Seminarium, o. Jan Franciszek – magister i ojciec duchowny w Seminarium i bracia studenci filozofii: Jerome i Gilbert. W uroczystość św. Jana od Krzyża, 14 grudnia, gościliśmy nowego Nuncjusza Apostolskiego w Burundi, abpa Michela Courtney, który przewodniczył Eucharystii.
-
Buture: wybudowaliśmy nowy budynek dla domu formacyjnego w którym zamieszkuje obecnie o. Jan Malicki, nowicjusze Jean Bosco i Paulin oraz postulanci Drogene i Noël. W dniu 17 grudnia 2000 w naszym domu rekolekcyjnym odbył się dzień skupienia dla osób konsekrowanych z całej Rwandy z okazji Roku Jubileuszowego. Konferencje głosił bp Kizito Bahujimihigo z Ruhengeri, a Eucharystii przewodniczył bp Philippe Rukamba, ordynariusz naszej diecezji. Nasz Ośrodek Powołaniowy, który prowadzi o. Jan Malicki zorganizował w dniach 2–4 stycznia 2001 sesję dla chłopców, ukazującą młodzieży wartości życia konsekrowanego w Karmelu.
-
Gahunga: przeżywaliśmy z całym Kościołem Rok Jubileuszowy włączając się w inicjatywy naszej diecezji. Każdy z ojców głosił nauki w różnych parafiach, a o. Sylwester, członek miejscowej Rady Kapłańskiej, także w seminarium. W naszej parafii, oprócz wydarzeń duchowych, upamiętniliśmy Rok Jubileuszowy rozbudowując kościół parafialny. Pracom tym, przy zaangażowaniu całej wspólnoty, przewodniczył br. Ryszard Żak, który powrócił na misje z Piotrkowic. W Roku Jubileuszowym pogrzebał swoją mamę w Polsce o. Marcin Sałaciak. Cieszymy się, że zdążył jeszcze przed śmiercią pożegnać się z nią i pokrzepić ją kapłańskim błogosławieństwem.
-
Musongati: W minionym roku celebrowaliśmy święcenia kapłańskie dwóch nowych współbraci pochodzących z parafii w Mpinga, tj. o. Cyryla (który pracuje u nas) i o. Liberiusza (dyrektora domu rekolekcyjnego w Butare). W dniach 9-10 grudnia odbyło się w parafii nabożeństwo jubileuszowe. Eucharystię sprawowaliśmy przy ołtarzu polowym, ze względu na bardzo liczny udział wiernych. Rejon nasz pozostaje nadal niespokojny i okoliczne wioski, a także parafia w Gakome, którą obsługujemy i gdzie mieszkają SS. Karmelitanki Dzieciątka Jezus, padają ofiarą nocnych wypraw rebeliantów.
-
Siostry Karmelitanki Bose z Nyamirambo w Kigaliwydały ścienny Kalendarz Terezjański na rok 2001 i przygotowują wydanie Dziejów duszy w kinya-rwanda. Do Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus przybyły z Polski dwie nowe misjonarki: s. Octawia i S.Wirgilia. U Sióstr Karmelitanek Misjonarek Terezjanek w Butare, siostry Marta i Odette złożyły 23 grudnia 2000 r. śluby wieczyste.
Mieszkańcy Burundi przy swojej wielkiej biedzie i nędzy zachowuje ducha radości, życzliwości i serdeczności. Ducha wypowiadającego się w wielkiej szczerości i prostocie… Nigdy tu człowiek obok człowieka nie przejdzie obojętnie, a już wobec kapłana, to zupełnie niemożliwe.
o. Teofil Kapusta
Wydarzenia
Jubileusze Misjonarzy w roku 2001
50-lecie profesji
o. Jan Kanty od św. N.M. Teresy (Jerzy Stasiński) – Prowincja Warszawska
Czerna, 17.06.1951, Bujumbura, 17.06.2001.
25-lecie kapłaństwa
o. Bartłomiej od Trójcy Przenajświętszej (Jan Kurzyniec)
Kraków, 22.05.1976, Gahunga, 22.05.2001
-
4 maja – Pogrzeb Pana Adama Trybały (rodzonego brata ojców Józefa i Eliasza). Przez rok pracował na naszych misjach jako świecki misjonarz.
-
5 maja – O. Paweł Bęben odlatuje do Afryki, aby przyjrzeć się z bliska problemom i potrzebom braci (powrót 6 VI 2001).
-
Wakacyjne przyjazdy misjonarzy: o. Józef Trybałą, o. Bartłomiej Kurzynie i o. Kamil Ratajczak, o. Zbigniew Nobis, o. Sylwester Potoczny.
-
Główne uroczystości związane z 30 – leciem pobytu polskich karmelitów na misjach planowane są jesieniom.
Papieska intencja misyjna
Kwiecień 2001
Aby obchody 100 rocznicy obecności Kościoła w Rwandzie umocniły zrozumienie między chrześcijanami i przyspieszyły pojednanie narodowe.