Wrzesień-grudzień 2004 (22)
Maryja, pierwsze „tabernakulum” w historii, wskazuje nam i ofiaruje Chrystusa, naszą Drogę, Prawdę i Życie.
Jan Paweł II
W numerze: |
- Z Orędzia misyjnego na Niedzielę Misyjną 2004 r.
- Budowa kościoła w Rusunu
- List o. Eliasza Trybały
- Fragment z kroniki
- Wywiad z o. Sylwestrem Potocznym c.d.
- Refleksje o. Jana Malickiego
- Charyzmat Karmelu na misjach
- Echa pielgrzymki do Lisieux
- Echa pielgrzymki misyjnej do Czernej
- Wiersz dla o. Bartłomieja Kurzyńca
- Misyjne nowiny
Z Orędzia misyjnego na Niedzielę Misyjną 2004 r.
Eucharystia i misja są nierozłączne!
„Misyjne zaangażowanie Kościoła, również na początku trzeciego tysiąclecia, jest sprawą nie cierpiącą zwłoki, o czym wielokrotnie przypominałem. Misja jest jeszcze daleka od urzeczywistnienia, i dlatego też powinniśmy zaangażować w jej służbie wszystkie nasze siły. Cały Lud Boży, w każdym momencie swego pielgrzymowania w dziejach, powołany jest, by dzielił «pragnienie» Odkupiciela. To pragnienie zbawiania dusz zawsze odczuwali głęboko święci: wystarczy wspomnieć na przykład św. Teresę z Lisieux, patronkę misji, oraz bpa Comboniego, wielkiego apostoła Afryki, którego niedawno z radością wyniosłem do chwały ołtarzy.
Wyzwania społeczne i religijne, które stają przed ludzkością w naszych czasach, pobudzają wiernych do odnowienia misyjnego zapału. Tak! Trzeba na nowo, odważnie podjąć misję ad gentes, poczynając od głoszenia Chrystusa, Odkupiciela wszelkiego ludzkiego stworzenia. Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny, który odbędzie się w Guadalajarze w Meksyku w październiku br., a więc w miesiącu misyjnym, będzie nadzwyczajną okazją do wspólnego pogłębienia misyjnej świadomości przy Stole Ciała i Krwi Chrystusa. Zgromadzony wokół ołtarza, Kościół pojmuje lepiej swe początki oraz swoje misyjne zadanie.
«Nie zbuduje się żadnej wspólnoty chrześcijańskiej, jeżeli nie jest ona zakorzeniona w celebracji Najświętszej Eucharystii». Na zakończenie każdej Mszy św., kiedy celebrans żegna zgromadzenie słowami: Ite, Missa est, wszyscy powinni czuć się posłani jako «misjonarze Eucharystii» do wszystkich środowisk, by dzielić się wielkim darem, który otrzymali. Ten bowiem, kto spotyka Chrystusa w Eucharystii, nie może nie głosić swym życiem miłosiernej miłości Odkupiciela. (…)
Budowa kościoła w Rusunu
Budowa kościoła w Rusunu
Od czerwca tego roku zaczęliśmy budowę kościoła w Rusunu, na jednej z 13 placówek, które obsługujemy. Jest to chyba najbardziej opuszczona wioska, ponieważ mamy do niej 25 km i drogi prowadzące tam są w fatalnym stanie.
Właściwie budowę zaczęliśmy już 2 lata temu. Kupiliśmy sterty kamieni. Na zboczu góry, 5 km od planowanej budowy, wykarczowaliśmy teren, który należał do naszej parafii. Trzeba było wycinać drzewa i krzewy, wykopywać pnie z korzeniami i przepłaszać węże i inne gady. Br. Ryszard przygotował wszystko do budowy, tzn.- drzwi, okna z metalu, krokwie pod dach no i wyposażenie kościoła: ołtarz, deski na ławki. Wszystko to składowaliśmy u nas w Musongati, aby móc dowozić do Rusunu. Aby tam dojechać Toyotą transportową trzeba jechać 1,5 godziny po tamtejszej drodze
Sytuacja polityczna od roku polepszyła się w tym sensie, że tzw. rebelianci nie nękają już tak ludności, bo wszyscy czekają na wybory „demokratyczne”, pod koniec roku. Dlatego wcześniej podczas niepokojów z poruszaniem mieliśmy wielkie trudności i dopiero w tym roku zaczęliśmy na dobre budowę. Trzeba było zwozić kamienia, cegłę i piasek. Wszystko rozrzucone 5,10 i 25 km od budowy. Budowę można było zacząć w sezonie suchym, gdy nie pada deszcz.
O. Eliasz, gdy tylko miał czas, woził kamienie, często nie wracał na noc do Musongati, tylko spał w buszu i często zapadał na malarię. Ten rejon jest wysoko położony i jest malaryczny. Po wyjeździe O. Eliasza na urlop po Wielkanocy dowóz materiału był na głowie O. Kamila, a O. Zbigniew wjeżdżał do stolicy po zakup cementu, gwoździ i wszystkiego pod budowę /168 km/ z br. Ryszardem jeszcze, gdy było niespokojnie i były walki w stolicy. W mieście byli naocznymi świadkami zbrojnych walk i rozerwania w strzępy człowieka przez granat.
Na dzień dzisiejszy, tzn. 30 sierpnia został jeszcze tylko do założenia dach, który będzie z czerwonej dachówki. Tę dachówkę znoszą ludzie na głowach. Myślimy w październiku zakończyć w stanie surowym budowę i zostanie tylko wyposażyć kościół w ławki. Po tej budowie w Rusunu jest zaplanowana budowa kościoła w Mbuza już o wiele bliżej Musongati. Gromadzimy tylko środki na wypłaty robotnikom i surowiec. Środki te wiadomo mogą nadejść tylko od naszych Dobrodziejów i Przyjaciół misji, bo tylko wspólnie możemy coś zrobić. Z góry dziękujemy za wszelką pomoc. Serdecznie pozdrawiam wszystkich moich przyjaciół, którzy wspomagają mnie osobiście modlitwą i materialnie. Pamiętam w moich modlitwach i cieszę się każdym znakiem i listem od Was.
Szczęść Boże o. Zbigniew Wasz misjonarz.
List o. Eliasza Trybały
Chcemy zbudować kolejny kościół
Mbuza to mała wioska należąca do parafii Gakome w Burundi. Ta parafia jest pod opieką Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Ojcowie Karmelici z Musongati przyjeżdżają tu regularnie, aby sprawować sakramenty. Obecnie w Gakome nie ma sióstr zakonnych, ponieważ opuściły parafię po dwóch napadach zbrojnych na ich dom zakonny. Parafianie czują się opuszczeni, ale spodziewają się, że siostry powrócą.
Od kilku lat parafianie z Mbuza czekają na budowę kaplicy, mówią mi: „Chcemy zbudować kościół, zebraliśmy już kamienie. Gotowi jesteśmy pomagać przy budowie.” Z powodu wojny w Burundi i z braku funduszy nie mogliśmy planować budowy kościoła w Mbuza. Teraz sytuacja w kraju znacznie się polepszyła. Ludzie mogą spokojnie żyć i pracować. Ci co uciekli do Tanzanii z powodu wojny powoli wracają. Ponieważ rebelianci w czasie napadów wzięli im prawie wszystko co mieli, muszą zaczynać od nowa. Nie mają pieniędzy na szkołę dla dzieci, na leczenie, nie mają pieniędzy na zakup fasoli do sadzenia. Przychodzą prosić o pomoc do misjonarzy. Tłumaczę im, że pomoc się skończyła, sami jesteśmy w wielkiej potrzebie. Słyszę wtedy taką odpowiedź: No to przyjdziemy jutro. Moje usprawiedliwienie się nie dociera do nich, uważają, że każdy Biały człowiek jest bogaty.
W Mbuza jest tylko szkoła podstawowa i mała salka na katechizację. Chorzy muszą iść leczyć się do Musongati, muszą więc pokonać pieszo 13 km i więcej jeżeli mieszkają dalej. Gdy ksiądz przyjeżdża do tej wioski, pierwszą Mszę św. odprawia w salce szkoły podstawowej, ale drugą Mszę św. odprawia na wolnym powietrzu, bo przychodzi wtedy więcej ludzi. Parafianie zbudowali zadaszenie, aby osłonić wiernych w czasie Mszy św. przed deszczem i słońcem afrykańskim. Dwóch katechistów uczy starszych i dzieci szkolne religii.
Parę lat temu dzięki ofiarności Przyjaciół zbudowaliśmy kaplicę w Nyabigozi w parafii Musongati. Dziś ta kaplica jest już za mała, bo po zbudowaniu tej kaplicy wielu wróciło do praktyk życia chrześcijańskiego, poganie posyłają swoje dzieci na katechizację i sami proszą o chrzest. Mbuza liczy trzy tysiące mieszkańców, ale ta liczba szybko wzrasta każdego roku, bo rodziny są liczne i katolicy gorliwie apostołują, wśród pogan, Mbuza jest znana z tego, że tu ludzie często chorują, widzę ich w szpitalu w Musongati.
Mam nadzieję, że budowa kościoła w Mbuza zmobilizuje parafian do większej gorliwości i przyciągnie pogan do Kościoła tak jak to stwierdziliśmy przy budowie kaplicy w Nyabigozi.
Jestem od miesiąca na urlopie w Polsce. Słyszę i widzę jak trudna jest sytuacja ludzi w Polsce Ludzie stają się coraz bardziej biedni, tylko mała grupa rządzących i bogatych bogaci się jeszcze bardziej. Liczę na modlitwę i pomoc ludzi ubogich i wrażliwych na potrzeby słabszych. Oni często mają wrażliwe serca i pan Bóg przedziwnie pomnaża ich skromny dobytek. Błogosławieni przez Boga miłosierni, ponieważ sami dostąpią miłosierdzia. Ta prawda sprawdza się na co dzień.
Gdy wspólnie zbudujemy kościół w Mbuza to wkrótce zobaczymy jak wzrośnie liczba parafian i młodzieży angażującej się w życie Kościoła. Świątynia ta z kamienia przyczynia się do jednoczenia się parafian we wspólnym budowaniu Bożej rodziny parafialnej do większej wzajemnej życzliwości i pomocy. Budowa w Afryce nie jest skomplikowana i kosztowna jak w Europie, ale wymaga wielkiego wysiłku. Tu transport materiałów budowlanych drogo kosztuje, bo trzeba je zwozić z daleka i po trudnych afrykańskich drogach.
Polecam Bogu Was wszystkich i budowę Szczęść Boże
Ofiary na budowę prosimy przesyłać z dopiskiem „kościół w Mbuza”
O. Eliasz Trybała
Fragment z kroniki
Fragment z kroniki Domu w Bujumbura – 14.08.2004
Dzisiaj w nocy w pobliżu Bujumbury, w GATUMBA doszło do strasznej masakry w obozie kongijskich uchodźców banyamulenge. Jest to grupa, licząca kilkaset tysięcy Tutsi mieszkających w Kongo niedaleko granicy z Burundi i Rwandą. Są to rwandyjscy Tutsi, którzy się tam znaleźli jeszcze przed czasami kolonialnymi. Mówią językiem kinyaruanda.
W obozie, zginęło około 160 osób, w tym także kobiety i dzieci. Sprawa straszna, ale trudno ustalić w jakiej mierze to bestialskie zadziałanie było sprowokowane faktem, że w obozie znajdowała się pewna ilość uzbrojonych ludzi. Okazuje się, o czym wiedzą dobrze ludzie a czego nie wolno absolutnie głośno mówić, że liczący blisko dwa tysiące ludzi obóz uchodźców w Gatumba był zamaskowanym przyczółkiem uzbrojonych ludzi (wśród nich wielu znanych morderców i bandytów) z Konga, którzy dobrze opłaceni mieli w wyznaczonym już dniu dokonać ataku na pobliskie miasto UVIRA w Kongu, by dokonać aneksji tego terenu do imperialistycznie nastawionej Rwandy. Na terenie obozu odkryto ostatnio zakopane zapasy broni i amunicji. Odkrycia dokonali stacjonujący od paru miesięcy w Burundi żołnierze oenzetowskich sił pokojowych. O sprawie jednak się nie mówi. W szpitalu, w którym co sobotę odprawiamy Mszę św. dla chorych, dzisiaj posługiwaliśmy wśród ofiar poranionych w Gatumba ubiegłej nocy.
Wywiad z o. Sylwestrem Potocznym c.d.
W roku 10-lecia od ludobójstwa w Rwandzie przytaczamy II część wywiadu z o. Sylwestrem Potocznym OCD
Jakie było tło tragicznych wydarzeń w Rwandzie w 1994 r.?
By uczciwie przedstawić to zagadnienie, trzeba porównać sytuację w Burundi i Rwandzie. Tutsi w Burundi mniej więcej co dziesięć lat masakrowali ludność, która dorastała do wolności. Ci, którzy chcieli w tym systemie coś zmienić, byli mordowani. Odbywało się to tak, że w rejon zamieszkany przez Hutu przyjeżdżał samochód ciężarowy z uzbrojonymi Tutsi, którzy następnie dokonywali pogromu. Przede wszystkim mordowano tych, którzy mieli ukończoną jakąś szkołę – ponieważ stanowili oni zagrożenie dla miejscowych władz. Takie rzezie odbywały się systematycznie w latach 1971, 1978, 1984. Było to niestety w Burundi normą. W Rwandzie zaś dawny prezydent chciał zapobiec takiemu stanowi rzeczy, z tym że większość w tym kraju stanowili Hutu, a zagrożeni byli Tutsi. Wspierał on mniejszość Tutsi w takim stopniu, że wkrótce przejęli oni cały handel oraz mieli duże wpływy we władzach. Rebelianci Kagamego (z sąsiadującej Ugandy), atakujący Rwandę, cały czas jednak twierdzili, że Tutsi są prześladowani. Trzeba zaznaczyć, że Tutsi uważają się za miejscową arystokrację, czyli ludzi predestynowanych do sprawowania władzy. Za wszelką więc cenę chcieli zdobyć pełną władzę w Rwandzie. W październiku 1990 r. rebelianci Kagamego uderzyli na Rwandę i od tego czasu na nowo odżyła niechęć pomiędzy Hutu a Tutsi. Przynajmniej od 30 lat był w Rwandzie (przeciwnie w Burundi) spokój. Hutu i Tutsi nie mordowali się tam od lat 60. Od czasu wkroczenia rebeliantów Kagamego wzrosła niepewność. Hutu obawiali się, że w nocy przyjdą Tutsi i będą ich mordowali, a Tusi obawiali się, że zabiją ich Hutu.
Co było bezpośrednią przyczyną masakry, w której zginęło 800 tys. ludzi?
Koszmar zaczął się w kwietniu 1994 r., kiedy został zestrzelony samolot, którym lecieli ówczesny prezydent Rwandy z prezydentem Burundi. Było to już ponad psychiczne możliwości Hutu w tym kraju. Tego nie mogli znieść ani zaakceptować. Dziewięćdziesiąt procent Hutu w kraju zostało zdominowanych przez mniejszość Tutsich. W momencie kiedy zabito im prezydenta, wybuchła w tym kraju nienawiść. My, misjonarze, byliśmy tam na miejscu i sami uważaliśmy, że jest to coś ponad możliwości psychiczne człowieka, że tego się nie da przyjąć. Kraje w tym regionie są krajami patriarchalnymi. Ojciec narodu jest rzeczywiście kimś niezwyczajnym, kimś wielkim. Dlatego zabicie prezydenta było takim czynem, który spowodował wyjście ludzi na ulice. Hutu uważali, że z Tutsi nie da się negocjować, że sprawę trzeba załatwić, używając siły. W tym czasie jednak wojsko było już podzielone. Część dowódców przeszła na stronę Kagamego, a reszta wojska była za słaba, by bronić kraju. Wkrótce wprowadzono jeszcze embargo dla wojsk rządowych i wojna musiała być przegrana, gdyż rebelianci cały czas byli uzbrajani. Resztka żołnierzy opuściła Rwandę, udając się do Demokratycznej Republiki Konga (DRK).
Jak postępował Kagame po zdobyciu Rwandy?
Wkrótce rebelianci Kagamego zajęli cały kraj, dokonując rzezi, które dorównywały masakrom z 1994 r. Tych, którzy nie zostali wymordowani, uwięziono. Do dziś około 200 tys. mężczyzn przebywa w więzieniach Rwandyjskich. Powszechnie wiadomo, że się ich systematycznie morduje, ponieważ są przeciwnikami Kagamego. Jeden z Tutsich powiedział mi, że nawet gdyby uwięzieni nie mieli ducha nienawiści do Kagamego, w tym więzieniu oni go nabyli, dlatego wszyscy uwięzieni muszą być zabici.
Refleksje o. Jana Malickiego
Dziesięć lat po wojnie i ludobójstwie w Rwandzie – refleksje o. Jana Malickiego
Dziesięć lat po takiej zawierusze antagonizmów i agresji to z pewnością nie dużo, aby większość problemów naprawić, a poranione serca uleczyć. Sytuacja jest nadal dość skomplikowana, aby jednoznacznie określić panującą rzeczywistość.
Do pozytywów z pewnością należy przywrócenie pokoju i bezpieczeństwa w całym kraju. Mówi się też o dużej reintegracja byłych żołnierzy, którzy powrócili z uchodźstwa do armii FPR.
Prosta ludność może spokojnie uprawiać swoje poletka, młodzież ma możliwość zdobywania wiedzy w szkołach, a studenci w szkołach wyższych. Został położony ogromny nacisk na edukacje bez wizytówek etnicznych. Rozwija się handel i transport komunalny. Bez przeszkód można się poruszać po całym kraju. Różne denominacje religijne mogą spokojnie głosić swoje orędzia, byle nie było w nich spraw politycznych i etnicznych.
W każdej diecezji został przeprowadzony synod na temat problemów rasizmu etnicznego jak i sposobów ich uzdrowienia i pojednania między etnicznego. Z pewnością rocznica 100-lecia Kościoła katolickiego w Rwandzie przyczyniła się do polepszenia relacji między władzą a hierarchią kościelną. Msza św. na stadionie w stolicy Kigali zgromadziła około 30 tys. wiernych, a przy tej okazji była transmitowana przez radio i telewizje. Na zakończenie mszy św. niektóre osoby podały swoje świadectwa na temat przebaczenia i pojednania. Są to rzucone ziarna miłości chrześcijańskiej, które pomału kiełkują.
W parafii Ruhango u księży Pallottynów co miesiąc odbywają się msze św. o uzdrowienia, w których uczestniczą tysiące ludzi. Każda taka msza kończy się świadectwami przede wszystkim o głębokim przebaczeniu. Są to momenty wyciskające łzy z oczu, bo widać nie tylko jak Bóg rozbraja „najeżone” serca, ale i wlewa w nie kojący balsam miłości.
My jako misjonarze Karmelu staramy się też jednać ludzi na różne sposoby. Dajemy im możliwość uczestniczenia w sesjach i rekolekcjach na temat prawdziwego przebaczenia i autentycznego pojednania. Wydaje mi się, że ten zbiorowy wysiłek różnych ludzi Kościoła pomału przynosi owoce.
Z okazji 10 rocznicy Komisja Episkopatu Rwandy „Sprawiedliwość i pokój” zorganizowała sesję na temat „Kościół i społeczeństwo rwandyjskie wobec masakr i ludobójstwa 10 lat później”. Sesję zainaugurował Premier Rwandy, a większość konferencji prezentowali biskupi rwandyjscy. Po czym odbyła się szeroka dyskusja przy udziale dziennikarzy różnych opcji politycznych.
W tym kontekście trzeba dodać, że wszystko, co jest związane z polityką i nie po myśli panującej władzy jest bardzo ograniczone i dozowane. Żaden pluralizm polityczny nie jest dobrze widziany, a tym samym bardzo podejrzany. Czasami ma się wrażenie, że karta etniczna zostaje zastąpiona atutem politycznym. W Polsce dobrze znamy czasy jedynie słusznej i przewodniej siły narodu, jakim była PZPR, coś podobnego obecnie przerabiamy w Rwandzie.
Zapowiada się, że w tym roku powstanie jakaś pierwsza, niezależna od władzy stacja radiowa. Rządzący jak i społeczeństwo bardzo pomału dojrzewa do jedności w różnorodności.
Pojednanie to droga pod górę i przez mękę. Dokonuje się bardzo pomału. Około 120 tys. więźniów, w większości siedzą bez procesów i wyroków. Kilka lat temu rozpoczęto system tradycyjnych sądów „gaczacza”, które miały skonfrontować więźniów z ludnością zamieszkującą miejsce ich domniemanej zbrodni. Niestety dotychczas są bardzo nikłe rezultaty tych tradycyjnych procesów.
10 rocznica ludobójstwa w Rwandzie to też wzbudzanie emocji i rozpalanie umysłów. Niektórzy obliczają straty, szukają winnych na zewnątrz i domagają się rekompensaty za doznane krzywdy. Z pewnością sprawiedliwości musi stać się zadość, ale też powinno się to dokonywać na sposób autonomiczny i bezstronny. Chyba po wojnie najwięcej uciekło lub wyjechało z kraju sędziów i prokuratorów.
Jeszcze wiele ran jest świeżych i otwartych, a społeczeństwo jest pacjentem, który może już nie jest tak bardzo straumatyzmowany, ale ciągle przechodzi rekonwalescencję.
Pewną jest rzeczą, że nikt nie wyobraża sobie, aby ten dramat mógł się powtórzyć i mam głęboką nadzieję, że do tego już nigdy nie dojdzie na rwandyjskiej ziemi.
Charyzmat Karmelu na misjach
Charyzmat Karmelu na misjach
Kościół jest głęboko przekonany i bez wahania głosi to z całą mocą, że istnieje wewnętrzna więź między modlitwą i rozszerzaniem się królestwa Bożego, między modlitwą i nawróceniem serc, między modlitwą a owocnym przyjęciem zbawczego i podnoszącego na duchu orędzia Ewangelii
Jan Paweł II do zakonów kontemplacyjnych w Afryce
Nasi misjonarze wychodząc naprzeciw potrzebom Kościoła w Afryce, angażując się w dzieło pierwszej ewangelizacji ad gentes, nie zapominają o zaszczepianiu kontemplacyjnego wymiaru Karmelu w Afryce, według wskazań Jana Pawła II: Wprowadzenie życia kontemplacyjnego do Kościoła lokalnego jest ważną oznaką dynamicznego zaszczepienia Ewangelii w serce danego narodu. Jest to znak, który – wraz z aktywnością misyjną – wskazuje na dojrzałość Kościoła lokalnego.
To dzieło wiąże się z formowaniem młodych kandydatów do życia kontemplacyjnego w Karmelu. Aktualnie w naszej Delegaturze przygotowuje się 2 nowicjuszy i 6 kleryków (3 na filozofii i 3 na teologii). Dla celów formacyjnych został czasowo wynajęty dom w Kabgayi, gdzie nasi klerycy pod opieką o. Jean Francois, podejmują studia filozofii. Wcześniej tę funkcję miał spełniać dom w Bujumbura, ale ze względu na panującą tam wojnę musieliśmy przenieść kleryków i zainwestować w nowym miejscu, w Kabgayi, nieopodal Międzydiecezjalnego Seminarium Duchownego w Rwandzie. Klerycy studiujący teologię w tygodniu mieszkają w Seminarium w Nyakibanda, a na weekendy przyjeżdżają do naszego klasztoru w Butare.
To nowe oblicze misji w Afryce, ale przecież jakże niezbędne. By Kościół w Rwandzie mógł być ubogacony doświadczeniem Karmelu, tradycją naszych Świętych potrzeba miejscowych powołań. Dlatego Kochani polecamy Waszej trosce dzieło powołań i formacji Karmelu w Rwandzie i Burundi. Dzieło formacji to również potrzeba misjonarzy zaangażowanych w formowaniu młodego pokolenia afrykańskiego Karmelu. Dlatego prosimy o modlitwę w intencji tych, którzy trudzą się w dziele formacji i o nowych kandydatów do wyjazdu na misje z Polski. Dzielimy się tą troską z Wami Kochani Przyjaciele, bo to są dla nas nowe wyzwania duchowo-organizacyjno-materialne.
Zrozumiałam, że Kościół posiada Serce i że to Serce płonie Miłością, że jedynie Miłość pobudza członki Kościoła do działania i gdyby przypadkiem zabrakło Miłości, Apostołowie przestaliby głosić Ewangelię, męczennicy nie chcieliby przelewać krwi swojej… Zrozumiałam, że Miłość zamyka w sobie wszystkie powołania, że Miłość jest wszystkim, obejmuje wszystkie czasy i wszystkie miejsca. Moim powołaniem jest Miłość
św. Teresa od Dzieciątka Jezus
Echa pielgrzymki do Lisieux
Echa pielgrzymki do Lisieux
Echa tegorocznej pielgrzymki do Lisieux, prowadzonej przez o. Jana Krawczyka, misjonarza z Rwandy, pragniemy przedstawić tym razem w formie poetyckiej. Warto wspomnieć, że właśnie w dniach pielgrzymowania decydowały się losy peregrynacji relikwi św. Teresy do Polski. Ufamy, że również dzięki modlitwie pielgrzymów starania zakończyły się pomyślnie i od maja przyszłego roku będziemy mogli modlić się przy relikwiach naszej Świętej, Patronki Misji. Już dzisiaj polecamy Waszej modlitwie dzieło peregrynacji. W najbliższym numerze Amahoro podamy więcej szczegółów.
Oto tekst pisany w drodze powrotnej pielgrzymki śladami św. Teresy z Lisieux dn. 04.06.2004, autorstwa Elżbiety Mandeckiej.
Lisieux
Przychodzisz do mnie uśmiechnięta
Z naręczami polnych pięknych róż.
Przychodzisz jasna, hojna, święta
Z niebiańskich Bram, podniebnych wzgórz
Przychodzisz do mnie i miłością
napełniasz serce wciąż spragnione
Miła wybranko Boga, święta,
Przychodzisz w rannym blasku zórz
Tereniu miła ukochana
Potrzeby nasze dobrze znasz.
Jak obiecałaś Łaski Zdroje
Wypraszasz nam na każdy czas.
Dziękuję Ci Tereniu droga,
Jesteś tak blisko, kochasz nas.
Z Bogiem złączona i wtopiona;
Miłości uczysz, w Bogu trwać.
Wytrwać do końca mimo wszystko.
Miłości Bożej uczyć się,
By w Bogu płonąć, spalać się,
Nigdy nie wątpić, ufnie iść…
Największym Bożym przykazaniem,
Jezus tak rzekł: w Miłości trwać
Bo Miłość z Boga jest zrodzona
Miłością Bóg, Miłością Syn,
W Wspólnocie Ducha trwają Razem.
Kochaj więc Boga ponad siły
Bogu zaufaj w Boga wierz.
On Twoim Ojcem kocha Cię
Tyś Jego dzieckiem stworzył Ci.
Tereniu droga, Bogu miła,
Ptaszkiem do Niebios lecisz Bram
Swoim szczebiotem wielbisz Boga
Uwielbiam z Tobą, prowadź nas…
Dziecięca droga taka prosta;
Wiara, Nadzieja, Miłość – trzy.
Z nich zaś największa Miłość jest
Posiądźcie Miłość, serce serc.
Miłować Boga ponad siły,
Całą istnością w Bogu trwać.
Bliźniego Swego kochać szczerze,
Oto zadanie dane nam.
W Ręce Twe składam święta Tereniu
Dzięki i prośby, uwielbienie moje.
Zanieś je proszę do tronu Boga Dobrego
Bądź zawsze z nami święta Tereniu!
Echa pielgrzymki misyjnej do Czernej
Echa pielgrzymki misyjnej do Czernej
Na kolejnym już misyjnym spotkaniu dla Przyjaciół spotkaliśmy się w połowie czerwca w Czernej. Cieszymy się z tak licznej Waszej obecności, to nas zachęca do dalszej organizacji tych spotkań misyjnych. Po Eucharysti odprawianej przez o. Damiana Fedora był czas na spotkania, prezentacje misjonarzy, pytania, dyskusję. Była też okazja do uczestnictwa w premierze filmu „Będziecie moimi świadkami” – poświęconego naszym misjom. Zachęcamy do zakupu. W godzinie miłosierdzia odprawiliśmy Drogę Krzyżową w intencji misji, rozważania prowadził o. Jan Malicki. Aby dać tym, którzy nie mogli uczestniczyć choć w cząstce smak wspólnej modlitwy przytaczamy fragmenty misyjnych rozważań:
Stacja II – Jeśli kto chce iść za na niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Jadąc na misje człowiek rzeczywiście doświadcza tych słów Chrystusa. musi zaprzeć się wszystkiego, co jest zbędne, wszystkiego, co jest balastem. Musi zostawić samego siebie , aby doświadczyć mocy Chrystusa i doświadczyć tej miłości, która nie zna granic.
Stacja V – Pomoc Cyrenejczyka. On wziął na siebie nasze słabości i on nosił nasze choroby. On się obarczył naszym cierpieniem. Jezus dźwiga nasze boleści, jeden drugiego brzemiona noście. To nie tylko my; misjonarze dźwigamy brzemiona naszych braci w Afryce, ale i oni z pewnością dźwigają nasze ciężary. Razem staramy się pielgrzymować do Królestwa Niebieskiego. Krzyż Chrystusa nie jest on ciężki gdy chwycimy się Go obiema rękami wówczas jest on tym narzędziem, które nas zbawia i prowadzi do pokoju.
Stacja VII – Patrzymy na ten drugi upadek i widzimy upadki krajów afrykańskich: jedna, druga wojna, ludobójstwo to są te upadki Jezusa razem z tymi ludźmi. Jezus upada w nich i się podnosi. Nie zniechęcają się. Za tym welonem Krzyża widać światło zbawienia. Widać również moc Bożą, która wydoskonala wiarę, która oczyszcza wiarę z naleciałości tradycji, z naleciałości kultury i naszych codziennych zwyczajów.
Stacja XI – Popatrzcie na moje ręce i na moje nogi Dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą, miłujcie waszych nieprzyjaciół i modlicie się za tych, którzy was prześladują. Jezus pokazuje nam w jaki sposób trzeba miłować tego człowieka, który nie rozumie wiary, który jest inny. To przybicie do Krzyża jest również udziałem misjonarzy tam gdzie zostali oskarżeni, albo zabici, mają uczestnictwo również w przybiciu do Krzyża Chrystusowego. Módlmy się za Chrześcijan tam gdzie są prześladowani i przybijani do Krzyża.
Stacja XIII – Jezus zdjęty z Krzyża dzięki swoim najbliższym . Nie wstydził się pomocy, nie liczył tylko na siebie samego. Tak jak Jezus liczył na swoją Matkę uczniów, najbliższych, tak z pewnością ci współbracia w Afryce liczą na nas którzy czasem asystujemy przy ich śmierci. Tak jak misjonarze liczą na was, aby zdjąć danego apostola, misjonarza z krzyża, aby mu ulżyć na końcu jego pielgrzymki w te ostatnie dni. Módlmy się za tych misjonarzy, którzy kończą swoją działalność apostolska, aby również w kraju mogli doznać pomocnej ręki.
Wiersz dla o. Bartłomieja Kurzyńca
Oto wiersz nadesłany do redakcji Amahoro, poświęcony i dedykowany o. Bartłomiejowi misjonarzowi z Rwandy
Misjonarz
Był taki młody,
Harcerski mundur nosił,
Na wysoką górę
Wspinać się lubiał,
A gdy już doszedł,
Aż na sam szczyt
Pot z czoła ocierał,
Rozpalał ogień,
Ciepłą herbatą
Gości częstował.Jaśko, Ojciec Bartłomiej,
Misjonarz,
Daleką podróż wybrał…
Uprawia teraz fasolę w ogródku
I dusze ludzkie orze.A jak przeorze,
Pot z czoła otrze,
Rozsieje słowo Boże,
Rozpali ogień ludzkich serc
I będzie ucztował
Z Niebem na Ziemi
I patrzył będzieJak owo ziarno podkiełkowane
Rośnie
Ku Niebu…
Wysoko,
Aż dosięgnie szczytu
I znowu będzie uczta
Dla Jaśka, Ojca Bartłomieja.Bóg zapłać Ojcze
Jaśku nasz, Ojcze Bartłomieju
Genowefa Kolber
Inwałd 24.III.2004
Misyjne nowiny
O. Liberiusz w Polsce – w połowie września do Polski przylatuje o. Liberiusz Saruye, karmelita bosy z Burundi. Polecamy Waszej modlitwie owocność Jego pobytu w Polsce i zachęcamy do organizacji spotkań w grupach, szkołach, parafiach. Prosimy o przekazanie wiadomości Księżom Proboszczom i wszystkim Przyjaciołom misji.
Wizyta o. Zachariasza – w lipcu w Polsce i na Ukrainie przebywał o. Zachariasz Igirukwayo, nasz współbrat z Burundi, aktualnie pełniący posługę Definitora Generalnego w naszym Zakonie. Uczestniczył w uroczystościach odpustowych w Berdyczowie na Ukrainie.
Misyjny film – po długim okresie przygotowań, udało się zakończyć dzieło nagrania filmu o naszych misjach w Afryce, pt. Będziecie moimi świadkami. Gorąco polecamy. Film w wersji wideo – 30 zł; DVD 40 zł. Zamówienia w Biurze Misyjnym.
Msza św. misyjna – zapraszamy gorąco Wszystkich z Krakowa i okolic do uczestniczenia w Mszy św. w Waszych intencjach w każdą ostatnią sobotę miesiąca o godz. 18:00. Po Mszy św. modlimy się do św. Teresy a gdy są misjonarze w Krakowie organizowane jest spotkanie w sali św. Anny.
Święto św. Teresy od Dzieciątka Jezus
1 październik godz.17.15 w Karmelu w Krakowie Inauguracja Tygodnia Misyjnego w Archidiecezji Krakowskiej.
W święto Patronki Misji zapraszamy wszystkich Przyjaciół do wspólnej modlitwy w intencjach misji przez wstawiennictwo św. Teresy. Czuwanie modlitewne rozpoczniemy o godz.17.15 w kościele Karmelitów Bosych przy ul. Rakowickiej 18.
W programie modlitwa różańcowa i świadectwa misyjne: Siostry Misjonarki św. Piotra Klawera z Wysp Zielonego Przylądka, o. Liberiusza Saruye naszego współbrata z Burundi. O. godz. 18.00 uroczysta Msza św. na której krzyż misyjny przyjmie misjonarka świecka o. Fryderyk Jaworski, która udaje się na misje do Boliwi. Po Mszy św. poświęcenie płatków róż, i ucałowanie relikwii św. Teresy.
Gorąco prosimy o modlitwę za świeckiego wolontariusza Grzegorza, udającego się 15 września na rok pracy na naszych misjach. W Roku Eucharystii wyjeżdża na misje zawożąc do nowo wybudowanego kościoła w Rusunu tabernakulum. Oto wymowny znak, w jakim celu misjonarz jedzie na misje. I że misja i Eucharystia są ze sobą nierozerwalne.