Musongati, 25 lipca 1997 r.
Tu żołnierze są panami życia i śmierci. W kraju jest bieda, ale wojsko korzysta z wszystkich przywilejów. Rząd ustanowił podatek (1000 franków od domu) na wojnę, co idzie na wydatki na utrzymanie wojska. W każdej prawie wiosce stacjonuje wojsko, które jest postrachem dla ludzi.
Nie przypuszczałem, że wrócę jeszcze do Afryki. Z okazji jubileuszu misyjnego zostałem zaproszony do Rwandy, aby z misjonarzami i Kościołem w Afryce dziękować Bogu za 25 lat pracy naszych misjonarzy w Burundii w Rwandzie. Ojciec prowincjał zgodził się, bym mógł zostać dłuższy czas w Rwandzie i pomóc misjonarzom. Powróciłem więc do Burundi, gdzie 25 lat temu rozpoczynałem pracę misyjną. Zostawiłem w Polsce przyjaciół i rodzinę, aby wspierać modlitwą i pracą umęczony naród w Burundi. Tu widzę wielkie potrzeby i szukanie oparcia w Bogu. Obecność misjonarzy w Burundi jest świadectwem, że Bóg nie opuścił Afrykańczyków w nieszczęściu, ale wciąż posyła misjonarzy, aby byli znakiem Jego miłości i troski o człowieka. Często stajemy bezsilni wobec szerzącej się przemocy i niesprawiedliwości w tym kraju. Choć w naszym regionie panuje względny spokój, to jednak ludzie żyją w strachu, słyszymy o walkach i nieszczęściach ludzi, którzy zmuszeni są wszystko zostawić by ujść z życiem. Dnia 20 lipca odbyła się piękna uroczystość, przyjęcie sakramentu bierzmowania w Mpinga. Ks. bp Józef z dwoma ojcami ( o. Nazariusz i ja ) udzielił sakramentu bierzmowania chrześcijanom, którzy byli ochrzczeni na Wielkanoc 1997 roku. Były śpiewy i tańce. Dowiedzieliśmy się jednak, że w Mpinga kilka dni temu żołnierze zabrali do więzienia pięciu mężczyzn, bo ktoś doniósł, że ci mężczyźni dwa lata temu zabili kilku Tutsi. Wystarczy, że ktoś oskarży o zabójstwo lub kradzież, wojsko przyjeżdża i zabiera do więzienia bez żadnego dochodzenia. Ktoś wyznał mi w Mipinga, że nie chodzi do kościoła w Mpinga, bo boi się żołnierzy, którzy tu stacjonują, woli iść o wiele kilometrów dalej do innej wioski na Msze św. Wielu mężczyzn uciekło do Tanzanii, inni boją się przebywać w nocy w domu i nocują w lesie. Tu żołnierze są panami życia i śmierci. W kraju jest bieda, ale wojsko korzysta z wszystkich przywilejów. Rząd ustanowił podatek (1000 franków od domu) na wojnę, co idzie na wydatki na utrzymanie wojska. W każdej prawie wiosce stacjonuje wojsko, które jest postrachem dla ludzi. W Burundi są dwa rodzaje obozów dla uchodźców. W jednych są Tutsi, którzy w czasie wojny uciekli ze swych wiosek, bo mają na sumieniu jakieś krzywdy wobec Hutu. Nie chcą wracać do swoich domów, bo państwo o nich się troszczy i otrzymują pomoc. W innych obozach żyją Hutu, którzy zostali zmuszeni żyć w obozach dla nich wyznaczonych. Żyją w warunkach nie godnych człowieka. Nie wolno im opuszczać obozów, nie otrzymują żadnej pomocy. Gdy idą uprawiać swoje pola muszą starać się o przepustki, za które muszą drogo płacić. W Burundi nie wolno prostym ludziom (tzn. Hutu) udawać się do innego regionu bez przepustki. Grupa rządzących i urzędników traktuje prosty lud jak niewolników. Nawet w Wyższym Seminarium stacjonuje wojsko, które jest na utrzymaniu biskupa. Ta trudna sytuacja w kraju powoduje, że ludzie szukają ratunku w Bogu i w Kościele. Powstają różne grupy modlitewne. Na uroczystość Matki Boskiej Szkaplerznej, dnia 16 lipca przybyło wielu ludzi z odległych parafii. Przyjęliśmy do Bractwa Szkaplerznego 90 osób. Niektórzy przyszli z Gitego ( 50 km ) i musieli w drodze nocować. W Liceum dla dziewcząt w Ruyigi 400 uczennic prosi o przyjęcie do Szkaplerza. Wciąż brakuje szkaplerzy, różańców, medalików i obrazków. Na terenie naszych pięciu parafii, które obsługujemy jest pięć wspólnot sióstr zakonnych, które nie zawsze mogą uczestniczyć we Mszy św. W Mpinga, Shaga, Kiguhu i Gakome, gdzie pracują siostry zakonne możemy odprawiać Msze św. tylko raz lub dwa w miesiącu. Nawet w niedziele nie ma tam Mszy św. ponieważ misjonarze obsługują również inne wioski.
Teraz w porze suchej panują różna epidemie, nasz szpital w Musongati prowadzony przez siostry karmelitanki Dzieciątka Jezus jest przepełniony chorymi na malarię. Gdy choroba jest daleko posunięta, chorego nie da się uratować i umiera. Często siostry odwożą chorych do innego szpitala, gdy są zbyt skomplikowane przypadki. Często odwiedzam chorych w szpitalu i ich pocieszam. Wiem co to jest leżenie w szpitalu, teraz lepiej rozumiem chorych.
Chcemy zbudować kaplicę w Maganahe, Muyange, Kayove i Runyioni, aby ludzie mogli się modlić w godnych warunkach. Tam gdzie jest piękny i czysty kościół, tam poganie chętnie przychodzą do kościoła i na naukę religii. Gdzie nie ma kościołów , tam szerzy się pogaństwo i praktyki pogańskie. W Muyange od dawna wierni proszą o kościół. Tam właśnie stwierdzamy, że wielu zaniedbało praktyki życia chrześcijańskiego, tam dzieci nie uczęszczają na religię, tam panuje niezgoda i płoną domy podpalane przez nienawiść. Szukamy i prosimy o fundusze na budowę, ale bezskutecznie. Waszej trosce i waszym modlitwom polecamy nasze i wasze sprawy. Na nas wszystkich ciąży odpowiedzialność za Kościół Chrystusowy, który tworzymy i budujemy. Niech Bóg da Wam Drodzy Przyjaciele misji, dużo łaski i zdrowia, abyście mogli spełnić swoje zdanie wobec Kościoła w Polsce i na misjach.
Serdecznie pozdrawiam Was wszystkich i polecam Bogu w modlitwach.
o. Eliasz Trybała, misjonarz w Burundi.