Trzeba wam się powtórnie narodzić. Wiatr wieje tam, gdzie chce i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha (J 3, 5-8).
Duch wieje tam, gdzie chce… a szum jego usłyszeliśmy.
W jednej wiosce pigmejskiej, którą budowaliśmy przed dwoma laty, zdarzyło się coś co przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Pamiętam pierwszą wizytę.
Do kilkudziesięciu chatek z liści przyszedł z nami proboszcz parafii Muramvya. To olbrzmia parafia z około 60 tysiącami wiernych. Parafia królewska, bo w sąsiedztwie znajdują się resztki dworu królewskiego. Proboszcz przyszedł z nami w sandałkach, zwróciło to moją uwagę. Chodził z nami po błocie, ślizgając się po górzystych ścieżkach. Część z Pigmejów z tej wioski była już ochrzczona. Bo to region najbardziej katolicki w kraju. Niektórzy nawet proboszcza rozpoznali, czyli byli kiedyś w kościele. Proboszcz, pokazując nam teren, gdzie prosił nas o interwencję, sam zapoznawał się z zakątkami parafii, których jeszcze nie znał.
Rok później, przy otwieraniu wioski, po wybudowaniu domów z blaszanym dachem, też w obecności proboszcza, władz gminnych i przedstawicieli fundacji Abana Baseka, powiedziałem im krótkie słówko, wskazując na wschód – „tam jest urząd, tam jest szkoła, tam jest kościół. Tam macie chodzić w różnych potrzebach – obywatelskich, edukacyjnych i duchowych”. Nie spodziewaliśmy się, że niedługo ruszy huragan.
Po budowie domów zwykle bierzemy się za program edukacyjny. Pilnując, by dzieci chodziły regularnie do szkoły. Po kilku latach doświadczeń, odkryliśmy, że jedną z przyczyn niekończenia edukacji są przedwczesne tradycyjne śluby. Więc w ubiegłym roku poprosiliśmy kompetentnego lekarza ze stolicy, z najlepszego szpitala Kira, by poprowadził zajęcia we wszystkich wioskach na temat odpowiedzialnego przygotowania do życia w rodzinie. Ta formacja nie miała celu typowo religijnego, lecz uświadamianie Pigmejów, co do norm i negatywnych skutków zbyt wczesnych tzw. ślubów. Na końcu sesji, jedna kobieta w tej wiosce, zadała pytanie. Lekarz będąc protestantem, skierował pytanie do naszej animatorki, katoliczki: „Skoro zamieszkaliśmy w raju – tak rozumiała zamieszkanie w domu z dachem nad głową – to chyba nie wypada w raju żyć w grzechu, czy moglibyśmy ojca prosić o chrzest?”. Za nią poszli inni.
Przekierowaliśmy prośbę do parafii. Proboszcz ks. Leon posłał katechistów do wioski. Po prawie rocznym przygotowaniu, przyjęli sakramenty w drugą niedzielę wielkanocną. 115 dorosłych zostało ochrzonych i ich 30 dzieci, zaś 45 par przyjęło sakrament małżeństwa.
Radości nie było końca. Na uroczystość do kościoła dotarł nawet 80-letni mężczyzna częściowo sparaliżowany ze słoniowatością nóg. Nie mógłby sam dojść do parafii, więc sąsiedzi zorganizowali mu podróż na plecach – po prostu do kościoła go przynieśli. Taki oto zrodził się entuzjazm we wiosce, Ngungu.
Proboszcz, widząc wagę przygotowującej się niezwykłej uroczystości, zadzwonił do więzienia, by uwolnić na ten dzień jednego z kandydatów do sakramentu. Ten wyszedł na przepustkę, by po uroczystościach posłusznie wrócić do więzienia na dokończenie reszty kary.
Nasz animator Hermes, który posługuje wśród Pigmejów od prawie 15 lat, szczerze podsumował całość: „Czegoś takiego, jeszcze tu nie widziałem….”
Moi kochani przyjaciele, bez waszego wsparcia i trudu nie moglibyśmy się cieszyć owocami boskiego działania. Trudziliśmy się razem aby Bóg mógł dokonać cudów działania Ducha w sercach ludzi nam powierzonych. Cieszmy się razem i uwielbiajmy Dobrego Boga który miłuje każdego kto się Go boi i pragnie Mu służyć.
o. Maciej Jaworski,
misjonarz odpowiedzialny za realizację projektu „Dom dla Pigmeja (awokado dla rodziny, koza dla rodziny, wyprawka szkolna dla dzieci Pigmejów, ubezpieczenie zdrowotne dla rodziny Pigmejów)”