WRZESIEŃ 2009 (37)

AMAHORO to w Burundi znaczy pokój

Wrzesień 2009 (37)

W numerze:
  • Drodzy Przyjaciele Misji
  • List O. Sylwana z Gitegi
  • List Brata Amadeusza
  • AKTUALNOŚCi
  • Relacja z pielgrzymki do Lisieux
  • List O. Józefa
  • Głos z Gahunga (Rwanda)

Drodzy Przyjaciele Misji

Oddajemy do Waszych rąk kolejny numer  AMAHORO, które – jak  ufamy – jest ważnym łącznikiem pomiędzy Wami, a naszymi misjami i naszymi misjonarzami. Staramy się, w nim w miarę skromnych możliwości objętościowych, prezentować aktualne wiadomości, dotyczące naszych misjonarzy, dzielić się ich pracami, troskami  i radościami.

Jak pamiętacie. w ostatnich kilku numerach przedstawiliśmy kolejno poszczególne placówki misyjne w Burundi i Rwandzie, a zeszłoroczny numer Bożonarodzeniowy poświęcony był naszym tubylczym powołaniom do Karmelu,  ich wychowaniem i studiami, które odbywają się kolejno w Butare /Rwanda/,  Bużumbura /Burundi/ i  Bouar /Rep. Środkowej Afryki/.
W obecnym numerze pragniemy przedstawić relację z pracy dwóch naszych misjonarzy,  którzy  przebywali w tym roku na krótkim odpoczynku w Polsce:  O. Marcina Sałaciaka z Gahunga w Rwandzie i O. Józefa Trybały z Musongati w Burundi. Dzielimy się też radością z postępujących prac przy budowie ośrodka  rekolekcyjnego w Gitega /Burundi/ oraz obecnością wśród nas w Polsce Br. Amadeusza Nzeyimana, który po odbytym rocznym kursie j. polskiego na KUL-u, będzie studiował teologię w  naszym Wyższym Seminarium Duchownym w Krakowie. Do Krakowa, do naszego kościoła przy ul. Rakowickiej 18  zapraszamy także wszystkich chętnych na dzień 1 października, na wspólną modlitwę w intencji misji i misjonarzy, którą nasze Biuro Misyjne organizuje wraz z Sekretariatem Misyjnym Kurii Diecezjalnej.
W dniu Patronki Misji św. Teresy od. Dz. Jezus. Mszy św. o godz. 18.00 przewodniczył będzie  kustosz Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach ks. Bp. Jan Zając. Mszę św. poprzedzi modlitwa różańcowa w intencji Misji prowadzona przez Siostry Zakonne oraz świadectwo Misjonarzy przebywających aktualnie w Polsce. Naszą modlitwą pragniemy wspierać  wielkie dzieło ewangelizacji świata, aby spełniło się gorące pragnienie Patronki Misji, aby Ewangelia była głoszona na całej Ziemii i aby wszyscy ludzie mieli dostęp do źródeł zbawienia.
Niech Mała Święta zsyła na nas wszystkich deszcz niebiańskich róż i swoim wstawiennictwem  wyprasza  nam  potrzebne  łaski i błogosławieństwo  Boże.

O. Anastazy Gęgotek, OCD
Prowincjalny Sekretarz ds. Misji


List O. Sylwana z Gitegi

Drodzy Przyjaciele Misji w Afryce,

Jak wiecie z naszego pisemka „Amahoro”, we wrześniu zeszłego roku (2008) rozpoczęliśmy budowę domu rekolekcyjnego, naszego pierwszego w Burundi. Jest on budowany w Gitega, w mieście drugim pod względem ludności w kraju, dawnej stolicy. Projekt tego ośrodka rekolekcyjnego jest bardzo duży, bo składa się z kilku budynków i kościoła-kaplicy. W ciągu 10-ciu miesięcy zdołaliśmy zbudować, dzięki Waszej pomocy i ofiarom z zagranicy, „Dom Przyjęć” rekolektantów wraz z biurem i paroma pokojami dla personelu. Jet on już całkowicie wykończony. Zbudowaliśmy później wg planu, ale jeszcze w stanie surowym refektarz, to znaczy salę na posiłki rekolektantów na 100 osób.  Do tej pory koszty budowy wyniosły 140 tyś.$. Dzięki Bogu mamy doprowadzone do tych budynków światło i funkcjonuje już pompa, która dostarcza nam wodę ze studni, którą wykopaliśmy na naszym terenie.
Dwa tygodnie temu rozpoczęliśmy kopanie fundamentów pod kościół-kaplicę, który będzie największą inwestycją w naszym ośrodku. Obliczyliśmy, że koszty wyniosą ok. 180 tyś. $. Dzięki ofiarom z USA i waszej pomocy możemy rozpocząć tę nową budowę, a więc fundamenty i kryptę, to znaczy kaplicę dolną. Niestety fundusze otrzymane ledwie wystarczą na fundamenty. Od 2 lutego tego roku mogliśmy już wprowadzić się do „Budynku Przyjęć” i aktualnie mieszka tu dwóch ojców, którzy prowadzą budowę, życie karmelitańskie i misyjne. Codziennie rano odprawiamy Mszę w prowizorycznej kaplicy, do której przychodzą wierni mieszkający najbliżej domu, a więc nasi sąsiedzi. Nasza posługa misyjna i duszpasterska aktualnie polega na głoszeniu kazań w czasie codziennych Mszy św. i udzielanie sakramentu pokuty, a także, gdy tego wymaga potrzeba, posługa sakramentu chorych.
Nie możemy na razie pozwolić sobie na więcej, ponieważ prowadzenie budowy domaga się dużego wysiłku i wiele czasu. Raz w miesiącu odprawiamy Mszę św.
w intencji naszych dobroczyńców: ustaliliśmy, że ta Msza św. będzie każdego pierwszego dnia miesiąca.
Drodzy Przyjaciele i Dobrodzieje, to dzieło, które rozpoczynamy będzie służyć dla dobra Kościoła w Burundi i tylko dzięki Waszym ofiarom możemy je wykonać.
Za wszystko, co do tej pory otrzymaliśmy Bóg zapłać! Jesteście zawsze w naszych modlitwach.

O. Sylwan Zieliński

Czas nie stoi w miejscu. Oprócz nas są już w Gitega Siostry Karmelitanki Klauzurowe. Obecnie mieszkają u Sióstr ze zgromadzenia miejscowego, tam gdzie my mieszkaliśmy do lutego tego roku. Jest ich sześć, ale wnet mają dojechać jeszcze dwie. Ich obecność przypomina mi polskie Karmelitanki Bose, które 25 lat temu miały tu rozpocząć nową fundację. Zabiegał o to, już nieżyjący Arcybiskup Joachim Ruhuna. Plany Boże były jednak inne. Dziś otwierają w Burundi nową fundację afrykańskie Karmelitanki – jest to pierwsza fundacja Karmelitanek w tym kraju. Udział Polski w tej fundacji jest taki, że polscy Karmelici przekazali im 4 hektary terenu pod zakładany klasztor i najnowsza wiadomość; polski architekt z Krakowa Pan Zbigniew Brach będzie robił plany ich klasztoru. Właśnie jutro jadę do Bużumbury, aby przywieźć go do Gitega, by osobiście zapoznał się z terenem i życzeniami Sióstr odnośnie ich klasztoru i innych koniecznych zabudowań. Polecamy to wielkie zadanie Waszym modlitwom.
W naszych pracach przy fundamentach kaplicy widać już gołym okiem duży postęp. Myślę, że Pan Brach, twórca planów kaplicy, nie będzie na nas krzyczał, że coś zostało źle zrobione. Jak na warunki afrykańskie i powojenną sytuację Burundi, myślę że otrzymamy dobrą ocenę.
Niedawno w naszym sąsiedztwie, ok. 4 km., zawaliła się część dużego domu w budowie, który miał służyć jednej z tutejszych partii politycznych – zginęło ponad 20 osób, są ciężko ranni. Co się stało? A no cement ma swoje wymagania: nie lubi zbyt wiele piasku, ale bardzo lubi wodę.
Po prostu brak odpowiedzialności człowieka. Łatwo możecie sobie wyobrazić, że ten wypadek podwoił nasze zmartwienia o to, aby to, co budujemy było naprawdę dobrze zrobione mimo, że dobra budowa kosztuje. Afryka nas nie rozpieszcza: zmęczyło nas słońce – od maja nie było ani kropli deszczu i zaczyna nam brakować wody. Dobrze, że pora sucha już się kończy i klimat się trochę odświeży.
Niedawno ktoś z rodziny, aby dodać nam odwagi, pisał: „Budujecie Bogu z Jego darów”. Tak, Pan Bóg napełnia Wasze ręce, a Wy w swojej dobroci pomagacie nam – niech dobry Bóg nagrodzi Waszą dobroć. Bardzo dziękujemy za każdy dar. Jeżeli macie świadomość, że modlitwa w kaplicy czy kościele stała się początkiem Waszego zbliżenia się do Boga, czy nawet wewnętrznej przemiany, bądźcie pewni, że podobnie będzie w życiu nie jednego Afrykańczyka czy Afrykanki i że pomagając w budowie kaplicy macie udział w modlitwach i przeżyciach religijnych ludzi, którzy będą nawiedzać to miejsce

Z wyrazami wdzięczności i podziękowania Karmelici z Gitega.


List Brata Amadeusza

„Jestem w ojczyźnie naszych misjonarzy”

„Nigdy nie myślałem, że kiedyś będę mógł mieszkać z bratem z Afryki”, powiedział mi pewnego wieczoru jeden z moich współbraci!. „Nigdy nie sądziłem że będę mieszkał w Polsce, albo będę mógł powiedzieć nawet jedno słowo po polsku” – odpowiedziałem mu.
Kiedy wstąpiłem do Karmelu w 2004 roku, wiedziałem tylko, że  Ojcowie, którzy pracują w Burundi i w Rwandzie jako misjonarze od 1971, roku pochodzą z Polski. Wtedy nie wiedziałem dużo rzeczy o Polsce, oprócz tego, że Papież w tym czasie był Polakiem. Więc w ciągu dwóch lat mieszkałem w Butare (Rwanda)  we wspólnocie polskiej. Mój magister był Polakiem, ale nigdy nie udało mi się pogadać z nim po polsku. Zawsze zwracałem uwagę na to, o czym między sobą rozmawiają, ale nigdy nie mogłem złapać żadnego słowa. Złożyłem pierwsze śluby w dniu 15.08.2006, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Ponieważ wtedy w Burundi trwała wojna domowa, musieliśmy zrobić juniorat w Republice Środkowej Afryki. Zatem, miesiąc po ślubach pojechałem, wraz z dwoma współbraćmi, do Republiki Środkowej Afryki, gdzie uczyliśmy się filozofii. Rano chodziliśmy do Kapucynów na wykłady, a nocowaliśmy u Karmelitów Bosych z Genueńskiej Prowincji. Bardzo intensywne były te lata studiów, ale również bardzo owocne. Byliśmy zaangażowani
w dzieło katechezy, więc musieliśmy uczyć się sango, języka który jest używany w tej Republice, kiedyś skolonizowanej przez Francuzów.
Przede mną było kilka dni, żeby ukończyć filozofię, kiedy od o. Fryderyka ( wtedy mojego magistra) dowiedziałem się, że będę mógł pojechać do Polski, aby uczyć się polskiego, i studiować teologię. To był dla mnie szok. Ile czasu zajmie nauka polskiego? Dwa, trzy, cztery lata? Więcej! – mówiłem sobie. Powiedziałam Ojcu, że ta droga boli! „Spokojnie!” – odpowiadał mi. „Będziesz miał rok nauki języka i jestem przekonany, że będziesz mógł już coś rozumieć po tym czasie! Jeżeli nie, ten kurs będzie trwał dwa lata, a potem będziesz studiował już spokojnie”. Najpierw, było to dla mnie jakby snem. Ojciec Fryderyk tłumaczył mi, że  trzeba, by był jakiś  Afrykańczyk, który mógłby mówić po polsku, żeby później służyć jako pomost między Afrykańczykami i Polakami. Kiedy zdecydowałem się i zgodziłem  na to, przyjechałem do Polski w dniu 27.08.2008. Od tego momentu, stereotypy,  które miałem na temat Europejczyków (między nimi Polaków) spadają dzień po dniu jak liście. Puste kościoły, starzy kapłani, indywidualizm, itd. Tak wyglądał obraz Europy, który miałem w głowie.
Trzy razy miałem możliwość odwiedzenia polskiej rodziny. Mogę zapomnieć wszystko to co, zobaczyłem podczas tych wizyt, ale nigdy nie zapomnę  gościnności Polaków. Kiedy jest się u kogoś, pierwsze pytanie brzmi: „ Kawa czy herbata?”, a kilka minut później słychać kolejne pytanie: „Zrobimy coś do jedzenia?”.  Od razu gospodyni otwiera swoją lodówkę, a następnie przeszukuje swoją piwnicę – ten zwyczaj panuje zarazem w mieście, jak i na wsi, ale najbardziej na wsi. To przypominało mi moją Afrykę, ale pozwoliło  mi też czuć się, jakbym był u siebie w Afryce. Wszędzie gdzie byłem w rodzinie, czułem się jak u siebie w domu. Jedyny czas, który przypominał mi, że nie jestem w Afryce to była  msza. Msza w Polsce ( chyba jak w całej Europie) wygląda zupełnie inaczej niż u nas w Afryce. Nie tylko trwa zbyt krótko, ale jest też za mało żywa. Kapłan odprawi mszę na ołtarzu, na samej  górze organista gra na pianinie a reszta asystuje.    Na pytanie, jaka jest Polska, odpowiadałem zawsze, że jest dziwna. Popatrzcie: pogoda zmienia się nie wiem ile razy w ciągu dnia, język polski ma więcej wyjątków niż reguł, a zatem, jest on zbyt skomplikowany – jak nie wiem co!. Kiedyś zadałem sobie takie pytanie: „Dlaczego Polacy wybrali sobie tak skomplikowany język?” Ale na to pytanie nie mogłem dać odpowiedzi.  Więc zadałem mojemu współbratu takie samo pytanie, a on tak mi odpowiedział: „Polacy wybrali sobie tak skomplikowany język, aby zgadnąć kto jest prawdziwym Polakiem a kto nim nie jest”. I odtąd już rozumiałem dlaczego ten język jest wymagający aż tak bardzo.      Wykorzystując tę okazję dziękuję wszystkim ludziom, którzy mi pomagali, abym mógł rozumieć coś i rozmawiać w języku Jana Pawła Drugiego (choć mało). Najpierw, dziękuję całej wspólnocie Karmelitów Bosych w Lublinie szczególnie Ojcu Magistrowi Stanisławowi Fudali. Również dziękuję całym sercem całej ekipie szkoły Języka i Kultury Polskiej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła Drugiego. Dziękuję wam, drogim Przyjaciołom, wy którzy od  lat  pomagacie w dziele misyjnym, które pozwoliło waszym dalekim braciom słuchać Dobrą Nowinę. I na zakończenie proszę o modlitwę, abym był wierny w moim powołaniu. Za wszystko serdecznie Bóg zapłać! Imana ibahezagire -Niech Pan Bóg was pobłogosławi.

Br. Amadeusz


AKTUALNOŚCi

  • W tym roku na krótkim odpoczynku, na który misjonarze przyjeżdżają co kilka lat – przebywali: O. Fryderyk Jaworski z Republiki Środkowej Afryki O. Marcin Sałaciak i O. Bartłomiej Kurzyniec z Gahungi z Rwandy oraz O. Józef Trybała z Musongati z Burundi.  Z racji nadzwyczajnej  Kapituły Prowincjalnej, przebywał w Polsce Wikariusz Prowincjalny Misji O. Kamil Ratajczak /Butare-Rwanda/. Oni wszyscy powrócili już do pracy misyjnej.
  •  w dniach od 13 sierpnia do 27 października przebywa na urlopie O. Eliasz Trybała z Musongati w Burundi.
  • 14 sieprnia w Butare odbyły się obłóczyny dwóch postulantów, a 15 sierpnia w dniu Matki Bożej Wniebowziętej swoją I profesję złożyło 2 nowicjuszów, a pięciu kleryków odnowiło swoją profesję.
  • 19 sierpnia na miesięczny pobyt do Burundi wyjechał Pan inż. Zbigniew Brach, aby zrobić plany  klasztoru dla Sióstr Karmelitanek Bosych w Gitega. Będzie to szczęśliwa okazja by na miejscu doglądnąć budującą się kaplicęw naszym ośrodku rekolekcyjnym. Pisze o tym O. Sylwan Zieliński
  • w dniach od 16 – 23 sierpnia obyła się kolejna pielgrzymka do Lisieux, która wciąż cieszy się wielką popularnością. Opiekę duchową podczas tej pielgrzymki sprawował O. Paweł Urbańczyk, misjonarz z Butare, który w najbliższym czasie pragnie odbyć studia doktoranckie z teologii w Paryżu.

Relacja z pielgrzymki do Lisieux

W drugiej połowie sierpnia / 16-23.08 / miała miejsce kolejna już, organizowana przez nasze Biuro Misyjne, pielgrzymka śladami św. Teresy od Dzieciątka Jezus do Lisieux. Mała Teresa, Patronka misji i duchowa siostra naszych misjonarzy, Karmelitów Bosych z Rwandy i Burundi  nie  przestaje pociągać tych którzy za Jej przyczyną pragną współpracować z naszym karmelitańskim dziełem misyjnym i modlić się za karmelitańskich misjonarzy. Pielgrzymka, w której wzięło udział 50 pielgrzymów wyruszyła z Krakowa gdzie wczesnym rankiem w naszym kościele przy ul. Rakowickiej otrzymaliśmy błogosławieństwo przed obrazem św. Teresy. Nasza pielgrzymka wiodła przez Pragę, stolicę Czech, gdzie uczestniczyliśmy w Eucharystii w Karmelitańskim Sanktuarium Praskiego Dzieciątka Jezus. Kolejnym postojem na naszym misyjnym szlaku był Paryż, gdzie dane nam było modlić się i dziękować Bogu u stóp Matki Bożej Cudownego Medalika przy Rue du Bac. Umocnieni łaskami spotkania z Dzieciątkiem Jezus w Pradze i Matką Bożą w Paryżu z radością powitaliśmy rodzinne strony naszej siostry Teresy. Podziwiając piękno Normandii zawitaliśmy wpierw do Alençon- miejsca narodzin Tereski, a następnie do Lisieux, gdzie nasza mała Święta spędziła większość swojego życia, najpierw w uroczym małym domku zwanym Les Bouissonets, a następnie w Karmelu, gdzie spędziła 9 ostatnich lat swojego krótkiego życia. Czas spędzony w tym uroczym miejscu, u stóp relikwii św. Teresy tak w karmelitańskim klasztorze jak i w pięknej, wybudowanej specjalnie ku Jej czci Bazylice był dla nas wszystkich czasem duchowego wzrastania w radości i głębokim pokoju serc, które w szczególny sposób otwierają się w tym miejscu na szczodrą i delikatną miłość Boga.
Podczas naszej pielgrzymki nie zabrakło również miejsca na zwiedzenie pięknych gotyckich, katedr Francji: w Paryżu, Rouen i Reims. Dane nam było również uczestniczyć w pięknej monastycznej Liturgii w Jerozolimskiej Wspólnocie Monastycznej w starym klasztorze znajdującym się na szczycie Mont-Saint-Michel. Wdzięczni Bogu za łaskę pielgrzymowania pragniemy dziękować również świętej Teresce za Jej opiekę i duchowe towarzyszenie nam podczas naszej pielgrzymki, poprzez którą łączyliśmy się duchowo z naszymi misjonarzami karmelitańskimi pracującymi w samym sercu Afryki.

o. Paweł Urbańczyk, ocd


List O. Józefa

List O. Józefa
Droga Naszych czarnych braci i sióstr do wiary

Często w naszych spotkaniach z Przyjaciółmi misji i wszystkich sympatyków sprawy misyjnej słyszymy pytanie: jak Afrykańczycy się „nawracają” na wiarę chrześcijańską? Ogólnie biorąc, są dwie drogi, które prowadzą do  źródła łaski. Droga dla tych, którzy urodzili się w rodzinie chrześcijańskiej i droga katechumenatu, przygotowana dla tych, którzy urodzili się w rodzinie nie znającej Ewangelii, gdzie rodzice nie są ochrzczeni.
W związku z rozwojem szkół podstawowych coraz więcej dzieci uczęszcza do szkoły podstawowej, gdzie nauczyciele lub katechiści uczą religii katolickiej. W ten sposób dzieci rodziców chrześcijańskich przygotowują się do pierwszej Komunii św., do bierzmowania, a dzieci rodziców niechrześcijańskich przygotowują się do chrztu, który otrzymują w ostatniej klasie szkoły podstawowej, to jest w szóstej klasie. Gdy któreś dziecko, z różnych przyczyn  nie może kontynuować nauki w szkole, albo z braku miejsca w szkole, lub z braku pieniędzy na opłatę szkoły, wtedy może uczęszczać do katechumenatu, razem z dorosłymi by przygotować się do przyjęcia sakramentów. Mimo dużej ilości szkół podstawowych, wielu jest takich którzy nie poszli do szkoły. Dlatego Kościół zorganizował nauczanie w katechumenatach (rodzaj szkoły parafialnej), gdzie chcący otrzymać chrzest św. uczęszczają do tej szkoły raz lub dwa razy na tydzień/.Czas trwania nauki w katechumenacie wynosi 4 lata. Takich jest jeszcze wielu. Dla przykładu, w Wielką Sobotę tego roku, jak nigdy dotąd ochrzciliśmy 300 osób dorosłych. Wśród nowo ochrzczonych byli młodsi i starsi i tacy którzy żyli w związkach małżeńskich nie mając sakramentów.
Dlatego tego samego wieczoru po otrzymaniu łaski Chrztu św. odnowili przyrzeczenia ślubu, aby już jako chrześcijanie otrzymać sakrament małżeństwa. Takich par w naszej parafii było 40. Czasem mamy osoby które, jeszcze przed ukończeniem nauki w katechumenacie, chcą zawrzeć związek małżeński i otrzymać sakrament małżeństwa. W takim przypadku trzeba prosić biskupa o dyspensę. Oczywiście chodzi o te pary, gdy jedna osoba już jest ochrzczona, a druga nie. Być ochrzczonym to daje pewien status socjalny w społeczeństwie. Powiedzieć komuś: Uri umupagani, to znaczy jesteś poganinem, to znaczy ubliżyć mu, to go poniżyć. Trzeba wiedzieć, że ci którzy przygotowują się do Chrztu św. w katechumenacie, oprócz nauki religii, nauki prawd wiary, uczą się elementarnych zasad higieny osobistej, higieny w domu, uczą się prostych rachunków dodawania, odejmowania, mnożenia,  dzielenia. Uczą się też jak uprawiać na roli w ten sposób aby osiągnąć lepsze zbiory.
Aby zachęcić  do zbliżenia się do Chrystusa przez Chrzest św. wielu młodych zachęca swoich sąsiadów, kolegów, znajomych, którzy nie są ochrzczeni, aby podjęli wysiłek i weszli  na drogę do zbawienia, która prowadzi przez katechezę i naukę, a jest zwieńczona Chrztem św.
Na tej drodze do prawdziwej wiary w Chrystusa  w Kościele Katolickim jest jeszcze wiele przeszkód, zasadzek ustanowionych przez różnego rodzaju sekty. W ostatnich latach fenomen sekt stał się poważnym wyzwaniem dla Kościoła. Szczególnie dużo jest sekt pochodzenia protestanckiego. Coraz bardziej pojawiają się świadkowie Jehowy.
To zjawisko przynagla nas aby bardziej stawiać na dobrą katechezę, na większe wymagania od tych, którzy chcą za wszelką cenę się ochrzcić i to szybko.
Droga do zbawienia przez Chrzest św. jest otwarta dla wszystkich. Zielone światło zachęty i propozycji, aby wejść na tą drogę świeci się już od początku.
I wielu wchodzi na tę drogę. W tym roku kapłańskim my misjonarze przypominamy sobie pierwszo planowe zadanie posługi Kościoła, aby kierować, pouczać lub Boży nauką zdrową Ewangelii i uświęcać wiernych w fontannach sakramentów Kościoła, sami żywiąc się manną ukrytą Słowa Bożego i Eucharystii.

O. Józef Trybała,  Musongati  Burundi


Głos z Gahunga (Rwanda)

Głos z Gahunga (Rwanda)

List O. Marcina

Kraków 10.06.2009

Parafię pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego w Gahunga w diecezji Ruhengeri Ojcowie Karmelici Bosi objęli w 1986.  Pomieszczenia parafialne i dom klasztorny zostały zbudowane prze ekonoma diecezjalnego  przy szczególnym zaangażowaniu bpa. N. Phocena zamordowanego w czasie wojny domowej w Rwandzie  w 1994 r. W czasie zamieszek wojennych dom został dwukrotnie zniszczony i splądrowany. Ostatecznie misjonarze powrócili w 1997 r. Do roku 2009 było w tejże misji  6-ściu proboszczów karmelitańskich. Aby na nowo odbudować i ożywić parafię, Ojcowie włożyli dużo siły i troski odnawiając dom parafialny, biura, a zwłaszcza stacje misyjne tzw. katechumenaty. Dzięki pomocy sympatyków misji zbudowaliśmy 5 katechumenatów, gdzie się także spowiada  chorych, dzieci szkolne i odprawia msze św. Odnowiliśmy 4 szkoły podstawowe i szkołę gimnazjalną. Pytanie co jest największym problemem? To biedni, naprawdę biedni, którzy mieszkają w chatach z liści i śpią na grochowinie, oni są także chorzy. W górach u nas na wysokości 2000 m., noce są  zimne. Dzieci zziębnięte wychodzą już o 6 godz. rano aby się ogrzać w słońcu i są głodne. Pomagamy im ale nie wszystkim. Dożywiamy dzieci chore na awitaminozę i ludzi chorych na AIDS około 25 % w naszym regionie. Nasza praca skupia się na duszpasterstwie, na katechizacji. Około 400 ludzi przyjmuje chrzest, około 100 reguluje małżeństwa w ciągu roku. Mamy 10 –ciu katechetów na 16 tysięcy ochrzczonych. Są oni dobrze  przygotowani.
Parafianie maja za zadanie ich  utrzymać, kupić naftę do świec i komunikanty oraz wino mszalne. Dzięki zapobiegliwości ojców misjonarzy i waszej  życzliwości, możemy się poszczycić, że nasza misja jest w czołówce diecezji, chociaż brak nam wody i prądu.
Co jest radością misjonarzy może każdy z Was zapytać? Radością jest udzielanie sakramentów a zwłaszcza chrztu katechumenom. Zwracamy się do wszystkich sympatyków  misji o pomoc modlitewną za nasze zdrowie, aby nam nie zabrakło sił
i radości misyjnej.

O. Marcin Sałaciak, Gahunga/Rwanda