Deszcz to więcej niż pieniądze – O. Bartłomiej Kurzyniec

Niedziela Misyjna – 20 października 2002 r.

Gdy padają te ulewne deszcze to ma się wrażenie, jakby pieniądze z worka się sypały. To więcej niż pieniądze. Gdyby Bóg z niebios poskąpił deszczu na nic by się grosz przydał na ziemi. Deszcz to więcej niż pieniądze, ten zwykły deszcz. Nie tylko w Afryce, ale na całym świecie deszcz jest błogosławieństwem Boga i Jego dobrodziejstwem.

Przyjaciele Misji Karmelitańskich,
Moi z Patronatu Misyjnego,
Bracia i Siostry. Chłopcy i Dziewczęta!

W popołudniowej godzinie łaski Bożego Miłosierdzia widzę Was i każdego z osobna pozdrawiając Imieniem Jezusa i Maryi. Pada ulewny deszcz tropikalnej pory mokrej. Wybierałem się do ogrodu posadzić kapustę, kalarepę, brukiew… Ogórki już kwitną i zawiązują się. Botwinkę z buraczków już wkrótce będziemy kosztować. Na marchew jeszcze trzeba poczekać. Ziemniaki będą w połowie grudnia. Trudno wyliczyć, wszystko tu rośnie. Ziemia jest urodzajna bo wulkaniczna. Powróciłem do misyjnej izdebki i piszę.

Gdy padają te ulewne deszcze to ma się wrażenie jakby pieniądze z worka się sypały. To więcej niż pieniądze. Gdyby Bóg z niebios poskąpił deszczu na nic by się grosz przydał na ziemi. Deszcz to więcej niż pieniądze, ten zwykły deszcz. Nie tylko w Afryce, ale na całym świecie deszcz jest błogosławieństwem Boga i Jego dobrodziejstwem.

Patrzę przez okno na ogród. Widzę, że kury z kogutem białym też nic nie robią. Schroniły się pod gęstym świerkiem i w ciszy patrzą jak deszcz pada. Rolnik nie ma pracy pod dachem./ Pracuje pod gołym niebem. Gdy pada z nieba chroni się pod dach i patrzy na świat nie przez okno, bo rzadko są większe okna w domkach ale spod strzechy patrzy. Stało się to zasadą nawet dla tych, co pracę mają pod dachem, co pracują z komputerem na kolanach w biurach i bankach. Jak deszcz pada to się nie robi. Jest on odetchnięciem nawet i drzemką dla wszystkich. Kury po świerkiem napatrzone ulewą zaczynają drzemać. Od czasu do czasu poruszają się ocknięte gdy im ciężka kropla za kark spadnie i na grzebień. Nasza Ojczyzna też ma tradycje rolnicze i my też wiemy, że dobrze się śpi i odpoczywa jak deszcz leje. Nie tylko na wsi ale i w mieście też.

Ostatniego września pojechałem do naszego miasta wojewódzkiego i biskupiego Ruhengeri z samochodem do warsztatu, bo urwałem śrubę na dziurze. W godzinie odpoczynku (siesta 13-14) poszedłem się pomodlić do Matki Boskiej Fatimskiej, pod murami katedry Ruhengeri. Przyszły dwie dziewczynki. Pierwsza klasa. Ubrane w niebieskie sukienki. To ubiór szkolniaków i kolor też. Jedna była z plecaczkiem czerwonym w żółte misie wymalowanym. Kieszonka otwarta bo zamek się popsuł. Za nimi przyszła może czteroletnia siostrzyczka. Usiadły. Małą też usadziły jak przystoi w kościele katolickim. Porozglądały się, posiedziały. Nie ruszały wargami jak ja, chociaż obserwowały moje zachowanie.

Wychodząc jedna uklękła do wyjścia. Pomyliła kierunki obecności Jezusa w tabernakulum. Dla niej ważne było uklęknięcie. Nie wszystko człowiek da radę zrozumieć to co robi, dlaczego coś robi. Po prostu robi, bo tak trzeba. Nieraz po latach przychodzi zrozumienie. Jeśli się nie staniecie jak te dziewczynki… przypomniało mi się ostrzeżenie Jezusa. Bożego Królestwa nie zrozumiem, coś trzeba robić by je posiąść. Wyszły. Jednej pomachałem ręką. Za chwilę druga wróciła. Posiedziała i gdy wychodziła wyczułem, że i ona też chciała bym jej pokiwał. Pomachałem jej. Ona też odpowiedziała, bo po to się wróciła. Malutka nie wróciła, bo ona jeszcze mniej rozumie niż starsze. A może jest jeszcze tak mała, że nie potrzebuje uznania. Dzieci się chwalą między sobą, jedne przed drugimi co otrzymały. Gdy jednej pomachałem ręką, druga wróciła. Czy ja się chwalę Jezusowym Królestwem by inni też do niego weszli i powrócili tak jak te dziewczynki się zachowały. Idź, Jezus też ciebie dostrzeże, popatrzy łaskawym okiem, okiem miłosierdzia i zrozumienia, doceni miłość i odwagę. Będziesz potem opowiadać żeś spotkał, że pomachał ci ręką… tak jak te dzieci. Troje dzieci z Fatimy i troje dzieci z Ruhengeri kochają Maryję aż do dziś.
Powiecie jak ja się modliłem w tej kaplicy? Modliłem się też tak jak te dzieci. Jeśli się nie staniecie jak te dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego, powiedział mi Jezus tego popołudnia. Czekacie na wieści z mojego głoszenia Ewangelii. Dziś piszę czego mnie te dzieci nauczyły.

Przestało padać. Kury się wyniosły spod świerka. Dzieci ze Szkoły Podstawowej też wybiegły z klas. Słyszę ich hałas. Idę zobaczyć co się dzieje w ogrodzie. Dochodzi godzina szesnasta. O godzinie osiemnastej będzie się ciemnić. Pod wieczór przy misyjnej kapliczce Matki Boskiej mamy różaniec.

Moi Drodzy powracam do was pod wieczór dnia Pańskiego. Dziś w naszym misyjnym kościele pod Wulkanem kazania na wszystkich Mszach św. głosił Ojciec Święty Jan Paweł II. Uczynił to przez swój list pasterski z okazji Niedzieli Misyjnej. Nie wstydźmy się Ewangelii i nie bójmy się świadczyć, że jesteśmy chrześcijanami – wyznawcami Jezusa.

Wyrażam każdemu z Was wdzięczność za waszą misyjną wrażliwość i za troskę o ciało i duszę człowieka z krajów misyjnych. Jezus, który jest z nami aż do skończenia świata w swoim dziele zbawienia niech będzie naszą nagrodą. Zapada noc pochmurna. Popołudniu też padało. Jezusowi i Maryi Wad powierzam. Na jesienne wieczory posyłam trochę ciepła i uśmiechu afrykańskiego słońca.

Rwanda – Gahunga
Wasz brat Bartek – Jaśko