wrzesień 2003 r.
Jeden prosi o żywność, bo nie ma czym nakarmić żony i dzieci, ponieważ rebelianci podczas napadu spalili wszystko. Inny prosi o pomoc finansową, ponieważ nie ma czym opłacić pobytu w szpitalu swego chorego dziecka. Inni zaś proszą o jakąś odzież, ponieważ została skradziona przez bandy złodziei.
Moi Drodzy! Przez Wasze zaangażowanie w sprawy misji jesteście nam bardzo drodzy. I dlatego chcemy dzielić z Wami troski, radości, trudności i niepowodzenia.
Piszę zatem do Was ten list, aby przekazać Wam nieco wiadomości z terenu naszej pracy misyjnej. A ściśle mówiąc z naszej parafii Musongati w Burundi.
Stan wojny, trwającej już od wielu lat w Burundi między rebeliantami a stroną rządową, niesie za sobą zniszczenie, nienawiść i zubożenie ludności. I co nas przeraża szczególnie to, to, że nie widać perspektyw zakończenia konfliktu. Po prostu nie ma szczerej woli politycznej, aby to mogło nastąpić.
W tej sytuacji Kościół poprzez swoich misjonarzy spełnia rolę Dobrego Samarytanina niosąc pocieszenie i pomoc cierpiącej ludności, która ponosi najdotkliwiej skutki idiotycznej wojny. Można śmiało powiedzieć, że parafie są jedynymi miejscami gdzie człowiek głodny i nagi może spodziewać się jakiejś pomocy. W naszej parafii prawie codziennie spotykamy się z nędzą ludzką. Ludzie pukają do furty klasztornej prosząc o pomoc. Jeden prosi o żywność, bo nie ma czym nakarmić żony i dzieci, ponieważ rebelianci podczas napadu spalili wszystko. Inny prosi o pomoc finansową, ponieważ nie ma czym opłacić pobytu w szpitalu swego chorego dziecka. Inni zaś proszą o jakąś odzież, ponieważ została skradziona przez bandy złodziei. W miarę możliwości pomagamy wszystkim. Jest to jednak możliwe dzięki pomocy naszych dobrodziejów. Bez niej nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek działalności charytatywnej. Dlatego przy tej okazji pragnę Wam podziękować bardzo serdecznie za każdy dar serca. Niech Pan w dobroci swojej wynagrodzi Wam stokrotnie, za wszelkie dobro, które uczyniliście wspaniałomyślnie tym, którzy nic nie mają. Trudna sytuacja polityczna nie sprzyja również pracy duszpasterskiej. Jakże często działania wojenne uniemożliwiły nam wyjazd z posługą duszpasterską do wiernych oddalonych od parafii o wiele kilometrów. Pomimo tego trwamy, mając świadomość, że Pan Jezus jest pośród nas. On nas umacnia i posyła nas, abyśmy umacniali w wierze naszych czarnych braci. Tłumy wiernych uczestniczących we Mszy św., przystępujących do sakramentów świętych, mówią nam, o potrzebie bycia z naszymi wiernymi, właśnie teraz! Nasz trud misyjny, naszych wiernych i cały Kościół w Burundi polecam Waszym modlitwom, bo tylko Pan może przemienić serce człowieka i dać jemu trwały pokój. Dziękuję Wam, za Waszą solidarność braterską z naszymi czarnymi braćmi, które wyraża się przez pomoc materialną, tak wspaniałomyślnie napływającą do naszego Biura Misyjnego.