Wulkany – Gahunga, 19 czerwiec 2003 r.
Coś tu chłopie dzisiaj jadł, coś pił? Domyślam się co będziesz miał na kolację jak do chałupy dojedziesz już po zachodzie słońca. Czeka na ciebie żona z dziećmi i z miską fasoli z kukurydzą ugotowaną. Bez soli, bo na to często ci brak i nie zawsze stać.
Moi Drodzy z Rodziny, z Patronatu misyjnego, z misyjnej przyjaźni!
Każdego z was jakoś chcę zobaczyć i pozdrowić Imieniem Jezusa, który za nas cierpiał rany. U nas w Rwanda czas Adwentu i czas Wielkiego Postu okres ulewnych i urodzajnych deszczów. Ludzie przekopują Rwandę motykami, nie uświadczysz ani konia, ani pługa, ani traktoru. Dziś widziałem jak ludzie zza głowy kopali ugor. Popołudniu wróciłem ze spowiedzi. W Wielkim Poście wierzący korzystają z łaski zbawienia, jak ziemia korzysta z deszczu. Uprawiona wyda plon. Dla psychicznej równowagi poszedłem do ogródka by też pokopać i posadzić fasolę szparagową. Odgonił mnie deszcz. Stąd zabrałem się by do was napisać moje Siostry, moi Bracia, moje Dzieci, Chłopcy i dziewczęta, Listy od Was dochodzą. To nie poczta zawala, to ja nie nadążam.
Mając za sobą 50 lat życia, 25 lat kapłaństwa, przeleczone depresje staram się zachować pewien rytm życia. Na ogół połowę dnia poświęcam na duszpasterstwo, to wysiłek umysłu i serca. Popołudnie zajmuje mi praca w ogródku, przy domu, przy kuchni. Wtedy odpoczywa głowa, pracują ręce. Na taki luksus mogę sobie pozwolić w Afryce. Wieczorem nie potrafię ani czytać, ani pisać. Chodzę wcześnie spać, usypiając z małym cumlem tisercinu (6 mg). Dlatego tak długo musicie czekać na wieści o moim życiu misyjnym.
Jezus prosi mnie, prosi Każdego, bym się poprawił w Wielkim Poście i na Wielkanoc. Więc się poprawię Ty mi łaski dodaj, z grzechów moich szczerze wyspowiadam. Widzę to u naszych chrześcijan. Buduję się ich wiarą. Modlą się więcej. W niedzielę na ofiarowanie sypią groszem, inni fasolą, kukurydzą czy ziemniakami. Czynią to, by spełnić zalecaną przez Jezusa jałmużnę dla biedniejszych. Po Mszy św. zostają na długą, bo śpiewaną Drogę Krzyżową. Katechumeni z przeżyciem i powagą boskich tajemnic uczestniczą w ceremoniach modlitewnych. Przygotowują się do Chrztu św. na Wielkanoc. Ich życie mnie poucza i w świetle Ewangelii daje mi myśli do wielkopostnych kazań.
Wczoraj wracałem na nogach z sąsiedniej parafii Kinoni (31 marca 2003) już pod wieczór. W drodze mijam się z ciężkim transportem. Mały transport – lekki, to noszenie ciężarów na głowie. Ciężki transport to wożenie na tragaczu lub dużych eukaliptusowych hulajnogach fasoli, ziemniaków, cegieł, piasku, gliny na budowę. Wożą też i powiązane świnie na rzeź. Spotkałem mężczyznę, który pchał tragacz załadowany workiem 100 kg fasoli. Kamienie wulkaniczne stawiają mu się sztorcem – kantem. Oczy wytrzeszczył nie ze zdziwienia, że Białego zobaczył na nogach w szczerym polu, ale ze zmęczenia. Pot obmywa mu twarz. Nie daje świeżości, bo ten pot też jest zmęczony. Całą drogę się z niego leje. Obmyta twarz własnym potem nie jaśnieje. Od zmęczenia jeszcze bardziej pociemniała. Coś tu chłopie dzisiaj jadł, coś pił? Domyślam się co będziesz miał na kolację jak do chałupy dojedziesz już po zachodzie słońca. Czeka na ciebie żona z dziećmi i z miską fasoli z kukurydzą ugotowaną. Bez soli, bo na to często ci brak i nie zawsze stać. Byłem mu gotowy choć trochę pomóc. Drogi nasze się mijały. Chociaż wszyscy zdążamy w jednym kierunku – do Boga w niebie, to jednak każdy ma swoją drogę. Doradzałem mu tak jak ja to robiłem. By do rączek tragacza dowiązał powróz i ciężar przerzucił na barki, a nie na ręce. Nie zrozumiał za mało czasu na naukę. Idąc przed siebie myślałem: to jest jego życiowa i krzyżowa droga zarazem w Wielkim Poście 2003. Tym razem Jezus pomaga mu pchać ten tragacz i nieść krzyż. Nie pytałem czy ochrzczony, z jakiego wyznania. On ze swoim transportem ciężkim jest na drodze zbawienia, na drodze do Domu.
Powracam do was w słoneczny poranek. Powiecie już po wszystkim. Jest już daleko po poście i po Wielkanocy. Pascha Chrystusa się nie kończy. Kończy się tylko okres paschalny. Stąd życzenia wielkanocne nawet w lecie są aktualne. Stąd życzę Wam byśmy z wiarą spożywali Paschę Jezusa we Mszy św. i z nadzieją oczekiwali Jego przyjścia. Czas letni i wakacyjny przeżywajmy z Różańcem w ręku. To on w umyśle i w sercu uprzytamnia nam, że Pascha Jezusa się nie kończy i na Boże Ciało będziemy Ją spożywać i w procesjach kolorowych będziemy Ją wyznawać.
Posyłam Wam gorące słońce. Wy zaś poślijcie nam trochę deszczu. U nas w lecie deszcz nie pada. Będzie cudownie jak deszcz spadnie. Człowieka z taczkami – tragaczem nie spotkałem drugi raz. Wdzięczny za wasze misyjne serce:
Rwanda – Gahunga
Wasz O. Bartłomiej – Jaśko