Słońce wstało i o dziwo, nie zagniewało się – O. Bartłomiej Kurzyniec

Rwanda-Gahunga, 29 czerwiec 1998 r.

Pisać o śmierci Kościoła w Rwandzie, to tak jakby przyjechać do Rwandy w nocy i twierdzić, że w tym kraju słońca nie ma, bo jest ciemno. Trzeba poczekać do rana, byś przeżył wschód słońca dający życie po ciemnościach nocy.

„Serce Jezusa Pokoju i Pojednanie nasze…”
Siostry i Bracia jednego Ducha, Ducha Ojca i Ducha Syna!

Pozdrawiam Was, Przyjaciele Misji i Każdego, któremu dostanie się do rąk ten list; pozdrawiam imieniem Jezusa i Maryi. Dziś uroczyście czcimy św. Piotra i Pawła Apostołów pierwszego wieku, […]. W tę uroczystość 22 lata temu żegnała mnie rodzinna Parafia w Targanicach. Parafia położona w Małym Beskidzie pod górą Jawomica, na turystycznym szlaku do Porąbki na Żar i na Przełęcz Kocierską. Robi się zmierzch. Słońce zachodzi za wulkany. Dziś zamglone, jakby zapłakane, bo znów było świadkiem wojennych potyczek w naszym regionie. Zachodzi jakby niespokojne, co zastanie rano, po nocy.

Ciekawi jesteście, co z zachodzącym słońcem, czy wstało następnego dnia? Wstało! O dziwo, nie zagniewało się. Wstało uśmiechnięte, wypoczęte, dając promienie nadziei i zaufania dla nas, że dziś będziemy lepsi. Tak jak świeci dla wszystkich – wschodzi nad dobrymi i nad złymi – szansa dla każdego – tak jest świadkiem dobrych i złych czynów człowieka. O złych nie chcę pisać, bo tylko dobre czyny nas budują.

Na co patrzyło słońce, na co patrzył nasz dobry Bóg w regionie wygasłych wulkanów? (choć nigdy nic nie wiadomo – mówi Mały Książe). W uroczystość Serca Pana Jezusa (w Rwandzie obchodzi się w niedzielę) 70 dzieci naszej parafii Gahunga przyjęło po raz pierwszy Pana Jezusa w Eucharystii. Przyszły nie w białych kolorach. Każde było ubrane według swego koloru. Powiecie: „to ładnie musiało wyglądać” – kolorowo. Były w kolorach możliwości rodziców. Najbardziej prezentowała się para zielonych, przechodzonych w Europie śniegowców. Jedno czy drugie miało białą sukienkę do pierwszej Komunii św., (może polskiej dziewczynki). Wszystkie odróżniały się kolorowymi różańcami na szyi. Jednemu chłopcu nawet i tego koloru różańca zabrakło. Był w takim kolorze, że gdy przyszło do zdjęcia, to ustawiający do fotografowania, odsunął go nie chcąc wierzyć, że on też przyjął Komunią św. Był razem z innymi obok mnie. Po wszystkim dałem mu różaniec, pytając trochę więcej o jego sytuację. Jemu brakło i będzie brakować jednego koloru przez całe życie. To kolor szczęśliwych oczu, to kolor roześmianej twarzy rodziców. Rodzice już odeszli do nieba. Nie uczyniłem tego w dniu Pierwszej Komunii św., czynię to teraz. Maryjo, opromieniaj go kolorem Twojego Niepokalanego Serca, serca Matki. Opromieniaj inne dzieci bezdomne i sieroty, nie tylko naszej małej ojczyzny pod wulkanami, ale całego świata.

27 czerwca słońce towarzyszyło nam od samego rana, udającym się do katedry w Ruhengeri. Przybyło do niej 12 biskupów (ks. bp Stanisław z Burundi, dwóch z Ugandy, ks. bp Nuncjusz Juliusz – Polak), przyszło 70 kapłanów, siostry, bracia zakonni, chrześcijanie. Podczas tego zgromadzenia Kościoła w Rwandzie został odczytany list Ojca św. Jana Pawła. Tym listem Ojciec św. mianował Ks. Kizito, biskupem i pasterzem diecezji Ruhengeri. Następnie słońce przez okna katedry (bez witraży) przyglądało się ceremonii święceń biskupich.

W niedzielę, 5 lipca słońce zatrzymało się nad naszą parafią i towarzyszyło 110 katechumenom w przechodzeniu z ciemności do światła. Był to chrzest dorosłych. Była to niedziela Paschy. Pascha Jezusa w Eucharystii i Pascha katechumenów ze śmierci do życia łaski: nadziei, wiary i miłości.

W następną niedzielę (12 lipca słońce było świadkiem zesłania Ducha św. Nowo wyświęcony ks. bp Kizito przyjechał do naszej parafii, aby udzielić sakramentu bierzmowania 100 chrześcijanom. Dał im moc Ducha św., aby byli świadkami daru wiary, nadziei i miłości, jaki na chrzcie św. otrzymali. Jest jeden symboliczny obraz, na który słońce patrzy z bólem. Patrzy, jak w niektórych okolicach płaczą małe drzewka eukaliptusowe czy cedrowe, jak płaczą małe pnie bananowe, bo dużo drzew i dużo pni wycięto. Wycięto dla bezpieczeństwa, by wróg się nie czaił. Podobnie jak świat światem, dzieje się z ludźmi dla spokoju. To nie przyniosło światu świętego spokoju. Przynosi to niepokój.

Moi Drodzy, ostatnimi laty niektórzy dziennikarze pisali wiele o Rwandzie. Nie pominęli i pisać o małym Kościele. Pisali, że Kościół w Rwandzie na skutek wojny został pogrzebany, że misje poniosły niepowodzenie. Pisząc ten list chciałem Warn ukazać, że Kościół w Rwandzie żyje. Nie zna śmierci Pan żywota, Pan Kościoła. Nie zna śmierci Kościół Jezusa, nie zna śmierci każdy człowiek obmyty Krwią Jezusa, obmyty wodą życia we chrzcie św. Siostro i Bracie i ty nie znasz śmierci. Dzięki Tobie Jezu, śmierć moja będzie przejściem do Ojca, a nie unicestwieniem. Pisać o śmierci Kościoła, to tak jak przyjechać do Rwandy w nocy i twierdzić, że w tym kraju słońca nie ma, bo jest ciemno. Trzeba poczekać do rana, byś przeżył wschód słońca dający życie po ciemnościach nocy. W dziękczynieniu przed Bogiem za życie, które się nie kończy, za życie Kościoła w Rwandzie, za słońce Jezusowego zmartwychwstania myślę o Was, którzy udzielacie się misyjnie w naszej Ojczyźnie. Udzielacie się przez dar waszej wiary żywej, przez dar modlitwy, przez dar waszych serc i owocu pracy rąk waszych. Nie zniechęcajcie się wieściami o śmierci. Macie udział w życiu Kościoła, który ma jeden wiek życia w Jezusie – 100 lat ewangelizacji.

Sercu Jezusa, Niepokalanemu Sercu Maryi Was polecam. Niech Bóg wynagrodzi stokrotnie waszą misyjną troskę. Życzę miłych i słonecznych wakacji, by słońce patrzyło na wasze dobre czyny.

Z błogosławieństwem wasz brat i ojciec Bartłomiej
misjonarz z Burundii i Rwandy