MISJA Czcigodnej Służebnicy Bożej KUNEGUNDY SIWIEC wczoraj i dzisiaj – cz.3

Rozważanie inspirowane fragmentem homilii z Mszy Świętej inaugurującej pontyfikat ojca świętego Leona XIV

” … kochać swoich braci i siostry „więcej”, czyli składając ofiarę życia za swoich braci i swoje siostry”.

        Wracali całą gromadą. Radośni, rozmodleni, pełni dobrych wrażeń. Jedni rozemocjonowani wymieniali między sobą doświadczenia duchowe, estetyczne, muzyczne. Inni milczący, rozważali w sercach tajemnice spotkania z Bogiem w spowiedzi i Komunii świętej. Niektórzy, pełni wdzięczności, co jakiś czas wyciągali z zanadrza Szkaplerz, by spojrzeć nań, ucałować i na powrót wsunąć na piersi. To pątnicy stryszawscy i z okolicznych przysiółkow wracali z uroczystości odpustowych Matki Bożej Szkaplerznej od ojców karmelitów z Wadowic. Czas był sposobny, przecież zakończyli pomyślnie sianokosy, zwożąc na drabiniastych wozach lub ze stromizn ciągnąc w płachtach pachnące kopy wysuszonych traw i ziół na zimowy pokarm dla krów i owiec. Teraz przygotowywali się do żniw i troska o dobrą pogodę, o wysuszone kłosy, o wystarczającą ilość chleba, przepełniała ich serca.

          Do Matki Bożej szli dziękując za opiekę i prosząc o wstawiennictwo u Boskiego Syna – Jezusa. Wśród części pątników, tej bardziej milczącej szła Kundusia. Rozważała usłyszane w sercu słowa Matki Najświętszej: „Córko moja, pilnie wykonuj życzenia Syna mojego. Często zwracaj się do obecności Bożej, z prośbami za grzeszników o zbawienie dusz. Składaj ofiary ile możesz, wynagradzaj krzywdy wyrządzone przez grzeszników. Bądź pokorna, uprzejma, łagodna, cierpliwa.”

          Wybrzmiewały też w niej nieustannie usłyszane po przyjęciu Komunii Świętej, słowa Pana Jezusa: „Módl się za świat cały, pomagaj mi ratować dusze! Gdybyś wiedziała, jak świat jest wzburzony i ile dusz ginie!”

          Kundusia kochała Jezusa całym sercem, a żyjąc w ścisłym zjednoczeniu z Nim starała się zrozumieć, jak bardzo Serce Jezusa pełne jest bólu z powodu zatracania tak wielu dusz, które idą na potępienie. Modlitwą, cierpieniami, ofiarami, starała się pomagać Temu, który trawiony nieugaszonym pragnieniem, nieustannie ją przynaglał do wykorzystywania każdej chwili darowanego czasu.

          Po rozmowie ze spowiednikiem i Stryszawskim księdzem proboszczem, absolwentka sidzińskich kursów katechetycznych, organizuje w swoim domu lekcje religii dla dzieci. Opowiada o życiu Świętej Rodziny, o uczciwej pracy ciesielskiej św. Józefa, o zajęciach domowych Matki Najświętszej, która chętnie służyła pomocą sąsiadom. Najwięcej jednak ciekawych obrazów, przed zasłuchaną dzieciarnią, słowem malowała Kundusia o Dzieciątku Jezus, o Jego posłuszeństwie Rodzicom, o pilności z jaką uczył się katechizmu. Prosiła też dzieci, aby w swoim postępowaniu i zachowaniu naśladowały małego Jezusa, który chociaż był Bogiem, to jednak pomagał mamie Maryi w domu i ziemskiemu tacie Józefowi w warsztacie. Dzieci bardzo lubiły słuchać łagodnego głosu Kundusi, który był pełen gorącej miłości do Pana Jezusa i do nich, do dzieci. Przysuwały się dlatego jak najbliżej, aby doświadczyć jej gestów pełnych troskliwej miłości. A ona; a to pogłaskała jakąś zmartwioną główkę, a to wsunęła do kieszonki kawałek podpłomyka, oscypka, czy garść suszonych jabłek, a to któreś bardziej zmarznięte otuliła własną chustą, aby się rozgrzało. Tę dobroć serca Kundusi, te barwne opowieści dzieci zapamiętywały na całe życie i jako dorośli, mający już swoje rodziny opowiadali i przekazywali je następnym pokoleniom.

          Młodzież, przychodząca na nauki do bierzmowania, znajdowała u Kundusi zrozumienie dla poziomu swojej wiedzy religijnej. Jej proste wyjaśnienia trudnych, zawiłych spraw wiary katolickiej, oparte na rzeczywistości w jakiej żyją, ułatwiały zrozumienie. Na przykład bierzmowanie, tłumaczyła, to jest jak ta belka w domu, która podtrzymuje i zwieńcza cały dach, a u nas nazywa się bierzmo. Zapytywała przed czym dach chroni i zabezpiecza oraz czy wypełniałby swoje zadania, gdyby nie scalało go, podtrzymywało i jednoczyło wysiłki oporu przed wichurą właśnie to bierzmo? Tak samo jak ta belka; Sakrament bierzmowania umacnia wiarę, jednoczy siły do walki z grzechem, broni przed zwątpieniami, dodaje odwagi i mocy w zachowywaniu Przykazań Bożych.

          Zgłaszają się też do Kudusi narzeczeni, których uczy odpowiedzialności za siebie nawzajem i za dzieci, które się narodzą. Tłumaczy też ważność i wielkość Sakramentu Małżeństwa oraz, że to sam Bóg przyjmuje ich przysięgę małżeńską i zapisuje ją w niebie. Zachęca do życia w przedmałżeńskiej czystości, ale też wyjaśnia, na czym polega czystość pożycia małżeńskiego. Z miłości do Serca Jezusowego mówi narzeczonym o miłości Boga do nich i o oddaniu swojego małżeństwa pod opiekę tego kochającego Serca.

          Ludzie, którzy dawno zagubili drogę do Boga, przychodzą ze swoją biedą do rozumiejącej ich Kundusi. Są pełni wiary, że jakoś ich do Boga doprowadzi i na dobrą drogę wprowadzi. Często przychodzący po pomoc wychodzili od Kundusi spoceni, zmordowani, zawstydzeni, ale pełni nadziei, że Miłosierny Bóg ich kocha i przebaczy grzechy. Trzeba je tylko samemu do Miłosierdzia Bożego wrzucić przez Sakrament pojednania.

          Górale cenili Kunegundę za żarliwość i rzetelność z jaką przyprowadzała ich do miłującego Boga, za tę pogodę ducha, i uprzejmość z jaką traktowała przychodzących. Tłumaczyła z prostotą o miłości Boga do człowieka, o znaczeniu Eucharystii i Sakramentów. Sama dawała przykład wielkiej czci do Pana Jezusa i Matki Najświętszej. Uświadamiała też przychodzących, jak bardzo Serce Jezusa cierpi przez każdy, nawet najmniejszy grzech.

           Dlatego wciąż modliła się za grzeszników, tym bardziej, że Jezus nieustannie ją do tego zapraszał i zachęcał: „Córko moja najmilsza schowaj mnie do serca swego przed grzesznikami. Miłość wzgardzoną ofiaruj Ojcu Niebieskiemu, aby wyprosić Miłosierdzie Boże. I łzy moje ofiaruj Ojcu Niebieskiemu przez Matkę moją, dla wyjednania miłosierdzia. Wiele, dużo dusz można zbawić przez to. Swoje krzyże i cierpienia łącz z miłością moją… Ja jestem zawsze z tobą, z tobą się modlę, pracuję, cierpię i zawsze z tobą pozostaję…”

          Wszystkie struny zasłuchanego serca Kundusi zamierały. Na potępienie idą ludzie, którzy gardzą miłością Boga. Trzeba więc, by ktoś kochał za tych ludzi. Trzeba kochać za drugiego, za dziesięciu, za stu, za miliony. Trzeba kochać i dawać dowody tej miłości. Ale jak? Ale przez co?

          Przez miłość w cierpieniu – słyszy Kundusia i wzorem Maryi z Nazaretu wypowiada swoje 'tak” na wszystko, co Bóg ześle. I Bóg przyjął Kundusiną zgodę i zszedł do siwczańskiej kotliny i pozostał na zawsze. A Kundusia przyjęła i umiłowała cierpienie, które złączone z cierpieniem Oblubieńca wypraszało zbawienie dusz oraz umocnienie dla kapłanów. Przez 7 długich lat ofiarowanym cierpieniem odpowiadała na prośbę Jezusa wyrażoną w słowach, które zapisal ks. Bronisław Bartkowski – spowiednik Kundusi: Żaden żebrak nie wyciąga tak ręki o kawałek chleba, jak Ja wyciągam ręce do dusz wybranych po ofiary, choćby najmniejsze. Przez nie zbawiam dusze.

          Cierpiąca Kundusia posiadała skarb bardzo dla niej cenny; mały krzyżyk misyjny, przy którym odprawiała raz w tygodniu Drogę Krzyżową. Z rozważania Męki Pańskiej czerpała siłę do znoszenia własnej męki.

          W tym ostatnim okresie życia wielką pomoc świadczyły jej siostry Zmartwychwstanki, które zaproszone do Siwcówki, ochotnie podjęły wieloraką posługę i do tej pory tam zamieszkują i pracują. Omadlają i goszczą przyjezdnych w domu zakonnym wybudowanym na Kundusinych gruntach.

          A Kundusia coraz więcej miejsca zajmuje w pamięci i w sercach sióstr i braci ze Wspólnot Świeckiego Karmelu.

          Pozwólcie że zakończę wierszem o moim spotkaniu z Kundusią:
Sen
Siostrę moją Kundusię
spotkałam gdzieś na Pasterce
w makowskiej pięknej chuście
rozkochane miała serce

Po szkaplerzu mnie poznała
żem z jednej Rodziny
spracowaną dłoń podała
wiodąc do Dzieciny

Za mało masz pokory – mówiła
i takiej codziennej cierpliwości
osobie która ci dokuczyła
najpiękniejszy uśmiech poślij

Za grzeszników módl się wiele
wsłuchaj się w Matkę Najświętszą
ja cierpienia z tobą dzielę
..i snu koniec… za ścianą płacze dziecko…


Opracowała i czytała Wanda Bigaj OCDS Czerna

PS. W następnych częściach pragnę rozważyć temat związany z misją Kundusi dzisiaj.

Tej i poprzednich części można wysłuchać: