WIELKANOC 2004 (21)

AMAHORO to w Burundi znaczy pokój

Wielkanoc 2004 (21)

Gdy dwa słonie ze sobą walczą, wtedy cierpi pod nimi trawa.

(przysłowie afrykańskie)

Dość tego! Wojna musi się skończy! Musimy umieć wyrzec się przemocy. Mamy obowiązek i prawo zabiegać o pokój.

Apel biskupów o pokój w Sudanie

W numerze:
  • Kochani Przyjaciele
  • Zamordowano Nuncjusza Apostolskiego w Burundi.
  • Wywiad z o. Sylwestrem Potocznym
  • Kronika misyjna z czasu wojny
  • Męczęństwo za wiarę pewnego małżeństwa
  • Praktyka w Afryce
  • Historia bractwa szkaplerznego w Kigali
  • Młodzież i dzieci z Olkusza
  • Misyjne nowiny

Kochani Przyjaciele

Miło mi, że nie tylko w moim imieniu, ale i w imieniu naszego Przełożonego i całej wspólnoty karmelitańskich misjonarzy w Burundi i Rwandzie, przypadło mi przekazać Wam wyrazy naszej serdecznej łączności z Wami i wdzięczności za duchową, moralną i materialną pomoc, którą nam świadczycie. Doświadczamy naprawdę bardzo mocno tej Waszej pomocy, nie tylko tej widzialnej – materialnej, ale także (i to szczególnie!) tej niewidzialnej!

Myślę, że każdemu misjonarzowi, gdy spotyka się z sytuacjami, które mogłyby go załamać czy zniechęcić, świadomość, że są ludzie znani mu i nieznani i jest ich dużo, którzy darzą go tak wielkim zaufaniem i jakoś na niego liczą, jest bardzo wielkim umocnieniem i zachętą.

A jesteśmy świadomi, że dopiero po drugiej stronie, w Niebie, dowiemy się w pełni jak wielu z Was, i jak bardzo, wspomagało nas poprzez modlitwę, poprzez ofiarę swych cierpień i cierpliwego znoszenia różnych przeciwności. Są nieraz sytuacje, w których w pewnej mierze możemy domyślać się tej Waszej czysto duchowej pomocy!

Na pozostałe jeszcze dni Wielkiego Postu, zwłaszcza na Wielki Tydzień, oraz na Dzień Zmartwychwstania Pańskiego życzę Wam Wszystkim (i sobie też!) obfitości łask od Chrystusa Pana, który cierpiał i umarł za nas na Krzyżu, ale na nasze szczęście (Wieczne Szczęście!) ZMARTWYCHWSTAŁ ALLELUJA!

Wasz brat Jan Kanty od Św. Teresy


Zamordowano Nuncjusza Apostolskiego w Burundi.

Podajemy fragmenty z homilii o. Prowincjała podczas Spotkania Opłatkowe z dobroczyńcami Misji i w intencji śp. Nuncjusza Michaela Courtney’a, poświęcone postaci i okolicznościom smierci nuncjusza.

Milcz, ucisz się! Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. (Mk 4, 39)

 Siostry i Bracia w Chrystusie, przyjaciele Misji Karmelitańskich

Nasze dzisiejsze doroczne spotkanie, pragnie być spotkaniem modlitewnym i przyjacielskim – wszak jesteście przyjaciółmi naszych misji, spotkaniem radosnym, ale równocześnie spotkaniem, w którym obok klimatu radości Bożego Narodzenia jawi się paschalny klimat tajemnicy śmierci i życia wiecznego, albowiem pragniemy dziś wspomnieć i ogarnąć naszą modlitwą, w trzydziestym dniu po jego męczeńskiej śmierci, arcybiskupa Michaela Courtneya, nuncjusza apostolskiego w Burundi, zaprzyjaźnionego z naszymi Współbraćmi Misjonarzami w tym kraju i zaopatrzonego na śmierć, na stole operacyjnym szpitala w Bujumbura, przez znanego nam o. Damiana Fedora, delegata prowincjalnego naszej misji karmelitów bosych w Afryce.
Arcybiskup został zabity 29 grudnia w Minago, 50 km od Bujumbury. Samochód, którym przedstawiciel papieski podróżował został ostrzelany ze wzgórza przy drodze. Przewieziony do najbliższego szpitala w Bujumbura, ranny nie odzyskał przytomności. Nie zdołano powstrzymać rozległego krwotoku. Mimo wysiłków lekarzy Arcybiskup zmarł podczas operacji.

Zamach na 58-letniego Arcybiskupa starannie zaplanowano: samochód, którym wracał z pogrzebu jednego z burundyjskich księży, został ostrzelany ze wzgórza. Wcześniej napastnicy zabili żołnierza, pełniącego w tamtym miejscu straż. Nie mogli pomylić samochodu z innym, ponieważ na aucie znajdowały się watykańskie flagi.

O zamordowanie watykańskiego dyplomaty oskarżają się nawzajem rząd i rebelianci Hutu. Rzecznik tych ostatnich cynicznie odrzucił wszelkie zarzuty: „Przecież wiedzieliśmy, gdzie mieszka… Moglibyśmy go zabić, gdybyśmy tylko chcieli” – powiedział. „Zdecydowanie potępiamy tych, którzy go zamordowali” – dodał. Na rebeliantów jako zabójców Arcybiskupa wskazał jednak abp Simon Ntamwana: „Nuncjusz wiele razy apelował do nich, aby porzucili drogę wojny. Ich reakcje pokazują moim zdaniem, że nie trzeba szukać winnych jego śmierci poza nimi” – powiedział.

Nuncjusz męczennik urodził się w 1945r. w Nenagh, w Irlandii. Święcenia kapłańskie przyjął w 1968r. W 1976r. wyjechał do Rzymu, gdzie studiował na Papieskiej Akademii Dyplomatycznej. W 1980 r. rozpoczął pracę w watykańskich placówkach dyplomatycznych w wielu krajach na całym świecie. Z ramienia Watykanu monitorował obrady Parlamentu Europejskiego i pracę Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

Posługę nuncjusza w Burundi objął 18 sierpnia 2000 roku. W tym kraju trwa – jak wiemy – wojna domowa. Abp Courtney był jednym z głównych mediatorów w tym konflikcie, i – co ważne – szanowały go wszystkie zwalczające się siły. Do wynegocjowanego w końcu porozumienia nie przystąpili tylko rebelianci, tj. ci, którzy według wszelkich danych przed miesiącem go zamordowali.

Śmierć abp. Courtneya wydłuża listę misjonarzy i misjonarek, którzy w 2003r. oddali życie za Ewangelię. Modlimy się, najdrożsi, aby Pan dał im wieczny odpoczynek. Modlił się za niego Ojciec Święty Jan Paweł II, wspominając go także w homilii: „Świadkiem tej Ewangelii pokoju był także abp Michael Courtney, mój przedstawiciel jako Nuncjusz Apostolski w Burundi, tragicznie zamordowany kilka dni temu podczas pełnienia swych obowiązków na rzecz dialogu i pojednania. Módlmy się za niego, prosząc, aby jego przykład i ofiara przyniosły owoce pokoju w Burundi i na świecie”.

Na pierwszej stronie dziennika L’Osservatore Romano umieszczono informację o śmierci Arcybiskupa, przypominając, że urodził się on w dniu męczennicy św. Agaty, święcenia kapłańskie przyjął w dniu męczenników z Sebaste, nominację biskupią otrzymał w dniu męczennika św. Agapita, a sakrę biskupią w liturgiczne wspomnienie bł. Jozafata Kuncewicza, męczennika unii brzeskiej. Zmarł zaś w dniu, w którym Kościół wspomina św. męczennika brytyjskiego – Tomasza Becketa. „W historii każdego człowieka znać Rękę Bożą: powołanie i misję”.

W dzisiejszej Ewangelii (sobota 3 tyg. zwykłego), słyszeliśmy opis uciszenia przez Pana Jezusa burzy na morzu: „Milcz, ucisz się! Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza” (Mk 4, 39). Burzą możemy nazwać nierozumną wojnę domową w Burundi. I tak jak apostołowie prosili w tonącej barce Jezusa o pomoc w uciszeniu burzy na morzu, tak prośmy Go my dzisiaj o uciszenie burzy wojny domowej w krajach posługiwania naszych Współbraci Misjonarzy. Aby uciemiężeni mieszkańcy Burundi i Rwandy doczekali dni pokoju, by mogli powtórzyć za ewangelistą: „Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza”


Wywiad z o. Sylwestrem Potocznym

Wiosną tego roku mija 10 lat od straszliwych wydarzeń ludobójczych w Rwandzie. Prezentujemy fragmenty wywiadu z O. Sylwestrem Potocznym, który ukazuje różne konteksty tych straszliwych wydarzeń i aktualne warunki polityczne w Rwandzie. Wywiad w całości ukazał się w Naszym Dzienniku.

Niedawno zaprzysiężonego na prezydenta Rwandy Paula Kagame media brytyjskie, a w ślad za nimi także niektóre polskie, przedstawiają jako męża opatrznościowego, który przerwał ludobójstwo i ustabilizował sytuację społeczną w tym kraju. Kim, według Ojca, jest on rzeczywiście?

o. Sylwester: Paul Kagame jest tym, który wszczął cały konflikt. Jest sprawcą tego, co stało się w Rwandzie od 1990 roku. Teraz zaś został powtórnie prezydentem, mówią, że demokratycznie wybranym.

Nie sposób było nie zauważyć tzw. dobrej prasy, jaką Paul Kagame ma szczególnie w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Czy więc można przypuszczać, że Waszyngton i Londyn to jego poplecznicy? Z drugiej strony Rwanda była od czasów kolonialnych związana z Francją.

o. Sylwester: W Afryce Centralnej ścierały się i ścierają nadal interesy Stanów Zjednoczonych i Francji. Do 1990 r. główną rolę w życiu politycznym Rwandy odgrywali Francuzi. Oni doradzali politykom, Legia Cudzoziemska ćwiczyła wojsko. Na początku lat 90. na ten region coraz silniej zaczęli oddziaływać Amerykanie. Człowiekiem Waszyngtonu w regionie został Paul Kagame. Na początku jeszcze po cichu, później stopniowo coraz bardziej jawnie.

Kiedy wybucha wojna, Stany Zjednoczone pomagają rebeliantom Paula Kagame, którzy uderzają od strony Ugandy. Rebeliantom doradzają angielscy i amerykańscy wojskowi. Uganda to dawna kolonia angielska. Amerykanie, by rozszerzyć swoje wpływy w regionie, nie posługują się swoim wojskiem, lecz tym, które już tam jest, czyli miejscowymi rebeliantami. Kiedy Kagame uderza na Rwandę, Amerykanie naciskają na Francję, by wycofała się z tego regionu. Ponieważ te naciski z zewnątrz są bardzo mocne, Francuzi w 1993 r. są zmuszeni do opuszczenia Rwandy. Do kraju wkraczają rebelianci Kagamego, wspierani bezpośrednio przez Ugandę i pośrednio przez Stany Zjednoczone. (Okoliczności samej wojny będą wyjaśnione w II części wywiadu)

Po przejęciu władzy w całej Rwandzie przez ludzi Paula Kagame, w 1996 r. zaczęły się problemy w Demokratycznej Republice Kongo (DRK). Dwa lata później wojska rwandyjskie podporządkowane Tutsi zaatakowały DRK. Na terenie mojej parafii, która znajduje się na północy Rwandy, ludzi w tym czasie systematycznie mordowano. Działali partyzanci, którzy nachodzili tereny zamieszkałe przez Hutu w tej części kraju oraz w DRK. Siano tam ślepy terror. W 1998 r. wojska rwandyjskie pod dowództwem Tutsi rozpoczęły walkę o przejęcie władzy w DRK. To już nie był interes Rwandy. Realizowano interesy Stanów Zjednoczonych. Dla Stanów Zjednoczonych Rwanda nie ma żadnego większego znaczenia. To jest mały kraj, w którym nie ma żadnych bogactw naturalnych. Natomiast sąsiednia Demokratyczna Republika Konga jest rezerwuarem złota, diamentów, a nawet ropy naftowej.

Obecne władze Rwandy to bez wątpienia reżim wojskowy. Kiedy jestem tam, mam świadomość, że gdy tylko powiem coś, co nie zgadza się z linią władz, nazajutrz mogą znaleźć mnie martwego. Tak więc jeśli jest tam ktoś niezadowolony z władz, to lepiej, by tego nie okazywał. Jeśli są głosowania w wiosce, stawiają dwie urny: jedną białą, drugą zieloną. Ci, którzy są za Prezydentem Paulem Kagame, wrzucają głosy do jednej urny, a ci, którzy są przeciwko – do drugiej urny. Każdy jednak wie, że jeśli wrzuci głos do niewłaściwej urny, może nie dożyć następnego dnia.


Kronika misyjna z czasu wojny

Aby przypomnieć choć trochę atmosferę towarzyszącą naszym misjonarzom podczas wojny, przytaczamy fragmenty kroniki z naszego domu w Gagunga

 

02.12.1991r. – O. Julian i br. Ryszard wraz z ks. Sobczykiem SAC udają się do Kampangi. O. Sylwester i o. Bartlomiej spowiadają parafian w Gahundze. Nagle przy kościele wybucha strzelanina. Grupa żołnierzy rządu ustawia moździerze na boisku i strzela w kierunku NYANGWE. Ojcowie przenoszą spowiedź do domu zakonnego jednak żołnierze nakazują wycofać się do siedziby gminy. Jednak o. Bartlomiej, o. Sylwester i nasz kucharz zostają w domu. Dzieci uciekają do Gakoro. Strzelaniny trwają do wieczora. Inhotani schodzą aż do gminy zabijając kilku policjantów. Następnego dnia przychodzi odsiecz. Kule świszczą wszędzie. Ojcowie chronią się w ubikacji po zabezpieczeniu jej blachami. Strzelanina nasila się i żołnierze wypierają Inhotani z gminy. W miedzy czasie przyjeżdża ks. Sobczyk – przełożony z Kinoni i zostawia br. Ryszarda i o. Juliana w gminie. Ci zaś nie czekając, wbrew zakazowi żołnierzy rządu, idą pieszo do Małego Seminarium, gdyż do Gahungi przejścia były zablokowane. O. Julian z podwiniętymi nogawkami – co było wówczas umownym znakiem rebeliantów, br. Ryszard ze skrzynką po amunicji, która miała mu służyć w przyszłości za skrzynkę narzędziową. Obaj szli w kierunku elektrowni, a żołnierze bali się, że Inhotani chcą ją wysadzić. Zostali więc natychmiast zauważeni, schwytani i odprowadzeni na rozstrzelanie. Według relacji świadków i samych uczestników, Bracia ocaleli dzięki weterynarzowi Laurentiemu, który widząc ich stojących pod bananami zaświadczył, że są to Ojcowie, oraz fakt, że w tym samym momencie o. Julian udzielał absolucji na śmierć klęczącemu br. Ryszardowi. Żołnierze odwieźli ich do siedziby biskupstwa by ustalić tożsamość. Spędziwszy tam noc, nazajutrz zostali odwiezieni do Gahungi. Po tym fakcie o. Julian nie wychodził z parafii ponad miesiąc a br. Ryszard dostał wielkiego rozwolnienia.

 

02.1993r. – INHOTANI – FPR (TUTSI) w kolejnym ataku schodzą przełęczą pomiędzy wulkanami GAHINGA i SABYNIO. Ludzie uciekają do Rwazy. Ojcowie decydują się pozostać w klasztorze. ”Pewnego dnia – opowiada o. Sylwester – po Mszy świętej INHOTANI weszli z bronią do kościoła. Przeszli do ołtarza, wycofali się na zewnątrz, zawołali br. Marka i oświadczyli, że jeszcze tu wrócą. Przyszli o 10.00 i na stwierdzenia o. Sylwestra, że zakonnicy są misjonarzami, oficerowie nakazali natychmiast opuścić klasztor”. Ojcowie mogli zabrać jedynie rzeczy osobiste i podręczne. Odprowadzono wszystkich do Idaho, gdzie mieści się siedziba gminy, niedaleko KINONI. Spędzają tam noc wśród wojska. Nazajutrz z powodu zaminowania granicy, przekraczają ją pieszo i idą aż do KISARO w Ugandzie, gdzie mieści się parafia katolicka a jednocześnie punkt zbiorczy dla deportowanego duchowieństwa. Przebywają tu 2 tygodnie. Dla Inhotani byli oni zakładnikami.

 

22-24.02.1993r. – przy współpracy bp. Barnaby z Kabare mającego dobre układy z Tutsi, o. Sylwester decyduje się uciec z obozu, a wraz z nim reszta grupy. Wcześnie rano 22.02, jadą do Kampala gdzie w Nuncjaturze załatwiają dokumenty pozwalające im wjechać do Rwandy od strony Zairu. Dwoma samochodami uciekają z Mutolero, przekraczają granice zairską przekupując żołnierzy i dzięki pomocy br. Zdzisława SAC kierują się w stronę Rutshuru. W sektorze Gomy zostają złapani przez wojsko i policje zairską, jednak dzięki życzliwości jednego z oficerów docierają do Rwandy.


Męczeństwo za wiarę pewnego małżeństwa

Wspominając wydarzenia wojny w Rwandzie pragniemy przedstawić nie tylko ogrom zniszczeń, ale również chrześcijańską postawę wobec przemocy. Oto świadectwo małżeństwa ze wspólnoty charyzmatycznej Emanuel, którzy zostali zamordowani podczas jednej z masakr w czasie wojny. Są oni jednymi z wielu chrześcijan, zamordowanych w czasie wojny. Przeżywali chrześcijaństwo ze świadomością swojej godności Dzieci Bożych, nie rzadko stając się męczennikami za wiarę i prawdę.

 

Cyprian i Diaphrose Rugamba, rodzice dziesięciorga dzieci, zginęli 7 kwietnia 1994 roku, w krwawych masakrach w Rwandzie. Byli ochrzczeni już jako dzieci, ale swoje głębokie nawrócenia przeżyli aż w 1982 roku w Butare. Od tego czasu z całych sił starali się dogonić stracony czas i żyć w komunii z Bogiem. „Chciałbym, aby mój dom oddychał chrztem” – powiedział Cyprian biskupowi z Butare.

 

Swoje osobiste i rodzinne życie umacniali codzienną Eucharystią a modlitwą. W każdy piątek wiernie przestrzegali adoracji – tak jak ją pielęgnują wszystkie wspólnoty Emanuel, a jedną z których oni sami założyli w 1990 roku w Kigali. Piątkowe adorację Diaphrose dopełniała osobistą modlitwą w domowej kaplicy, w której każdy poranek i wieczór cała rodzina modliła się wspólnie.

 

Ale nie wszystko szło gładko. W liście z 9 marca 1994 r., w niecały miesiąc przed śmiercią, Cyprian pisze: „Dzięki Panu Bogu, te straszne wydarzenia, które wstrząsały naszym krajem, powoli się uspokajają. Był to dla nas ogromny szok, także w wymiarze duchowym. Bardzo ciężko było nam się modlić. Cierpienie i śmierć niewinnych, strach, że naród, nasi bracia i siostry, dzieci i my sami staniemy się ofiarami partyjnych politycznych sporów, wywoływały w nas wielkie rozgoryczenie, poczucie gniewu, a to wszystko wytrącało nas z modlitwy. Przeciwstawialiśmy się naporowi gniewu, a mimo trudności modliliśmy się tym więcej, a Pan przywrócił nam pokój. Te doświadczenie ukazało nam naszą słabość.

 

Przed dramatycznym wydarzeniami w kwietniu 1994 roku, Cyprian miał pewne przeczucie – czuł, że Pan chce go gdzieś posłać. „Wiem, że często mówił o swojej śmierci, bez tego, że by wcześniej o niej wiedział” – wspominała Bernadetta, siostra jego małżonki, która również niedługo potem zginęła podczas krwawych masakr.

 

W nocy 1 kwietnia 1994 roku Cyprian i Diaphrose zmieniają się podczas adoracji. Rano dzielili się owocami modlitwy, a byli zaskoczeni, że każdemu z nich z osobna, Pan dał odczuć ostrzeżenie, że szatan chce fizycznie i duchowo uderzyć w ich rodzinę. Nic więc dziwnego, że od razu udali się do kaplicy na wspólną Eucharystię i modlitwę różańca.

 

Na kilka godzin przed tym, jak żołnierze otoczyli ich osiedle, aby dokonać rzezi, wypełniły się słowa Cypriana, które powiedział podczas jednej ze swoich katechez: „Są tacy bracia, którzy dają wszystko, aż do granicy śmierci. Musimy powierzyć Bogu wszystko, nawet swoją śmierć. (…) Chcę tego, co chce Jezus, nawet, jeśli będzie to oznaczać, że będę musiał umrzeć bez przyjęcia sakramentów… Wszystko oddać Panu! (…) Jak wojna znów się rozpęta, wszystko oddajmy Panu, uwielbiajmy Go, dajmy mu wszystko!”.

Jean-Luc Moens


Praktyka w Afryce

Na praktykę Diakońską na okres Wielkiego Postu udał się nasz diakon br. Paweł Urbańczyk, oto jego pierwsze reflekcje po zetknięciu się z rzeczywistością afrykańską

Pierwsze moje spotkanie z Afryką to stolica Kigali. Spędziłem w niej jeden dzień korzystając z gościnności sióstr Karmelitanek Bosych. Następnie na niespełna dwa tygodnie udałem się na północ kraju do wioski usytuowanej w bardzo malowniczym miejscu: u stóp trzech kilkutysięcznych wulkanów.

Pierwsze wrażenia z Czarnego Lądu pozostawiły w mojej pamięci smak wszechobecnej sprzeczności. Myślę, że to poniekąd naturalne odczucie powstające w zetknięciu się z obcą kulturą, przybiera dla przybywającego do Afryki szczególne rozmiary. Zadziwiony zostałem raczej charakterem owych kulturalnych i religijnych przeciwieństw, które dane było mi ujrzeć własnymi oczami i doświadczyć na własnej skórze.

Na ulicach nie ujrzałem wszechobecnego ubóstwa jak się spodziewałem, lecz raczej uderzył mnie pewien luksus charakterystyczny dla czarnej elity stołecznego miasta. Kiedy jednak opuściłem stolicę Rwandy i udałem się do naszej parafii Gahunga u stóp wulkanów, to dane mi było jakby namacalnie doświadczyć afrykańskiej nędzy. Odwiedzałem biedne chatki i szałasy, z których luksusem jest zamykane okienko, a w środku nie ma prawie nic i nieustannie panuje półmrok. Po takiej wizycie nie mogłem wyjść z zachwytu nad pięknym, zadbanym i bardzo kolorowym ubiorem ich mieszkańców. Dowiedziałem się później od misjonarzy, że ubiór to jest dla tutejszych ludzi rzecz bardzo prestiżowa i że trzymają ją w małych kartonowych pudełeczkach swoich szałasów.

Następna sprzeczność i według mojego europejskiego myślenia trudna do zaakceptowanie rzeczywistość, to w jednej strony niesamowita życzliwość i otwartość Afrykańczyków, a z drugiej strony dająca się często zauważyć, zwłaszcza w relacji z białymi nieprzyjemna nachalność (gdy idzie o udzielenie finansowego wsparcia) oraz okazywana wyższość i godność.W tych europejskich sprzecznościach nie ma chyba co doszukiwać się jakiejś charakterystyki Afryki. Myślę, że różnice należy akceptować i je przyjmować. To, że są i to że są tak łatwo zauważalne świadczy jedynie o pięknie i cudowności stworzenia i wielkiego wpływu kultury na życie i mentalność człowieka.


Historia bractwa szkaplerznego w Kigali

Jesienią tego roku przyjedzie do Polski nasz współbrat o. Liberiusz Saruye. Jest Burundyjczykiem a pracuje w Butare. Aby poznać bliżej Jego postać przytaczamy jego wypowiedź o ostatniej z jego posług względem Bractw Szkaplerznych w Rwandzie.

 Historia bractwa szkaplerznego w Kigali, Rwanda

Bractwo Szkaplerzne w Kigali powstało w 1998r. założone przez o. Jean-François, ( który gościł w Polsce w ubiegłym roku) po powrocie ze studiów we Francji. Zasadniczo na początku składało się z wierzących miasta Kigali (stolica Rwandy), którzy chcieli pogłębić pobożność do Maryi Matki Karmelu. Ale wcześniej to o. Eliasz Trybała, przyodział ich szkaplerzem św.

 

Wraz z przybyciem o. Jean Francois grupa przekształcała się, by w przyszłości utworzyć Świecki Karmel w Rwandzie. Po czym zaczęli pojawiać się wierzący z innych miejscowości i diecezji: Byumba, Ruhengeri, Butare, Kagbayi i Nyundo. Zdecydowano więc spotykać się raz w miesiącu, konkretnie w ostatnią niedzielę miesiąca. Jakiś czas później powstał komitet organizacyjny dla lepszego funkcjonowania wspólnoty.

 

Czego należało nauczać w tej spragnionej ducha karmelitańskiego wspólnocie? O. Jean-Francois poświęcił się w całości, mimo trudności z przemieszczaniem się (Butare – Kigali to dystans ponad 100 km.) i prowadził formację karmelitańską: historia Zakonu karmelitańskiego; historia i rola szkaplerza św. w życiu chrześcijańskim; modlitwa karmelitańska według naszej matki św. Teresy z Avilla; mała droga i oddanie się Miłości Miłosiernej św. Teresy z Lisieux; elementy duchowości św. Jana od Krzyża.

 

W 2000 roku o. Jean-François opuścił swoją ukochaną ojczyznę (Rwandę) i udał się do Bujumbury (Burundi) by tam misjonować. Bractwo szkaplerzne jednak nie zostało osierocone. Ojciec Delegat, Damian natychmiast mianował asystentem grupy o. Liberiusza Saruye, aby kontynuował rozpoczęte dzieło. Z każdym rokiem wspólnota powiększała się, ale i rodziły się nowe Bractwa poza stolicą. O. Liberiusz nie tylko zajmuje się formacją grupy z Kigali, ale i odwiedza, naucza i zapala do gorliwości nowo powstałe grupy. Np. 4 stycznia 2003r. o. Liberiusz wraz z zarządem wspólnoty z Kigali odwiedził Bractwo Szkaplerzne w diecezji Byumba, zostali gorąco przyjęci przez ponad 500 członków przybyłych z różnych parafii tej diecezji. Część z ludzi spędziła noc w pomieszczeniach diecezjalnych, ale inni musieli wracać nocą, a wszystko po to, by móc się spotkać z duszpasterzem szkaplerznym odpowiedzialnym za ten ruch w Rwandzie. Był to dzień pełen radości dzięki wzruszającym dyskusjom, śpiewom i tradycyjnym tańcom.

 

Wróćmy jednak do naszych owieczek z Kigali. Wspólnota z Kigali podjęła wybór, aby gdy nadejdzie odpowiedni moment przeobrażać się we wspólnotę Świeckiego Karmelu. Z początkiem roku dokonaliśmy podziału wspólnoty na dwie grupy: uczestnicy z dłuższym stażem, lepiej już uformowani do Karmelu Świeckiego i nowi, początkujący. W grupie zaawansowanej formacja bardziej podkreśla życie świeckich w Karmelu, wśród początkujących zaś nacisk kładziony jest na duchowości szkaplerzną.

 

Kończąc chciałbym zasygnalizować naszą wielką potrzebę szkaplerzy z materiału i oczywiście medalików szkaplerznych i innych dewocjonaliów. Już teraz jesteśmy niezmiernie wdzięczni względem wszystkich udzielających nam pomocy we wzrastaniu w duchowości karmelitańskiej posyłając nam wszelkie dewocjonalia.

o. Liberiusz-Maria, Butare.


Młodzież i dzieci z Olkusza

Młodzież i dzieci z Olkusza przedstawiały program Kolędników Misyjnych na naszym opłatkowym spotkaniu misyjnym w styczniu w Krakowie. Dziękujemy za każdy gest pomocy i wrażliwości na rzecz naszych misji. Jednocześnie prezentujemy ciąg dalszy przykładu jak można zaangażować się na rzecz misji w przyparafialnych wspólnotach dzieci i młodzieży.

Dzieci i młodzież, którzy przychodzą na zajęcia Koła Misyjnego stają się wrażliwi nie tylko na nędzę rówieśników w dalekiej Rwandzie, ale także na problemy kolegów i koleżanek ze szkoły oraz starszych, samotnych ludzi żyjących w sąsiedztwie. Podczas przygotowania Kiermaszu Misyjnego (o którym pisaliśmy w Amahoro) oraz Kolędników Misyjnych (patrz zdjęcie obok) padła propozycja, aby zebrać między sobą słodycze, żywność i zabawki i obdarować nimi uboższych. Dyskutowano gorąco jak wręczyć, aby nie upokorzyć. Młodzież postanowiła wykorzystać św. Mikołaja, aby tego dokonał. Tadeusz – największy został Mikołajem; Ania, Iwona i Karol – aniołami; Grzesiek i Michał – tragarzami. Pod opieką katechetek p.p. Anny Marzęckiej z Gimnazjum nr 2 i Krystyny Grafowskiej ze Szk.Podst. nr 3 wyruszyliśmy na osiedla. Radość obdarowanych dzieci, łzy szczęścia samotnych starszych ludzi były najpiękniejszą zapłatą.

Bogu niech będą dzięki, że takie owoce przynosi w naszej parafii wizyta o. Jan Franciszka Nkunzimana i o. Macieja, która rozbudziła wrażliwość misyjną.

Członkowie Koła Misyjnego przy parafii św. Maksymiliana w Olkuszu


Misyjne nowiny

Polecamy nową stronę internetową o naszych misjach, dużo wiadomości, listów misjonarzy i mnóstwo zdjęć. Możliwość podjęcia Patronatu misyjnego drogą internetową.

Po świętach będzie dostępny film video o naszych misjach karmelitańskich, aktualne gorąco polecamy.

Na odpoczynek wiosną przyjadą: o. Eliasz Trybała, o. Marcin Sałaciak i o. Damian Fedor, gorąco zapraszamy na spotkanie z nimi w Czernej 12 czerwca.

Rekolekcje pielgrzymkowe ze św. Teresą z Lisieux

Prowadzi o. Jan Ewangelista Krawczyk, misjonarz z Rwandy 29.05.2004 – 04.06.2004

W programie: Praga – Paryż – Lisieux: Wszystkie miejsca związane z życiem św. Teresy i dzień skupienia w Sanktuarium, Kolonia.

W cenie: komfortowy autokar, klimatyzacj, ubezpieczenie NNW, KL; 5 noclegów w hotelach klasy turystycznej pokoje 3, 4 osobowe; 5 śniadań, 5 obiadokolacji, opiekę osoby duchownej i pilota na trasie, opłaty drogowe i parkingowe na trasie.

Cena: 520 zł + 125 EURO

Pielgrzymka misyjna do Sanktuarium M.B. Szkaplerznej i św. Rafała Kalinowskiego w Czernej 12 czerwca

  • godz. 10.00 – Msza św. w Sanktuarium przy Cudownym Obrazie Matki Bożej w intencji Misji. Zwiedzanie Muzeum Misyjnego – oprowadzają misjonarze. Przerwa na indywidualną modlitwę, spotkania, rozmowy,posiłek.
  • Godz.13.30 – Spotkanie z Misjonarzami – świadectwa, Sto pytań do…
  • Godz.15.00 – Droga krzyżowa na wzgórzu przy klasztorze w int. pokoju na świecie. Prezentacja misyjnego filmu z naszych karmelitańskich misji w Afryce. Akt Oddania się M.B. Szkaplerznej.

Kontynuując coroczne nasze pielgrzymkowe spotkania misyjne, w 2002r. w Częstochowie, w ubiegłym roku w Kalwarii Zebrzydowskiej w tym roku zapraszamy do Czernej. Miejsca nie musimy przedstawiać, to po prostu duchowa stolica Karmelu. Szczególnie zapraszamy wszystkich noszących Szkaplerz karmelitański