Kraków, 30 czerwca 2004 r
Gdy zbliżał się dzień mojego wyjazdu do Polski często myślałem o mojej rodzinie i znajomych, których chciałem spotkać w Polsce. Z radością wsiadłem do samolotu w Bujumbura, bo tęskniłem za Ojczyzną. Teraz jednak po dwóch miesiącach spędzonych w Polsce coraz częściej myślę o tych, których zostawiłem w Burundi i z radością czekam na mój dzień powrotu do Burundi tj. 02 lipca 04.
Drodzy Przyjaciele misji karmelitańskich!
W przeddzień mojego powrotu do Burundi po dwóch miesiącach urlopu chcę się z Wami podzielić moimi refleksjami jakie przychodzą mi na pamięć w tych dniach.
Gdy zbliżał się dzień mojego wyjazdu do Polski często myślałem o mojej rodzinie i znajomych, których chciałem spotkać w Polsce. Z radością wsiadłem do samolotu w Bujumbura, bo tęskniłem za Ojczyzną. Teraz jednak po dwóch miesiącach spędzonych w Polsce coraz częściej myślę o tych, których zostawiłem w Burundi i z radością czekam na mój dzień powrotu do Burundi tj. 02 lipca 04. Wydaje mi się, że za długo byłem w Polsce, podczas gdy w naszej parafii Musongati tyle jest do zrobienia. Br. Ryszard rozpoczął budowę kaplicy w Rusunu, muszę mu pomóc i czasem Go zastąpić. W lipcu udzielimy I Komunii św., bierzmowania i chrztu katechumenom. Trzeba ludzi przygotować do przyjęcia tych sakramentów przez spowiedź i nauki.
W Polsce w rozmowach w rodzinie na spotkaniach dowiedziałem się jak trudna jest sytuacja dla wielu rodzin. Ludzie są zagonieni. Wielu szuka pracy, inni boją się, że stracą pracę.
W kazaniach o misjach mówiłem w jak trudnych warunkach żyją nasi czarni bracia w Burundi. Podobnie jak w Burundi tak i w Polsce zachęcałem wiernych do ufności w opiekę i troskę Ojca niebieskiego wobec swoich dzieci. Więźniom w Choszcznie mówiłem jak żyją więźniowie w Burundi i jak się modlą. Dzieciom mówiłem, że w Burundi wakacje polegają tylko na tym, że dzieci nie idą do szkoły, nic poza tym. One zostają w domu, aby włączyć się w pracę w polu i w domu. One już myślą jak zdobyć pieniądze na szkołę i zeszyty na następny rok szkolny. Małe dzieci z II, III i IV klasy idą wcześnie rano do odległych miejscowości gdzie kupują trzcinę cukrową by ją potem drożej sprzedać u siebie na rynku. Inni pomagają przy budowie domu lub zbierają trawę na dach, by zarobić na wydatki szkolne.
W Polsce wszędzie spotkałem się z zainteresowaniem pracą misyjną i ofiarnością na rzecz misji. Podziwiałem starszych ludzi, którzy wspierają misje choć sami żyją bardzo ubogo, oni wiedzą, że miłosierdzie okazane biednym i potrzebującym przyniesie plon stokrotny przed Bogiem: Błogosławieni miłosierni albowiem oni dostąpią wielkiego miłosierdzia u Boga. Spotkanie z grupą misyjną dzieci z Olkusza daje mi radość i nadzieję, że dzieci na swój sposób biorą udział w działalności misyjnej. Wiara przekazywana innym przez dobre słowo i uczynki wzrasta w nas samych. Pomagając innym sami dużo korzystamy wewnętrznie. Pamiętajmy na słowa ks. Twardowskiego, który mówił, Spieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą. Każdy dzień jest cennym darem od Boga, trzeba go wykorzystać służąc bliźniemu.
Liczę bardzo na Wasze modlitwy za misje i misjonarzy, aby ich praca i przepowiadanie Dobrej Nowiny przyniosło plan obfity na życie wieczne. Mimo trudnych czasów w jakich żyjemy, mamy wiele powodów do optymizmu i wdzięczności wobec Boga i dobrych ludzi. To nie wielcy tego świata, kierują naszymi losami to dobry Bóg czuwa zawsze nad nami i potrafi wyprowadzić dobro dla nas z tych trudności i cierpień, które nas dotykają.
Dzięki Waszej modlitwie i ofierze trwamy na misjach i odczuwamy cudowna opiekę Bożą nad nami. Niech Bóg za wszystko i we wszystkim będzie uwielbiony.
Życzę Wam, Drodzy Przyjaciele misji, dużo optymizmu bożego i radości. Pan Jezus jest zawsze z nami. To jest podstawa naszej nadziei i radości.
Serdecznie pozdrawiam
W Jezusie i Maryji
O. Eliasz Trybała
misjonarz z Burundi