BOŻE NARODZENIE 2009 (38)

AMAHORO to w Burundi znaczy pokój

Boże Narodzenie 2009 (38)

W numerze:
  • „I w Jego świetle będą chodziły narody” /Ap 21,24/ Drodzy Przyjaciele Misji
  • List O. Eliasza
  • AKTUALNOŚCI
  • List O. Sylwana
  • Tekst Pana inż. Zbigniewa Bracha
  • Pax Christi! Kochani Przyjaciele i Dobrodzieje Misji w Rwandzie i Burundi!
  • Zapowiedź pielgrzymki do Lisieux
  • Zaproszenie na opłatek misyjny

„I w Jego świetle będą chodziły narody” /Ap 21,24/ Drodzy Przyjaciele Misji

Te słowa autora Apokalipsy, który w swym zachwycie ogląda już wspaniałości niebieskiej Jerozolimy, w której gromadzą się wszystkie narody i cieszą się obecnością „Boga z nimi”, stały się mottem orędzia Ojca Świętego Benedykta XVI na tegoroczny Tydzień Misyjny. Przypomniał w nim Ojciec Święty, że celem Kościoła jest: „oświecenie światłem Ewangelii wszystkich narodów na ich dziejowym szlaku ku Bogu, aby w Nim odnalazły swoja pełną nadzieję i spełnienie, aby wszyscy ludzie zgromadzili  się w jednej rodzinie ludzkiej pod ojcostwem miłującego Ojca. Misją Kościoła jest wzywać wszystkie narody do zbawienia, dokonanego przez Boga za pośrednictwem Swego Syna Wcielonego”. W tym wielkim dziele uczestniczy cały kościół; uczestniczycie więc i Wy Drodzy Przyjaciele Misji przez wasze, modlitwy i ofiary. Święta Bożego Narodzenia, które będziemy przeżywać przypominają nam, że otrzymaliśmy od Boga wielki dar, którym mamy dzielić się z innymi.Właśnie Narodzeniu Pana Jezusa towarzyszyła światłość którą zdumieli się prości pasterze, a Jan Ewangelista-teolog, pisze, że „światłość przyszła na świat” i tym, którzy ją przyjęli dała moc, aby się stali dziećmi Bożymi”. A Pan Jezus powiedział: „Ja jestem światłością świata, kto idzie za mną będzie miał światło życia” /J. 8,12/.

Niech ta światłość znad Betlejem oświeca nasze domostwa i ogrzewa nasze serca uzdalniając je do złożenia hołdu Nowonarodzonemu i przyjęcia Go do siebie.

W imieniu naszych misjonarzy składam wszystkim życzenia radosnych i błogosławionych świąt.
o. Anastazy St. Gęgotek, OCD
Prowincjalny Sekretarz d.s. Misji


List O. Eliasza

Drodzy Przyjaciele Misji  Kraków 26.10.2009

Gdy jestem w Afryce nie mam czasu aby marzyć i tęsknić za Polską a po dwóch miesiącach urlopu w Ojczyźnie, odczuwam jakieś rozdwojenie w sercu. Trudno jest opuszczać rodzinę i znajomych w Polsce, ale też Afryka mnie mocno pociąga, bo tam spędziłem 38 lat mojego życia i wiem, że nasi parafianie w Musongati na mnie czekają. Chcę być jak najszybciej wśród nich. Podróż z Afryki do Polski jest kosztowna.Za pieniądze na samolot można by kupić blachy na pokrycie domu jakiemuś biednemu w Afryce. W Polsce jednak w czasie ostatniego mojego urlopu / wrzesień-październik 2009/ spotkałem wielu ludzi, którzy złożyli nieraz dużą ofiarę dla biednych w Afryce, choć sami musieli sobie wiele odmówić. Spotkałem się z dziećmi w szkołach podstawowych w Krakowie i w Skrudzinie /parafia Gołkowice/. Dzieci z zainteresowaniem słuchały opowiadań misjonarza o życiu w Afryce. Były życzenia, inscenizacja na temat bajki z Afryki i dwie duże torby cukierków dla dzieci w Afryce. Na mszy św., którą odprawiłem dnia 25.10.09 na Piasku w Krakowie Br. Amadeusz odpowiadał na pytania stawiane przez dzieci i zaśpiewał jedną zwrotkę pieśni religijnej w kirundi. Dnia 18.10.09 miałem 6 kazań i dwie Msze św. w mojej parafii w Zawoi. Rodacy spod Babiej Góry chętnie złożyli składkę na budowę kaplicy w Ruyoni w parafii Shanga, którą obsługują ojcowie Karmelici z Musongati. Mam liczną rodzinę na Górnym i Dolnym Śląsku, każdy z rodziny złożył ofiarę na misje. Jak zwykle wielkiej życzliwości doznałem od o. Benignusa Deptuły, który całą składkę zbieraną podczas czuwania nocnego w I piątek października ofiarował na misje.
Byłem u Pani dentystki trzy razy w Krakowie, chciałem zapłacić jej za leczenie zębów, to ona dała na misje 500 zł i nic nie wzięła za leczenie. Dnia 6.09.09 odprawiłem 3 msze św. w parafii Pewel Wielka, a ks. proboszcz ofiarował całą składkę niedzielną na misje. Odwiedziłem moich przyjaciół  w Rudzie Śląskiej i w Łuczycach, gdzie również spotkałem rodziny moich przyjaciół. Każdy coś ofiarował na misje. Spotkałem wiele dobrych ludzi w Polsce. Dziękując Bogu za nich włączam ich w moją modlitwę różańcową. Pamiętam także w modlitwie o tych którzy wspierają mnie i innych misjonarzy przez patronat misyjny. Dzięki temu wsparciu duchowemu i materialnemu udaje się nam coś dobrego zrobić na misjach w Burundi i Rwandzie.

Serdecznie pozdrawiam wszystkich Przyjaciół Misji w Polsce
o. Eliasz


AKTUALNOŚCI

  • w dniach od 4-25 października odbył się w Rzymie Synod Biskupów Afryki, który zgromadził 244 uczestników, w tym 5 Polaków. Synod przebiegał pod hasłem „Kościół w Afryce w służbie pojednania, sprawiedliwości i miłości”. Sekretarz  generalny synodu zwrócił uwagę na ogromny dynamizm ewangelizacji Afryki. W ciągu  ostatnich 30 lat nastąpił trzykrotny wzrost liczby  katolików na tym kontynencie. Od ok. 55 mln.  w 1978r. do prawie 165 mln. w r. 2000. Obecnie stanowią oni 17,5 % mieszkańców Czarnego Lądu. Prawie dwukrotnie wzrosła liczba rodzimych księży /ok. 35 tys./ Jest około 200 Wyższych Seminariów Duchownych, w których kształci się 20 tys. kleryków. Jednocześnie w ciągu ostatnich 15 lat w Afryce zginęło 521 zaangażowanych w duszpasterstwo księży, osób zakonnych i świeckich. „Afryka stanowi ogromne duchowe płuco dla ludzkości cierpiącej na kryzys wiary i nadziei” – powiedział na rozpoczęcie synodu Ojciec Święty Benedykt XVI.
  • w dniu 28 października po krótkim urlopie, powrócił do Musongati w Burundi o. Eliasz Trybała.
  • w ostatnim czasie przeżyliśmy dwa pogrzeby bliskich osób naszych misjonarzy: 27 października o godz. 11.00 na cmentarzu w Batowicach w Krakowie pożegnaliśmy śp. Tadeusza Bębna, tatę o. Pawła Bębna naszego misjonarza w Bujumbura, który po ciężkiej chorobie odszedł do Pana w wieku 81 lat. W pogrzebie brało udział 7 naszych ojców i braci, 5 sióstr Karmelitanek Dz. Jezus i Pani Mariola z Biura Misyjnego. Mszy św. przewodniczył i kazanie wygłosił delegat o. Prowincjała o. Łukasz Kasperek, a kondukt z kaplicy na cmentarz prowadził delegat d.s. Misji o. Anastazy Gęgotek. Po Mszy św. na życzenie rodziny została zebrana składka na potrzeby misji, która zostanie przekazana o. Pawłowi w Bujumburze.  Natomiast 9 listopada o godz. 15.00 w Andrychowie odbył się pogrzeb Śp. Stefanii Chachurskiej cioci o. Bartłomieja Kurzyńca, misjonarza z Gahungi w Rwandzie, której Pan Bóg dał doczekać 96 lat życia.  Mszy św. przewodniczył ks. proboszcz z Andrychowa, kazanie wygłosił  kolega kursowy o. Bartłomieja,  o. Tomasz Michalski, a kondukt żałobny z kaplicy na miejsce spoczynku prowadził o. Anastazy Gęgotek sekretarz d. s. Misji. W pogrzebie uczestniczył także ks. Proboszcz z Targanic rodzinnej miejscowości o. Bartłomieja

List O. Sylwana

Drodzy Współpracownicy w budowie kaplicy w dalekim Burundi, Gitega.

Prawie codziennie, przez cały rok, z troską doglądamy budowy: codziennie trzeba sprawdzić czy robotnicy przyszli do pracy, czy prace idą w dobrym kierunku, czy jest wystarczający zapas materiałów budowlanych. Z końcem września minął rok od rozpoczęcia naszej budowy.
Rok temu pracowało tu około stu ludzi, chcieliśmy jak najszybciej zamieszkać u siebie. Dziś pracowników jest wiele mniej, praca jest trudniejsza, bo budowa kaplicy to trudniejsze zadanie; to coś, czego jeszcze nasi robotnicy nie robili. Mówią ludzie, że takiej kaplicy, nie ma w całym Burundi. Rzeczywiście plan wykonany przez architekta p. Zbigniewa Bracha z Krakowa jest oryginalny i piękny, ale trudny. Nic dziwnego, dom Boży musi być budowany z wielką troską i musi być piękny, on przecież świadczy o naszej wierze. Daj Boże abyśmy tę świątynię mogli dobrze zbudować, aby już swoim wyglądem, chociaż w małym stopniu, mówiła o Bogu i zachęcała do modlitwy. Współpracując codziennie z naszymi robotnikami widzimy, że wielu wśród nich to ludzie pracowici, ambitni, niesamowicie sprytni w poruszaniu się na rusztowaniach, nie słyszy się ubolewania, że coś jest za trudne. Podziwiamy ich siłę i dobry humor: wielu z nich po całym dniu pracy uśmiecha się, tak jakby trudna praca przy budowie, gdzie prawie wszystko trzeba zrobić bez jakichkolwiek maszyn, przynieść i wynieść często dość wysoko (około 9 metrów), jakby cały ten trud to była rzecz zwyczajna, bardzo są wytrzymali na trud pracy.
To dzięki ich pracy, tych prostych robotników, a obecnie w czasach powojennych pracują również kobiety, dzięki nim powoli realizujemy budowę tego naszego Ośrodka z domem rekolekcyjnym i wszystkim, co w musi być wybudowane. Kaplica rośnie jak widzicie na zdjęciu. Rośnie również dzięki Waszej pomocy: bardzo dziękuję za ostatnią pomoc w miesiącu październiku: pieniądze już otrzymaliśmy i już zostały wykorzystane. Dzięki pomocy, jaką otrzymaliśmy z Rzymu z Kongregacji Rozkrzewienia Wiary (30 tysięcy dolarów), mamy nadzieję, że na początku Nowego Roku kaplica będzie już przykryta dachem. Pozostaną dalsze prace: tynkowanie, malowanie, zakładanie okien, drzwi, wyposażenie kaplicy i zakrystii.
Drodzy nasi Współbudowniczy i Dobroczyńcy piszemy tych kilka słów, aby podzielić się z Wami tym, co tutaj się robi także dzięki Waszej pomocy. Piszemy również, aby Wam serdecznie podziękować i złożyć jak najlepsze życzenia z okazji Bożego Narodzenia i Nowego Roku.
Tak, „Bóg się rodzi…” A więc On nie tylko interesuje się człowiekiem, ale pragnie mu coś osobiście powiedzieć. Wchodzi w jego codzienne życie, aby je przemienić. A my…? My wciąż żyjemy tak, jakby dwa tysiące lat temu nic się nie stało. Życzę Wam, aby Słowo, które stało się Ciałem zamieszkało wśród Was ze wszystkim konsekwencjami tego zamieszkania: – każdy z nas nie jest hotelem, nie jestem pokojem do wynajęcia – jest mieszkaniem dla Syna Bożego. On u każdego jest zameldowany ze wszystkimi konsekwencjami tego faktu. Niech Bóg błogosławi każdy Wasz dzień i każde zadanie.
Pamiętamy o Was w naszych modlitwach, sami prosimy o waszą modlitwę. Oby Kościół w Burundi odnowiony poprzez niedawno zakończony Synod Afrykański rozwijał się i uświęcał na chwałę Bożą.

Z Gitega O. Sylwan i O. Zbigniew


Tekst Pana inż. Zbigniewa Bracha

Witaj Afryko,

Znowu stoję na brunatno-czerwonej, spalonej od słońca ziemi. Wiatr zamiata wysuszonym pyłem. Wszyscy błagalnie patrzą w niebo mając nadzieję, że spadnie deszcz. Burundi po roku wydaje się bez zmian – niekończący się marsz Burundczyków wzdłuż dróg jest takim samym charakterystycznym i zadziwiającym elementem krajobrazu. Piętrzące się kiście bananów, wysokie worki z węglem drzewnym, wiązki trzciny cukrowej, kosze z pomidorami i cebulą nie wiadomo dlaczego nie spadają z głów dumnie wyprostowanych kobiet i ram rowerów prowadzonych przez skulonych cyklistów.
Ten sam kontrast: kobiety owinięte kolorowymi materiałami majestatycznie pokonują wielokilometrowe trasy, zaś szarzy na ogół mistrzowie kierownicy rowerowej znikają
w mgnieniu oka zjeżdżając w dół niekończących się wzgórz. Każdy bezpiecznie dźwiga swój cenny towar, albo jadąc na rynek aby go sprzedać, albo wracając do domu z nabytymi produktami.
Droga z Bujumbury do Gitegi dzięki temu przepływowi barwnego tłumu i towarów,  paradoksalnie tworzy nie zmieniający się obraz dla obserwatora z zewnątrz. I wreszcie Gitega, wzgórze  zapamiętane jako lasek eukaliptusowy, co za niespodzianka – teraz wszystko wygląda inaczej. Z dala widać czerwony dach wsparty na masywnych kolumnach. To pierwszy budynek Karmelitańskiego Centrum Rekolekcyjnego.  Ogromne zaskoczenie, pomimo, iż w ciągu roku widziałem zdjęcia postępujących prac – to jednak widok bezpośredni wywiera duże wrażenie. Widać też bryłę refektarza, fundamenty i rusztowania kaplicy. Tu nie można narzekać na brak zmian. Gdzie jest lasek eukaliptusowy, wysokie trawy, wątłe ścieżki ? Zamiast tego jakże znany mi widok placu budowy. Jedynie delikatne rusztowania ze smukłych i wiotkich konarów eukaliptusowych świadczą, że ta budowa nie toczy się  w Europie. Robotnicy kręcący się wszędzie, czarni i smukli, bez trudu poruszający się po chybotliwych pomostach przy wznoszonych ścianach. Układają zbrojenia  płyty nad kryptą, murują ściany kaplicy, ubijają ziemię, którą  zasypuje się wykopy. Stukot młotka ściąga wzrok, to kilku młodych pracowników rozbija granitowe głazy na drobne kawałki, które służą jako kruszywo do betonu. Obok stanowisko przygotowania zbrojenia: cięcie i spawanie prętów stalowych. Ciężką pracę wykonują też kobiety : dźwigają cegły na głowach dla murarzy. Ściany kaplicy są już wysokie. Cegły trzeba wynieść po drabinie albo po prostu dorzucić z dołu. Kobiety donoszą też wodę potrzebną do  nawilżania cegieł murów i betonu. Pracują w grupie. Kiedy widzą nieznanego białego, śmiejąc się, wstydliwie chowają się jedna za drugą. Niepodobna zrobić zdjęcie. Mimo tej ciężkiej pracy wyglądają na szczęśliwe i radosne.   Kaplica codziennie podnosi swoje mury o kilka warstw cegieł.  Ta codzienna żmudna praca przynosi wymierne efekty. Każdy dzień przynosi też nowe pytania inżyniera budowy.
Ojciec Sylwan cierpliwie wyjaśnia wszystkie problemy, codziennie sprawdza budowę, kontroluje jakość i postęp prac. Dzięki niemu budowa nie zatrzymuje się w miejscu.  Podczas mojego pobytu wspieram pomocą merytoryczną o. Sylwana  Łuk kaplicy –symboliczny afrykański element z krzyżem jest bardzo trudny do wykonania. Czy można uprościć realizację, nie zmieniając charakteru kaplicy ? Wszechobecny internet pozwala mailami korespondować  z konstruktorem, życzliwym Krzysztofem Wójcikiem w Krakowie, aby zasięgnąć jego opinii i otrzymać rysunki konstrukcyjne.
Czy wypracowane w końcu rozwiązanie będzie na tyle proste, że afrykańska ekipa poradzi sobie? Myśl o tym nie opuszcza o. Sylwana pokrywając jego twarz zmartwieniem. Pierwszy budynek, w którym mieszkają o. Sylwan i o. Zbigniew i również ja podczas pobytu w Gitega – służy także okolicznym mieszkańcom. Na codzienne poranne msze przychodzą mieszkańcy z pobliskich domostw.  Po drodze do kaplicy mijają okoliczny bar skąd zabierają stołki. Po mszy, gęsiego z wypożyczonymi stołkami wspinają się w górę do swoich domów. Stołki są z kabaretu – tak nazywa się tu bar – którego bliskości trochę obawiał się o. Sylwan, bowiem przypuszczał, iż hałasy zabaw będą zakłócały spokój centrum rekolekcyjnego. Ludzie po mszy odchodzą, lecz zaraz po nich pojawiają się robotnicy budowlani. Praca trwa do piątej godziny wieczorem. Słońce już zachodzi kiedy ostatni kręcący się robotnicy znikają. Praca toczy się nie tylko wokół budowy. Również na działce obok, codziennie, grupa Sióstr, korzystając z życzliwości  Ojców, uprawia jarzyny i owoce. Te Siostry – kobiety afrykańskie – też budują kościół afrykański – nie z cegły, nie z kamienia, ale z wartości, przekonań i uczuć. Na co dzień pomagają utrzymać dom dla Ojców. Jakże inny jest to obraz od tego, który pozostał w mojej pamięci z ubiegłego roku.  Rok temu widząc trawy, drzewa – nie sadziłem, że po roku znajdę  się znowu w Afryce i będę naocznym świadkiem tej wielkiej, dobrej przemiany miejsca. Do Afryki ponownie przyjechałem za sprawą o. Sylwana, chociaż przyjazd tu jest konsekwencją  zaproszenia od sióstr Karmelitanek , które zamierzają w sąsiedztwie wybudować swój klasztor. Teraz, codziennie korzystając z gościnności o. Sylwana spotykamy się z Siostrami w małej salce i dyskutujemy o nowym projekcie. Czasu jest mało –pobyt na miejscu należy maksymalnie wykorzystać. Szczegóły można rozwiązać już w Polsce, ale założenia i idea muszą  być ustalone tu na miejscu. Czas w pracy mija szybko – ale systematycznie dzień po dniu powstają szkice poszczególnych budynków a potem od razu rysunki – tu również elektronika pomaga. Wysłane e-mailem szkice do Krakowa, wracają następnego dnia jako rysunki, dzięki pracy mojej żony Małgosi,  która będąc też  architektem szybko na komputerze zamienia afrykańskie wizje w pierwszy realny obraz przyszłego klasztoru.       Pobyt w Afryce to też jednak, jakże cenne i wspaniałe spotkania z Ojcami misjonarzami i Siostrami misjonarkami, których szczera gościnność ma polski charakter. Pobliski klasztor w Songa sióstr Karmelitanek chętnie odwiedzają również ojcowie Karmelici. Siostra Annuarita, przełożona, wraz z współsiostrami pomiędzy licznymi obowiązkami misjonarskimi oraz prowadzeniem przedszkola, znajdują chwilę czasu dla wypieku polskich ciasteczek, ale również częstują specjałami afrykańskimi –rybkami z Tanganiki i ciastem z manioku.         Butare w Rwandzie –tu zawsze czuje się intelektualny powiew miasta kiedyś zwanego centrum intelektualnym Rwandy. Na pewno ten naukowo-edukacyjny charakter podtrzymują o.Jan i o.Maciej w ośrodku rekolekcyjno-szkoleniowym w karmelitańskim centrum rekolekcyjnym w Butare. Coraz trudniej o miejsce na rekolekcjach, kolejka się wydłuża – na szczęście udało się wybudować nową salę wykładową oraz poszerzyć refektarz. przedszkola, znajdują chwilę czasu dla wypieku polskich ciasteczek, ale również częstują specjałami afrykańskimi –rybkami z Tanganiki i ciastem z manioku.         Butare w Rwandzie –tu zawsze czuje się intelektualny powiew miasta kiedyś zwanego centrum intelektualnym Rwandy. Na pewno ten naukowo-edukacyjny charakter podtrzymują o.Jan i o.Maciej w ośrodku rekolekcyjno-szkoleniowym w karmelitańskim centrum rekolekcyjnym w Butare. Coraz trudniej o miejsce na rekolekcjach, kolejka się wydłuża – na szczęście udało się wybudować nową salę wykładową oraz poszerzyć refektarz.
Gahunga  w Rwandzie. Nie mogę nie czynić starań aby pojechać do dalekiej Gahungi w Rwandzie, aby odwiedzić o. Marcina. To miejsce jest kwintesencją pracy misjonarskiej. Położone z dala nawet od „afrykańskiej” cywilizacji –pośród drzew eukaliptusowych i bananowych, u podnóży wulkanów ciągle zadziwia białego „turystę” swym niecywilizowanym charakterem. Tutaj można poczuć atmosferę pracy misjonarskiej z jej okresu początkowego, poczuć zagrożenie, niepewność. Pobliski, masywny szczyt wulkanu pokazujący ledwie swe kontury, cały ukryty we mgle, potęguje to odczucie. Kiedy mgły ustępują, wulkan jest wyraźny i bliski, prawie na dotkniecie ręki, i wtedy lęk opada.
W Gahunga  czas  jeszcze na chwilę zatrzymał się. Nie ma wody, nie ma prądu, wokół szałasy z bambusów z których snuje się dym z ogniska na trzech kamieniach  –to co jednak dla białego gościa jest egzotyką dla misjonarzy jest ciężkim trudem ich codziennej pracy.   Dzisiaj mamy wielkie szczęście. Niedziela, msza i kościół przepełniony po brzegi – dzisiaj jest wspaniała uroczystość chrztu malutkiego afrykańczyka. Mszę celebruje o. Cyryl, Burundczyk, jeden z pierwszych karmelitów- afrykańczyków. Współuczestniczy celebracji o. Jan. Chęć głębokiego zanurzenia się we mszy afrykańskiej miesza się z zamiarem chłodnej obserwacji uroczystości. Musongati w Burundi.  Nowe dla mnie miejsce – jadę tam z o. Zbyszkiem długoletnim proboszczem tej afrykańskiej parafii , który jedzie tam aby wspierać współbraci w spowiedziach wiernych i celebracji nocnej mszy dla pielgrzymów z całej okolicy, którzy w pierwszą sobotę miesiąca całą noc spędzają w kościele i modlą się. Długą , kamienistą droga jedziemy do Musonagati, po opuszczeniu drogi asfaltowej. Nie można jechać szybko. Ale dzięki temu o. Zbigniew może odpowiedzieć każdemu mijanemu przechodniowi. Wszyscy oni serdecznie pozdrawiają nas. Czasami zatrzymujemy się i o. Zbigniew rozmawia z nimi po przyjacielsku. O. Zbigniew czuje się tutaj jak przysłowiowa „ryba w wodzie”, kocha to miejsce. Jest szczery, otwarty, żartobliwy ale konsekwentny i bez pobłażania dla afrykańczyków. To jest charakter i lata doświadczeń afrykańskich. Dzięki temu w trudnych sytuacjach radzi sobie świetnie. Sam kilka razy doświadczyłem  sytuacji,  kiedy agresja Burundczyków  została rozładowana dzięki jego umiejętnościom „negocjacyjnym” i znajomością języka kirundi. Musongati to też miejsce osiągnięć techniki. Brat Ryszard z dumą pokazuje mi głęboko ukrytą w dolinie pompownię wody opartą na turbinie, pomyśle szwajcarskiego inżyniera. Dzięki niej woda dociera do położonego kilkaset metrów wyżej probostwa i do miejscowego szpitala prowadzonego przez polskie siostry Karmelitanki. Potem schodzimy w inną dolinę aby obejrzeć mały generator prądu. Niewielki strumyk napełnia mały zbiornik wody, która w nocy spadając długą rurą zasila turbinę wodną i przez ten krótki czas płynie prąd.  Bujumbura w Burundi. Wita i żegna mnie Bujumbura – miasto raczej obce, mało przyjazne, zamknięte w sobie, nieufne i jednocześnie pożądliwe wobec białych,  otoczone wysokimi murami najeżonymi drutem kolczastym – i gdyby nie mały pokój z widokiem na krzyż Katedry u gościnnego zawsze o. Pawła – raczej należałoby pozostać tu najkrócej jak to możliwe. Ale jednak  o. Paweł zna tu miejsca gdzie natura może otoczyć nas swym spokojem i pięknem.  Jedziemy tam, to niedaleko nad Tanganiką – ale zamiast plusku wody słychać odgłosy placu budowy …. odjeżdżamy szybko, w górę aby choć na chwilę opuścić gęste od gorąca i ludzi miasto, mijamy podmiejskie przeludnione slumsy by za chwilę, już z wyludnionego, odosobnionego zielonego zbocza górskiego popatrzyć na odległe niekończące się blaszane dachy Bujumbury, ograniczone linią brzegową Tanganiki,  pogrążonej w ospałej mgle.  Czas pożegnania.
Tego dnia nocą zobaczę jeszcze jakieś nieliczne światła Bujumbury zapadające w ciemny bezkres pod wznoszącym się samolotem.  Au revoir Afrique


Pax Christi! Kochani Przyjaciele i Dobrodzieje Misji w Rwandzie i Burundi!

Pragnę ogromnie podziękować za Waszą pomoc duchową i materialną, częstokroć anonimową i skrytą, dzięki której rozbudowaliśmy nasz ośrodek duchowości „Mater Carmeli” w Butare (Rwanda). Obecnie jest on w stanie przyjąć większą ilość osób (do 30) na rekolekcje jak i różne grupy modlitewno-charyzmatyczne, zwłaszcza podczas weekendu. W przyszłym roku będziemy obchodzić 25-lecie naszego ośrodka rekolekcyjno-formacyjnego na misji w Butare. Z tej okazji jak i z okazji przygotowań do 500-lecia narodzin św. Teresy od Jezusa pragniemy rozpocząć projekt budowy pustelni z prawdziwego zdarzenia, który od kilkunastu lat tli się w sercach i umysłach naszych współbraci. Przez to też myślimy nadać naszej misji jeszcze bardziej czytelny i specyficzny charakter w duchu i charyzmacie karmelu terezjańskiego w Afryce. Dzięki niej chcielibyśmy udostępnić możliwość pogłębienia życia duchowego tak dla miejscowych powołań jak i zaangażowanych świeckich. Projekt pustelni wykonuje nam zaprzyjaźniony architekt z Krakowa Pan Zbigniew Brach znający tutejsze realia. Zamysł pustelni ma nawiązywać do zaleceń Naszej Matki Teresy od Jezusa, aby bracia „w swoich ogrodach posiadali pustelnie, gdzie mogliby się chronić na modlitwę wewnętrzną na wzór naszych świętych Ojców” (KR 46). Jednak zanim dojdzie do jego realizacji musimy koniecznie wybudować mur otaczający nasz teren, gdyż władze miasta zmuszają wszystkich mieszkańców pod groźbą wysokiej kary grzywny do budowy murowanych ogrodzeń. Dotychczas nasz teren, na poboczu miasta Butare, jest ogrodzony dobrze utrzymanym żywopłotem. Na nic się nie zdały nasze tłumaczenia, że to jest i piękne i naturalne. Nie tylko grzywna wchodzi w rachubę, gdyż ostatnio administracja tutejsza najęła robotników do przymusowego wycinania naturalnych ogrodzeń. Póki co nic innego nam nie pozostaje jak modlić się, aby nie było „nalotu” tej brygady wycinaczy na nasz żywopłot. Może w przyszłym roku jakimś gospodarskim sposobem z cyklu „zrób to sam” wybudujemy część muru, który przy okazji wpisze się w ogrodzenie i bezpieczeństwo przyszłej pustelni.     Staramy się rozwijać nasze powołanie do modlitwy wewnętrznej i kontemplacji oraz dzielić się tym darem z miejscową ludnością zdecydowanie ukierunkowanej na poszukiwanie królestwa Bożego. Ojciec Maciej już pisał, że wszystkie rekolekcje do końca roku są wypełnione chętnymi w poszukiwaniu nowej głębi Bożej. Tym potencjałem modlitewnym pragnę i Was obdarzyć, gdyż każdego dnia polecamy Was w naszych modlitwach. Też proszę, abyście nie zapominali o nas, niech ten pomost wymiany dóbr duchowych nas wszystkich ubogaca i uświęca. posiadali pustelnie, gdzie mogliby się chronić na modlitwę wewnętrzną na wzór naszych świętych Ojców” (KR 46). Jednak zanim dojdzie do jego realizacji musimy koniecznie wybudować mur otaczający nasz teren, gdyż władze miasta zmuszają wszystkich mieszkańców pod groźbą wysokiej kary grzywny do budowy murowanych ogrodzeń. Dotychczas nasz teren, na poboczu miasta Butare, jest ogrodzony dobrze utrzymanym żywopłotem. Na nic się nie zdały nasze tłumaczenia, że to jest i piękne i naturalne. Nie tylko grzywna wchodzi w rachubę, gdyż ostatnio administracja tutejsza najęła robotników do przymusowego wycinania naturalnych ogrodzeń. Póki co nic innego nam nie pozostaje jak modlić się, aby nie było „nalotu” tej brygady wycinaczy na nasz żywopłot. Może w przyszłym roku jakimś gospodarskim sposobem z cyklu „zrób to sam” wybudujemy część muru, który przy okazji wpisze się w ogrodzenie i bezpieczeństwo przyszłej pustelni.     Staramy się rozwijać nasze powołanie do modlitwy wewnętrznej i kontemplacji oraz dzielić się tym darem z miejscową ludnością zdecydowanie ukierunkowanej na poszukiwanie królestwa Bożego. Ojciec Maciej już pisał, że wszystkie rekolekcje do końca roku są wypełnione chętnymi w poszukiwaniu nowej głębi Bożej. Tym potencjałem modlitewnym pragnę i Was obdarzyć, gdyż każdego dnia polecamy Was w naszych modlitwach. Też proszę, abyście nie zapominali o nas, niech ten pomost wymiany dóbr duchowych nas wszystkich ubogaca i uświęca. teren, na poboczu miasta Butare, jest ogrodzony dobrze utrzymanym żywopłotem. Na nic się nie zdały nasze tłumaczenia, że to jest i piękne i naturalne. Nie tylko grzywna wchodzi w rachubę, gdyż ostatnio administracja tutejsza najęła robotników do przymusowego wycinania naturalnych ogrodzeń. Póki co nic innego nam nie pozostaje jak modlić się, aby nie było „nalotu” tej brygady wycinaczy na nasz żywopłot. Może w przyszłym roku jakimś gospodarskim sposobem z cyklu „zrób to sam” wybudujemy część muru, który przy okazji wpisze się w ogrodzenie i bezpieczeństwo przyszłej pustelni.     Staramy się rozwijać nasze powołanie do modlitwy wewnętrznej i kontemplacji oraz dzielić się tym darem z miejscową ludnością zdecydowanie ukierunkowanej na poszukiwanie królestwa Bożego. Ojciec Maciej już pisał, że wszystkie rekolekcje do końca roku są wypełnione chętnymi w poszukiwaniu nowej głębi Bożej. Tym potencjałem modlitewnym pragnę i Was obdarzyć, gdyż każdego dnia polecamy Was w naszych modlitwach. Też proszę, abyście nie zapominali o nas, niech ten pomost wymiany dóbr duchowych nas wszystkich ubogaca i uświęca.
Z misyjnym błogosławieństwem
o. Jan Malicki, ocd
Butare, Świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza, A.D. 2009

Zapowiedź pielgrzymki do Lisieux

Termin wyjazdu 01.08.2010 – 08.08.2010 cena 600 zł + 200 Euro.
Więcej szczegółów w numerze Wielkanocnym.


Zaproszenie na opłatek misyjny

Serdecznie zapraszamy wszystkich Drogich nam Przyjaciół Misji na opłatek misyjny
w sobotę 09 stycznia 2010 r.Program:

  • rozpoczęcie o godz. 15.00 koronką do Miłosierdzia Bożego w intencji Misji
  • msza św. z kazaniem, której przewodniczył będzie o. Wiceprowincjał Grzegorz Firszt
  • po mszy spotkanie opłatkowe w budynku KID przy ul. Rakowickiej 18a, życzenia, dzielenie się opłatkiem, wspólna agapa, kolędowanie.