WRZESIEŃ-GRUDZIEŃ 2003 (19)

AMAHORO to w Burundi znaczy pokój

Wrzesień-grudzień 2003 (19)

Jeśli pragniesz pokoju dbaj o sprawiedliwość!

Lepiej jest – i łatwiej – zapobiegać wojnom, niż podejmować próby ich powstrzymania, kiedy już wybuchną. Nadszedł czas, aby narody połamały miecze i przekuły je na lemiesze, a włócznie na sierpy.

Jan Paweł II

W numerze:
  • Apel o. Damiana Fedora do Ojca św. Jana Pawła II
  • Homilia o. Jana Ewangelisty
  • Kochani Dobrodzieje misji w Burundi i Rwandzie
  • Relacja br. Jean Bosco
  • 25-lecia profesji zakonnej o. Sylwestra Potocznego
  • Słowo o. Jean Francois
  • Misyjne nowiny
  • Echa pielgrzymiki do Lisieux
  • Spotkanie Przyjaciół misji karmelitańskich
  • Święto św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Apel o. Damiana Fedora do Ojca św. Jana Pawła II

Apel o. Damiana Fedora do Ojca św. Jana Pawła II

„Ojcze Święty, zwracam się z prośbą o modlitwę w intencji umęczonej ziemi burundyjskiej, gdzie pracuję jako misjonarz. W niedzielę 13 lipca od godziny 3.00 rano do godz. 10.30 bombardowano stolicę Bujumburę. Było to istne piekło! Nie wiemy jak długo potrwa ofensywa sił rebelianckich, lecz usilnie prosimy Jego Świątobliwość o skierowanie przesłania wzywającego wszystkie strony konfliktu do pojednania, tak, aby zostały przezwyciężone wszelkie przeszkody udaremniające proces narodowego pojednania. Nie do opisania jest to, czego doświadczyliśmy w czasie toczących się walk. O godz. 5.00 rano wraz z moim ruandyjskim współbratem o. Jean Françoise Nkunzimana, odprawiliśmy w naszym klasztorze, położonym niedaleko katedry,  Mszę św. wierząc, że jest to ostatnia Eucharystia w naszym ziemskim życiu. Cudem jest to, iż jeszcze żyjemy. Nie wiemy ile niewinnych ludzkich istnień zostało w tych dniach złożonych w ofierze, ale wręcz bestialska zaciętość walk każe myśleć o liczbie nader wysokiej. Bardzo wielu ludzi śpi poza domami i potrzeba koniecznie przerwania ognia, aby można było przyjść im z pomocą.”


Homilia o. Jana Ewangelisty

Fragmenty homilii o. Jana Ewangelisty sierpień, Kalwaria Pacławska

Panie, jeżeli Ty domu nie zbudujesz na próżno trudzą się ci którzy go wznoszą”. PS 127. Jest to niezwykła tajemnica, którą Bóg dał mi poznać od czasu, gdy pojechałem do Afryki. Wszystkie możliwe środki, wszystko, czego się nauczyłem w Polsce musiałem spokojnie odłożyć na bok. Nowy świat, nowi ludzie nowa kultura, nowe myślenie, Wtedy dopiero poznałem, że jeśli Pan domu nie zbuduje, czyli nie zbuduje czegoś zupełnie nowego w moim życiu, to na próżno się trudzę, chociaż to buduję. Czyli na próżno trudzę się przy nauce języka, zwyczajów, tradycji, historii. Na próżno się trudzę, bo jeśli Pan mnie nie wspomoże, jeżeli Pan mi nie pobłogosławi, jeśli Bóg nie będzie ze mną, jeśli On nie utwierdzi moich kroków w tym, co się Jemu podoba, na próżno się trudzę.

 

W Gahunga spotkałem mężczyznę, który miał ośmioro dzieci. Kiedy przyszło na świat dziewiąte dziecko, ucieszył się jeszcze bardziej. Mieć dużo dzieci to dla nich największe bogactwo. Więzi rodzinne są dla nich bezcenne. Są cenniejsze niż srebro i złoto. Jeśli zapraszają przyjaciół nie żałują pieniędzy, żeby ich ugościć. Stawiają i dzielą się wszystkim tym co maja, choćby mięli garstkę grochu, to ugotują i podzielą się nią z przybyszem, choćby nawet był obcy. Ich gościnność jest niezwykłą cnotą, jest po prostu czymś naturalnym.

 

Z powodu biedy, i suszy, która się przedłużała dzieci i żona tego mężczyzny zaczęły chorować. Gdy umierało dziecko, chyba najbardziej przez niego kochane przybiegł na naszą misję prosząc o pomoc. Zawieźliśmy je do szpitala, ale stwierdzono, że jest już za późno. Malaria, która jest tam rzeczą codzienną jak u nas grypa, gdy jest nieleczona powoduje śmierć. Tak było w przypadku tego chłopca. Ale to co było dla mnie szokujące to spokój z jakim ten mężczyzna i żona to przyjęli. Żadnych dramatów, żadnego teatru. Po prostu: umiera. Ona wzięła go na ręce, on go pobłogosławił, ucałował, złożył na łóżku i tak pozostali bez słowa. Ja w pierwszym momencie mówię: Rób coś chłopie, przecież ci dziecko umiera. On zaś do mnie: Ojcze usiądź. Uspokój się. Bóg przechodzi. To odpowiedź tego mężczyzny. W momencie, kiedy ten chłopiec umierał nie było żadnej histerii, jak nieraz ktoś się rzuca na trumnę i płacząc wyraża więzi jakie go łączyły ze swym najbliższym. Chce go zatrzymać, chce mieć go jeszcze, chce go ożywić, chce go ocalić, chce go wyrwać z ziemi, jakby wydobyć. Ten człowiek był zgodzony z tym, co Bóg chce zabrać. Potem pytałem dlaczego tak reaguje, dlaczego jest taki cierpliwy, skąd bierze ten pokój? Wtedy mi wytłumaczył – to jest jedna z tych głębi duchowości Rwandyjczyka – mówi Imana tzn. Bóg daje nam wszystko. Daje nam dzieci, to jest dar od Niego. Jeśli Bóg go zabrał to znaczy, że Bóg wie co jest dla niego dobre. On chce Go mieć u siebie. U Niego jest lepiej. Tu jest bieda – sam widzisz. Tu jest głód, tu jest nędza, a tam będzie szczęśliwy. Ja go oddałem, pobłogosławiłem i jest Jego. Oto całkowity wewnętrzny pokój. Chodzi o wielką ufność, o powierzenie się Bogu, o zgodzenie się z tym trudem, cierpieniem, wysiłkiem, który jest naturalny. Trzeba trudzić się przy budowie domu, trzeba trudzić się by jeść chleb. W tym trudzie nie jesteśmy sami. Bóg jest tym który z nami współpracuje.

 

Przywiozłem obraz, który streszcza to co mnie zafascynowało w duchowości Rwandyjczyków. Legenda zilustrowana na tym obrazie, opowiada o tym, że pewien chłopiec chcąc zrąbać drzewo na opał wziął siekierę i poszedł nad brzeg rzeki ściąć drzewo. Gdy już niemal kończył, nagle z lądu wyskoczył lew, który rzucił się na niego. Chłopak w te pędy wdrapał się na drzewo. Gdy już sobie umyślił, ze przychyli drzewo i skoczy do wody nagle zobaczył, że z wody wypływa krokodyl, który się zbliża, żeby go pożreć gdy tylko spadnie. Wtedy ostatnim ratunkiem było wspiąć się na drzewo i jakoś przeczekać. Gdy już się wspiął nagle z drugiej strony drzewa wysunął się wąż, żeby go ukąsić. Sytuacja bez wyjścia. I w takich sytuacjach stawia nas Bóg. Co zrobił ten chłopak? Zamknął oczy i powiedział: Imana ibagu mugisza. To znaczy: Boże uratuj mnie. W tym momencie, gdy wypowiedział te słowa, powiał od przeciwnej strony wiatr. Taki wiatr jak jest w Rwandzie, nie taki zefirek jak u nas. Tutaj to nie są wiatry. Tam gdy jest wiatr, to drzewa gną się po samą ziemię. A potem wstają. Drzewo przewróciło się na stronę lwa, uderzyło lwa z całej siły, lew zaryczał w taki sposób, że krokodyl się wystraszył i odpłynął, a przygnieciony przez konary wąż posunął się wzdłuż brzegu i uciekł. Chłopak  wziął siekierę skończył rąbać drzewo zabrał je i błogosławiąc Imanę wrócił do swojego domu. W ten sposób streszcza legenda serce religijności Rwandyjczyków.


Kochani Dobrodzieje misji w Burundi i Rwandzie

Obejmuję dzisiaj Was wszystkich modlitwą z domu rekolekcyjnego Butare Mater Carmeli. Przyjechałem do Butare, aby trochę odpocząć jak również odwiedzić współbraci po wydarzeniach wojennych, które przeżyliśmy w Bujumbura. Panu Bogu dziękujemy, że wszyscy jesteśmy zdrowi i że nic się nam nie stało podczas ataku i bombardowania, które trwało cały tydzień. Bardzo wielu ludzi zginęło, w tym czasie szczególnie starców, ludzi chorych i dzieci, którzy nie mogli już uciec od strzałów i bomb, którzy zostali opuszczeni.

 

Wszystko to się działo w połowie lipca blisko naszego osiedla Musaga, Kanyasha i Gatoki. Rebelianci chcieli poprzez ten tygodniowy atak zająć Bujumburę i objąć władzę. Rozpoczęli atakiem o 4 rano w poniedziałek 7 lipca. Myśleliśmy, że to potrwa tylko kilka godzin jednak okazało się inaczej. Koszmar trwał cały tydzień. Noc i dzień, bez przerwy wybuch bomb i strzały karabinów, które ogłuszały wszystkich i czyniły niesamowity strach i obawę przed śmiercią.

 

Naprawdę w całej stolicy panował smutek i strach na twarzach ludzi. Nikt nie wiedział co przyniesie jutro i jak to długo potrwa. Już w poniedziałek bardzo wielu uchodźców z wspomnianych osiedli kierowało się do centrum miasta. Było ich tysiące. Bomby i strzały było słychać w następnych dniach coraz bliżej naszego klasztoru. Wszystkie zagraniczne organizacje były już gotowe do opuszczenia Burundi. Bomby spadały nieopodal Wyższego Seminarium i naszego domu zabijając i raniąc wiele osób cywilnych, zupełnie niewinnych. Wszyscy byliśmy bardzo wymęczeni. Brat Ryszard Żak i o. Zbigniew Nobis przyjechali do stolicy w tym czasie, gdy zaczęły się ataki. W środę szybko opuszczali miasto bojąc się, że mogą z niego nie wyjechać. O. Jean Francios (Rwandyjczyk) z racji bezpieczeństwa wyjechał do Rwandy. Zostałem sam oczekując na ewentualną ewakuację zapowiadaną przez ambasadę belgijską. W sobotę strzały i bomby ucichły na kilka godzin. W niedzielę 13 lipca z rana o 3.30 znowu rozpoczął się atak na stolicę tym razem z trzech stron na raz. To co najgorsze i najokropniejsze to to, że zaangażowano w tym ataku dzieci do 12 roku życia z siekierkami przywiązanymi do pasa. Był to atak niedaleko naszego domu. Miasto na cały dzień zamarło. Ulice puste. Już od 3 godziny w nocy nikt nie spał. Wszyscy leżeliśmy na ziemi, każdy szukał jakiegoś schronienia, piszę wszyscy, ponieważ kontaktowałem się z przyjaciółmi przez telefon, pytając jaka jest sytuacja. Myśleliśmy że to już koniec i że rebelianci wejdę do miasta. Uspokoiło się jednak w południe. Od tamtego dnia do dnia dzisiejszego żyjemy w strachu ponieważ ciągle mówi się o ponownym ataku. Jesteśmy już do tego przyzwyczajeni, ale pewne skutki pozostają w sercu człowieka. W sercach naszych czarnych braci lęk przed bombardowaniem zostaje.

 

Trudno jest to wszystko opisać, ponieważ nikt do tego nie chce powracać swoimi myślami. Modlimy się codziennie o pokój w Burundi. Mamy nadzieję i to jest możliwe, aby pokój mógł zapanować w sercach ludzkich i w całej Burundi.

 

o. Damian Fedor, Delegat Prowincjała w Afryce


Relacja br. Jean Bosco

Choć minęło już dużo czasu od Świąt Wielkiej Nocy, chcemy przypomnieć w jakiej atmosferze przeżywali Paschę nasi współbracia w Bujumburze. Relacja br. Jean Bosco naszego kleryka II roku filozofii:

 

Triduum Paschalne zostało „zaćmione” przez „deszcz spadających bomb” na miasto Bujumbura przez cały dzień Wielkiego Czwartku, noc w Wielki Piątek i noc w Wielką Sobotę. Każdy człowiek stał się „kandydatem” na śmierć i strach sparaliżował serca wiernych, którzy nie potrafili już głęboko przeżywać tego świętego czasu postu dla chrześcijan. Rzeczywiście to było prawdziwe życie nadzieją wbrew wszelkiej nadziei.

 

Naród cierpi bardzo. Już od 10 lat leje się niewinna krew. Kto ujdzie od śmierci na wojnie, ten zginie z głodu, albo z chorób spowodowanych niebezpieczeństwami, albo z nędzy. Zamiast układów pokojowych, zapisanych na papierze widzimy układy o „chleb”, chleb uzyskany dzięki cenie krwi niewinnych. Jak długo potrwa ta sytuacja? Obawa, że jutro będzie gorsze, że beznadziejność zatryumfuje, czyż nie budzi wielkich obaw?

 

Nie, ponad wszystkie okrucieństwa, mamy nadzieję, dzięki łasce wiary, że Krew Chrystusa nam wysłuży prawdziwy pokój, ten jaki On dał swoim uczniom po swoim chwalebnym Zmartwychwstaniu. On go nam nie odmówi, jak długo będziemy wracać do Niego. Jezu ufamy Tobie!


25-lecia profesji zakonnej o. Sylwestra Potocznego

Fragment homilii z okazji 25-lecia profesji zakonnej o. Sylwestra Potocznego

 Drogi Braci Sylwestrze!

18 lat temu wyjechałeś do dalekiej Afryki, do dwóch pięknych, ale jakże ubogich krajów, Burundi i Rwandy, nie wiedząc, co cię tam czeka. Nie wiedziałeś nawet, że tak naprawdę zwiążesz się „na dobre i na złe” właściwie z jedną parafią – z Gahungą, i jako kapłan poślubisz ją sobie i tym samym Chrystusowi, doświadczając z kolei z jej strony wielkiego szacunku i miłości. W momencie, gdy opuszczałeś Polskę i Europę, towarzyszyło Ci tylko jedno pragnienie: głosić tamtejszym ludziom Ewangelię! W tym celu nauczyłeś się biegle władać językiem Afrykańczyków, językiem kinyarwanda, który – jak wieść niesie – opanowałeś tak doskonale, że znasz jego najbardziej wyszukane przysłowia i idiomy, których często nie znają nawet tubylcy. Oczywiście, zawsze byłeś świadomy, że samo opanowanie języka nie wystarcza do głoszenia Ewangelii Chrystusowej. Dlatego jeszcze wcześniej – poważnie potraktowawszy polecenie Apokalipsy – wziąłeś w swoje ręce otwartą Księgę (Ewangelii), i połknąłeś ją (Ap 10, 8-9). Przyswoiłeś sobie wszystkie jej słowa. A właściwie tylko to jedno jedyne Słowo Ojca, które w Maryi stało się ciałem. I brzemienny tym Słowem, troskliwie nosiłeś Je w sobie, aż wyda owoc. Nosiłeś Je w sobie także wówczas, gdy na Twoją nową Ojczyznę, Rwandę, przyszedł czas prześladowania, wojny i przelewu krwi. I gdy wydawało się, że wokół nic nie słychać, jak tylko świst pocisków i ogłuszający huk eksplozji, Ty słuchałeś tajemniczego Słowa, które dobywało się z Twego wnętrza i mówiło Ci, żebyś samowolnie nie opuszczał swojej Oblubienicy-Kościoła, ale pozostał jej wierny w momencie straszliwej próby. Tylko dlatego, że pozostałeś na miejscu, w powierzonej Ci parafii, mogłeś później za św. Pawłem pisać do najdroższych swoich dzieci w Gahundze: Choćbyście mieli dziesiątki tysięcy wychowawców w Chrystusie, nie macie wielu ojców; ja to właśnie przez Ewangelię zrodziłem was w Chrystusie Jezusie (1 Kor 4, 14-15). A dzisiaj z jeszcze większą mocą możesz powiedzieć za tym samym Apostołem: Dzieci moje, oto ponownie w bólach was rodzę, aż Chrystus w was się ukształtuje (Gal 4, 19).


Słowo o. Jean Francois

Refleksja o. Jean Francois po dwumiesięcznym pobycie w Polsce.

Pragnę chwalić Pana za wszystkie spotkania w Polsce: z grupami przyjaciół Misji i Karmelu jakie miało miejsce w Kalwarii Zebrzydowskiej; z nauczycielami i uczniami i wolontariatem Alternatywa w Jaworznie, Przemyślu, Rybniku; z dziećmi podczas Kongresu Dzieci Archidiecezji Krakowskiej w Łagiewnikach; z bractwami szkaplerznymi w Chrzanowie i Kędzierzynie Koźlu i oczywiście za audycję w Radio Maryja. Dziękując gorąco wszystkim i każdemu z osobna. Błagam Jezusa i Maryję o wszelkie błogosławieństwo za wszystko co uczyniliście i co czynicie nadal, nie tylko dla mnie, ale dla całej Afryki, a szczególnie dla Rwandy i Burundi. Bóg zapłać

Czy nadejdzie w końcu pokój w Burundi?

Burundi po koszmarze ataku na stolicę, pozostaje nadal krajem zagrożonym wojną. Brak bezpieczeństwa nasila się na prowincji do tego stopnia, że mieszkańcy nocują poza swoimi domostwami w wysokich trawach z lęku przed atakami rebeliantów. Tam narażają się jeszcze bardziej na ukąszenia owadów co zwiększa zachorowalność na malarię, która w tych warunkach nie jest wystarczającą leczona. A więc ludzie cierpią podwójnie. Teraz to rebelianci są najbardziej niebezpieczni ponieważ stają się bardzo liczni, są już obecni w całym kraju. Nieustannie się przemieszczając poszukują pieniędzy i innych rzeczy, które możnaby zrabować, począwszy od bydła po rondle kuchenne z ubogiej chatki na wiosce. Kradną wszystko. Uciekinierzy są również ofiarami wojska, które wykorzystuje sytuację chaosu społecznego i atakuje niewinnych z bronią w ręku. Społeczeństwo burundyjskie jest jeszcze bardzo daleko do odkrycia pokoju!

Cudzoziemcy, zwłaszcza misjonarze, u których bandy widzą łatwą okazję zawłaszczenia sobie pieniędzy, nie są już bezpieczni. Oto właśnie w nocy z soboty na niedzielę 17 sierpnia Siostry Karmelitanki Dzieciątka Jezus z Gakome (15km od Musongati) zostały zaatakowane już po raz trzeci przez uzbrojone bandy. Zostały okradzione, nękane i terroryzowane. Tym samym zostały zmuszone do opuszczenia klasztoru na czas nieokreślony!!!

Jeśli chodzi o sytuację polityczną, to nowy prezydent hutu, Domitien Ndayizeye, właśnie spotykał się w dniach od 18 do 21 sierpnia w RPA z Pierre Nkurunziza, szefem głównego ruchu zbrojnego rebeliantów (CNDD). Głównym celem negocjacji było ustalenie wysokich stanowisk w administracji i wojsku. Rebelianci zażądali stanowiska wiceprezydenta w aktualnym układzie rządzącym, przewodniczącego parlamentu i głównego dowodzącego w armii. To żądanie wydało się ekipie rządzącej zbyt wygórowane i godzące w Kartę z Arusha (jest to rodzaj tekstu bazowego wspólnie wypracowanego, który ma służyć do prowadzenia wszelakich negocjacji wewnątrz-burundyjskich, by doprowadzić do pokoju i sprawiedliwego podziału władzy między hutu i tutsi w Burundi). Rozsądne zrównoważenie sił przewidziane w tej Karcie wydaje się mieć coś na rzeczy, ponieważ to właśnie z tego powodu ostatnie spotkanie negocjacyjne nie przyniosło żadnych efektów, jeżeli chodzi o współudział opozycji w rządzie. Politycy mają jednak nadzieję, że na najbliższym spotkaniu negocjacyjnym w Arusha (Tanzania) uda się ustalić wspólny punkt widzenia i uzgodnić konsensus w punktach rozbieżnych. Spotkanie ma doprowadzić do czynnego udziału CNDD (ruch rebeliantów) we władzach państwowych i do przestrzegania zawieszenia ognia, które jest na papierze a nie w rzeczywistości.

Problem polega na tym, że społeczeństwo odnosi się już z wielką rezerwą do obietnic polityków, zważając na ich poprzednie obiecanki. Społeczeństwo straciło zaufanie do rządzących. Na dodatek, inne jeszcze ugrupowanie rebeliantów – bardzo skrajny odłam hutu –  zresztą bardzo aktywne podczas tej wojny – aż do dnia dzisiejszego nie akceptuje uzgodnień Karty z Arusha i nie zawiesza ognia. Prezydent obiecuje, że i to ugrupowanie będzie zaproszone do stołu negocjacyjnego, ale kiedy? Pytają zmęczeni wojną ludzie. Trzeba pamiętać, że to właśnie to ostatnie ugrupowanie bombardowało stolicę podczas tegorocznego Wielkiego Tygodnia (patrz str. 3) i przeprowadziło ostatnio w połowie lipca straszną ofensywę na miasto, którą w liście opisuje o. Damian.

Podsumowując, na poziomie politycznym nadzieja powstrzymania wojny wydaje się być realna jak nigdy dotąd od rozpoczęcia wojny między władzą a zbrojnymi grupami rebeliantów. Bilans jest tragiczny, bo już około 300.000 ofiar. Burundyjczycy jednak chcą raczej zobaczyć konkretne owoce, aniżeli znowu wierzyć w piękne postanowienia pokojowe zapisane na papierze. Znają już zbyt dobrze swoich polityków, by pozwolić się naiwnie zwieść.

Bujumbura, 25 sierpnia 2003, Br. Jean-Francois Nkunzimana, ocd


Misyjne nowiny

o. Zachariasz Igirukwayo Definitorem Generalnym. 3 maja w Uroczystość Królowej Polski, o. Zachariasz karmelita bosy z Burundi został wybrany Definitorem Generalnym Zakonu Karmelitańskiego, odpowiedzialnym za region Afryki w naszym Zakonie. Wielu z Was z pewnością zna o. Zachariasza, gdyż bywał On w Polsce kilka razy, a w roku 1995 swoje święcenia kapłańskie przyjmował w Krakowie. Jest członkiem naszej Krakowskiej Prowincji. I jest to dla naszej Delegatury w Burundi i Rwandzie pewnym wyróżnieniem, a jednocześnie zobowiązaniem do wspomagania o. Zachariasza gorącą modlitwą w bardzo odpowiedzialnej posłudze.

Jubileusz o. Sylwestra. Podczas swoich wakacji o. Sylwester Potoczny obchodził srebrny jubileusz ślubów zakonnych. Na 25 lat w Karmelu o. Sylwester aż 18 spędził na misjach w Afryce. Polecamy Jubilata waszej modlitwie.

Nowy misjonarz. W połowie października wyjedzie do Burundi nowy misjonarz, o. Fryderyk Jaworski. Pełniąc różne posługi w Zakonie po 10 latach kapłaństwa postanowił służyć Kościołowi i Karmelowi w Afryce. Przez ostatni rok przygotowywał się do wyjazdu we Francji i Irlandii. 1 października w Krakowie nastąpi jego oficjalne posłanie i wręczenie krzyża misyjnego. Zapraszamy na tę uroczystość.

Wakacje misjonarzy. Po dwumiesięcznych wakacjach do Afryki powrócili już o. Józef Trybała, o. Kamil Ratajczak i br. Ryszard Żak. Po dłuższym pobycie w ojczyźnie wraca również o. Jan Kanty Stasiński. Aktualnie w Polsce przebywają o. Sylwester Potoczny i o. Jan Ewangelista Krawczyk. Czekamy na przylot o. Bartłomieja jesienią br.

Pielgrzymka jubileuszowa. Z okazji 25-lecia Pontyfikatu Jana Pawła II i beatyfikacji Matki Teresy z Kalkuty wielkiej misjonarki wyjeżdża z Krakowa pielgrzymka autokarowa. Są jeszcze wolne miejsca. Kontakt: tel/fax 12 415 52 10; kom 603 647 944. Serdecznie zapraszamy.

Praca nad filmem. Na trzymiesięczny pobyt do Rwandy i Burundii udał się świecki wolontariusz, Andrzej Wielgus, który zbiera materiał fotograficzny i filmowy by udokumentować obecność i pracę naszych misjonarzy. Oto jego pierwsza refleksja:

„Afryka jest kontynentem niesamowitym. Jest wciąż niedostępna i trudna dla zwykłego wygodnego Europejczyka. Trzeba ścierpieć wiele niewygód w podróżowaniu po Afryce, w poznawaniu kultury.

Obecnie przebywam w Rwandzie i jest to moja pierwsza podróż do Afryki. Jestem całkowicie zaskoczony tym krajem, tym kontynentem. Jest egzotyczny, wszystko wydaje się być tutaj inne. Inaczej traktuje się czas, a w zasadzie w ogóle się go nie traktuje, tzn. nikt się nigdzie nie spieszy. Powitania trwają długo. Posiedzieć nic nie robiąc to normalne. Patrzeć się przed siebie bezczynnie pół dnia to nikogo nie dziwi. Może nie nikogo, bo dla Europejczyka taki widok na pewno jest zaskoczeniem i może często nas denerwować. Możemy sobie zadawać pytanie, dlaczego ci ludzie tracą czas, mogli by przecież coś zrobić w tym czasie. Ale kultura europejska inaczej traktuje czas, czas jest cenny, a tutaj pośpiech jest bez wartości. Uderzającą rzeczą w Rwandzie jak i w wielu państwach afrykańskich jest bieda. Nie wiadomo czy się na nią uodpornić, czy rozdać wszystko ludziom, dzieciom którzy wyciągają ręce do ciebie. Smutny widok ale prawdziwy.”


Echa pielgrzymki do Lisieux

W dniach 31.05 – 06.06 odbyła się pielgrzymka Przyjaciół Misji do Lisieux organizowana przez Biuro Misyjne. Teraz przytaczamy świadectwa tych, którzy tę pielgrzymkę odbyli. Zapraszamy wszystkich uczestników do podzielenia się swoim świadectwem, które będziemy sukcesywnie na łamach AMAHORO drukować. Jednocześnie informujemy O dalszych planach pielgrzymkowych na wiosnę przyszłego roku, by udać się do Grecji śladami św. Pawła wielkiego Misjonarza Narodów.

Kochani!

Wracając pamięcią do chwil naszego pielgrzymowania dziękuję Panu Bogu za piękno tych dni. Za wszystkie miłe spotkania, za każdą Osobę w naszej grupie. To cudowne, że nasze proste podróżowanie kryło w sobie, wspólne nam wszystkim, wzniosłe pragnienie – by sięgnąć do skarbów Karmelu, by przyklęknąć przed tajemnicą świętości Teresy z Lisieux i Teresy Benedykty.

Nigdy nie zapomnimy miłej, serdecznej atmosfery, o którą dbał Duchowy Opiekun Pielgrzymki, Drogi Ojciec Jan Kanty OCD, a która tak bardzo wprowadzała w klimat duchowości „małej Tereski”. Bardzo sobie cenię i bardzo dziękuję za ten pełen prawdziwej głębi rytm pielgrzymowania, który sprawiał, że każdy dzień był zanurzony w treści najistotniejszego wydarzenia w ciągu dnia –EUCHARYSTII. Często wracam do naszych, przeżytych wspólnie, Mszy św. – szczególnie w Karmelu w Lisieux i w kaplicy we Wrocławiu – na zawsze zachowam je w sercu.

Gdy modlę się słowami św. Tereski powracam myślą do  Lisieux:

Me życie jest cieniem, me życie jest chwilką; Co ciągle ucieka i ginie,
By kochać Cię, Panie tę chwilę mam tylko:Ten dzień dzisiejszy jedynie.

Z modlitewna pamięcią s. Beata Józefa CR

 


Spotkanie Przyjaciół misji karmelitańskich

 Kalwaria Zebrzydowska 26.04.2003r.

Można powiedzieć, że Boże błogosławieństwo było z nami .

Udała się pogoda, a na spotkaniu z misjonarzami: o. Janem Kantym Stasińskim, o. Józefem Trybałą i o. Janem Franciszkiem z Rwandy, które odbyło się w auli Wyższego Seminarium Duchownego, zgromadziło się blisko 90 osób. Przyjechały autokary z Tychów i Wrocławia oraz indywidualni przyjaciele misji z Krakowa i okolic.

Opowiadania ojców misjonarzy o życiu i pracy w Afryce, ich bezpośredniość i pogoda ducha, historia powołania o. Jana Franciszka ( tłumaczona z j. francuskiego przez o. Macieja) oraz takt i serdeczność ojca z Rwandy ujęły i poruszyły nas wszystkich.

W kalwaryjskim Sanktuarium odbywało się w tym dniu spotkanie Ruch Światło Życie, więc ustępując miejsca młodym, nasi czterej ojcowie misjonarze sprawowali Eucharystię w kaplicy p.w. Św. Antoniego.

Jak na spotkanie misyjne przystało naszym przewodnikiem po kalwaryjskich dróżkach był brat Witalij – bernardyn rodem z Ukrainy. Wspólna modlitwa, śpiew, wspólna stroma ścieżka na Golgotę jak w życiu tak i na misyjnym spotkaniu, zbliżyły nas do siebie.

Na zakończenie modliliśmy się przed łaskami słynącym obrazem Matki Bożej o łaski potrzebne misjom, misjonarzom i nam wszystkim.

Był to dzień przeżyty wspólnie, z myślą o innych – żyjących daleko od nas, w zadumie nad wielkością Bożych dzieł i podziwie dla Bożych Posłańców – misjonarzy.

A Wy, którzy to czytacie – nie byliście? – Może uda się Wam przyjechać na spotkanie w przyszłym roku!


Święto św. Teresy od Dzieciątka Jezus

 Święto św. Teresy od Dzieciątka Jezus 1 październik godz.16.45 w Karmelu wKrakowie

W święto Patronki Misji zapraszamy wszystkich Przyjaciół do wspólnej modlitwy w intencjach misji przez wstawiennictwo św. Teresy. Czuwanie modlitewne rozpoczniemy o godz.16.45 w kościele Karmelitów Bosych przy ul. Rakowickiej 18.

W programie montaż słowno – muzyczny o św. Teresie od Dzieciątka Jezus przygotowany przez Koło Misyjne z Wadowic i modlitwa różańcowa. O. godz. 18.00 uroczysta Msza św. na której krzyż misyjny przyjmie nowy misjonarz karmelitański o. Fryderyk Jaworski, który udaje się na misje do Burundi. Poświęcenie płatków róż, świadectwa misjonarzy i ucałowanie relikwii św. Teresy.

Prowadź go i podtrzymuj łaską swoją,
aby nie upadał pod ciężarem trudów apostolskich.
W jego słowach niech rozbrzmiewa głos Chrystusa,
a tych, którzy go będą słuchać,  pociągnij do posłuszeństwa Ewangelii. 
Napełnij jego serce Duchem Świętym, 
aby stał się wszystkim dla wszystkich
i przyprowadził do Ciebie Ojcze wiele synów i córek, 
którzy w Kościele będą Cię wielbić bez końca 
i osiągną zbawienie.

Gorąco wszystkich zapraszamy na uroczystości prosząc o gorącą modlitwę w intencji Pokoju. Szczególnie w październiku na różańcu. Proście duszpasterzy by wraz z całą parafią wymadlany był Pokój dla Afryki.