Kto nie widzi rankiem słońca, temu smutny dzień do końca – O. Bartłomiej Kurzyniec

Rwanda – Gahunga, 2 luty 2002 r.

Tu na ziemi dzień nie może trwać bez końca i noc też ma swój koniec. Wschód i zachód słońca to są dwa filary codziennego życia, pod którymi staram się modlić. Gdyby nie było tych filarów Boskiej Opatrzności, życie popadłoby w ruinę. Dzięki dniowi mogę się ruszać i pracować. Dzięki nocy mogę się modlić i odpoczywać. A w ogóle to, co jest najważniejsze, to mogę żyć.

Siostro i Bracie, Moi Kochani!

Widzę Was i pozdrawiam Imieniem Jezusa i Maryi w święto ofiarowania Pańskiego, w Matkę Boską Gromniczną. Jest już popołudnie. Koguty pieją swoją ostatnią godzinę przed zachodem słońca (godz. 17.00). Słonko zaś jakby przykucnęło nad Wulkanami. Rzuca swoje długie cienie i zagląda tam skąd rano wyszło. Człowiek też przy zachodzie słońca powinien usiąść i popatrzeć na drogę jaką przemierzył za dnia.

Przerywam pisanie bo przyjechał gość z sąsiedniej misji ks. Antoni Pallotyn. Słońce już zaszło za Wulkany, Idę na wieczorną modlitwę.

Powracam do naszego spotkana dziś, w blasku dnia nowego. Dziś słońce świeci dla Boga i pomaga nam uczcić dzień Pański – niedzielę. Zagląda do mojej misyjnej celi przez sosnowe wierzchołki. Uszło już dzisiaj prawie dwie godziny drogi. Wschody i zachody słońca są dla mnie boskimi wydarzeniami dnia i nocy. Uczyła mnie tego śp. Mama gdy rano przypominała i zachęcała do wczesnego wstawania: kto nie widzi rankiem słońca, temu smutny dzień do końca. Tu na ziemi dzień nie może trwać bez końca i noc też ma swój koniec. Wschód i zachód słońca to są dwa filary codziennego życia, pod którymi staram się modlić. Gdyby nie było tych filarów boskiej Opatrzności życie popadłoby w ruinę. Dzięki dniowi mogę się ruszać i pracować. Dzięki nocy mogę się modlić i odpoczywać. A w ogóle to co jest najważniejsze, to mogę żyć.

Słońce coraz bardziej z góry patrzy na mnie, patrzy na was swoim dużym rozpromienionym okiem. Co za radość! Jest Ktoś, kto patrzy na mnie z Góry swoim życzliwym spojrzeniem. I choćby nie wiem jakie było moje życie za dnia i w nocy, On nigdy w swojej życzliwości nie każe mi zejść z oczu. Patrzenie Ojca, który mnie widzi w ukryciu jest szczęściem moim na tym łez padole.

Dzwoni dzwon misyjny. Dobiega końca Msza św. dla dorosłych. Za chwilę będzie Msza św. dla dzieci. Ja mam Mszę św. przed południem dla młodzieży.

Co działo się wczoraj na Misji? Była to pierwsza sobota miesiąca i Matki Bożej Gromnicznej. Nie było poświęcenia gromnic bo ludzi nawet na małą świeczkę nie stać. Matka Boska Gromniczna przypomina nam, że każdy z nas jest jak zapalona świeczka ofiarowana Bogu na spalenie w kościele. Spala się ta świeczka i płonie upłakana łzami cierpienie i ofiary.

Jezu, ofiarowany w świątyni spaliłeś się aż do śmierci krzyżowej zostawiając na ślady, byśmy nimi kroczyli. Życie chrześcijanina jest bardzo proste. Kręci się wokół Boga, wokół Rodziny i wokół Kościoła. Rodzice rodzą dzieci, wychowują je. My misjonarze chrzcimy dzieci i pomagamy Rodzicom pielęgnować w nich Boskie życie.

Sobota w Europie kojarzy się z dniem spokojnym i z odpoczynkiem. Na Misji zaś sobota to dzień ożywionej wiary. Po Mszy św. wierni proszą o spowiedź by oczyścić knot palącej się świecy życia. Część wiernych ze starej grupy modlitewnej Legion Maryi odmawia Różaniec. Szkoła Podstawowa opustoszała. Dzieci mają wolne. Te dzieci, które przygotowują się do Chrztu Św. albo do Bierzmowania wypełniają Katechumenaty. Chóry parafialne przygotowują śpiewy na świętowanie Dnia Pańskiego. Grupa odnowy w Duchu Św. też ma swoją modlitwę. Po południu zaś mają swoją zbiórkę Ministranci. Przychodzą też Dzieci przygotowujące się do I Komunii Św. Jak widzicie i nasze życie w sobotę kręci się wokół Kościoła i wokół ludzi.