sierpień 2002 r.
UWIODŁEŚ MNIE PANIE, UJARZMIŁEŚ MNIE I PRZEMOGŁEŚ Sierpień 2002 r. Jesteście naszymi Cyrenejczykami, Weronikami – to Wy nam pomagacie swoją modlitwą, swoją ofiarą, ofiarowanym za nas cierpieniem i trudem codziennej pracy… To Wy stajecie na naszej krzyżowej drodze i pod Krzyżem jak Maryja…, często jak Ona bezradni…, ale ta obecność jest dla nas umocnieniem.
Jak Jeremiasz prorok, każdy misjonarz może powtórzyć: Uwiodłeś mnie Panie, ujarzmiłeś mnie i przemogłeś, a ja pozwoliłem się uwieść. To Twoje usta wyrzekły me imię – i z Tobą pojechałem w dalekie misyjne kraje. To Twoja łaska!
A gdy wracam znów do swoich na wakacje, nie mogę stłumić ognia, który trawi, który nurtuje moje serce i wołam: gwałt i ruina! Wojna, nędza, głód, choroby, sytuacje bez wyjścia… dla wielu staje się pośmiewiskiem. Inni mi powiadają: a czy u nas w Polsce nie ma nędzy, czy wielu nie żyje w trudnych sytuacjach, czy nie przypominał tego po wiele razy Ojciec święty w czasie ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny?! Tak, wiem! Nie zapominam o tym, ale gdy się wraca z Burundi lub Rwandy, z tych krajów, które należą do pierwszej dziesiątki najbiedniejszych krajów świata…, gdzie dzieci odziane w strzępy łachmanów, głodne, żebrzą o odrobinę pożywienia, gdzie ludzie nie mają dostępu do lekarza, gdzie epidemie i klęski naturalne dziesiątkują ludzi – a tu widzi się chleb wyrzucony na ulicę, marnotrawstwo… To nie udaję się stłumić ognia, który trawi serce… Nie udaje się powiedzieć sobie: nie będę mówił. (…)
Ale pragnę Was zapewnić, że w Burundi i Rwandzie jest wielu ludzi, którzy starają się nachylić z miłością nad cierpiącym człowiekiem, którzy trudzą się dniem i nocą, by jego nędzy ulżyć. To prawda, że wielu z nich jak i my sami nie rozumie, dlaczego Chrystus Pan do zbawienia, do chwały zmartwychwstania musiał nas prowadzić przez cierpienie, przez śmierć… (…) Nie rozumieją, bo to tajemnica Bożej miłości, ale starają się pójść za Chrystusem, wziąć krzyż i naśladować Pana
Bracia i siostry! Także misjonarz często nie rozumie, dlaczego trzeba mu podjąć codzienny trud i często cierpienie… Ale przecież to rozumie, – bo Chrystus to objawił, – że zbawia się świat na krzyżowej drodze, i nie ma innej drogi zbawienia. Cóż zatem dziwnego, że droga misjonarza jest Krzyżową drogą – wspaniałą, bo przecież drogą po śladach Chrystusa – ale krzyżową
Na krzyżowej drodze człowiek obarczony Krzyżem, ogląda się za Cyrenejczykiem, za Weroniką, za Matką… za człowiekiem, który by pomógł, ulżył, był obecny. To wy Bracia i Siostry – już od wielu lat, jesteście naszymi Cyrenejczykami, Weronikami – to Wy nam pomagacie swoją modlitwą, swoją ofiarą, ofiarowanym za nas cierpieniem i trudem codziennej pracy… To Wy stajecie na naszej krzyżowej drodze i pod Krzyżem jak Maryja… często jak Ona bezradni…, ale ta obecność jest dla nas umocnieniem – i za to jeszcze raz pragnę Wam dzisiaj serdecznie podziękować Bóg zapłać!
Fragmenty homilii o. Teofila
z Mszy św. w int. Misji i Dobrodziejów w ostatnią sobotę miesiąca