W tym co robimy dla ubogich, nie zawsze chodzi o osiągnięcie wielkich sukcesów. Czasami są one niemożliwe. Jeśli uda nam się pomóc żyć lepiej jednej jedynej osobie – jednej rodzinie Pigmejów, jednemu dziecku, zbudować jedną studnię – to już wystarczy, aby nasze życie i działanie misyjne miało sens. Przez to co robimy łamiemy bariery, a nasze serce napełnia się twarzami i imionami konkretnych osób, które Bóg podnosi z nędzy przez nasze skromne wysiłki. Czuła miłość – jak pisze pap. Franciszek – to miłość, która staje się bliska i konkretna. Pochodzi z serca i dociera do oczu, uszu, rąk. Taka miłość jest drogą, którą przemierzyli najodważniejsi i najsilniejsi mężczyźni i kobiety. W działalności misyjnej najmniejsi, najsłabsi, najubożsi muszą budzić w nas czułość. Mają prawo poruszyć naszą duszę i nasze serce. Tak, oni są naszymi braćmi, i dlatego musimy ich kochać i traktować jak braci. Jezus w przypowieści o dobrym Samarytaninie – opowiada, że był tam człowiek poraniony, leżący przy drodze, który został napadnięty. Mijały go różne osoby, ale poszły dalej, nie zatrzymały się. Byli to ludzie pełniący ważne funkcje w społeczeństwie. Nie potrafili stracić kilku minut na opiekę nad rannym, czy chociaż, by poszukać pomocy. Jeden zatrzymał się, zbliżył się do niego, osobiście go leczył, zapłacił z własnej kieszeni i zaopiekował się nim. Przede wszystkim dał mu coś, czego tak często nam brakuje w tym pełnym pośpiechu świecie: dał mu swój czas. Z pewnością miał swoje plany jak wykorzystać ten dzień, według swych potrzeb, zobowiązań czy pragnień. Potrafił jednak odłożyć wszystko na bok wobec tego rannego i, nie znając go, uznać, że jest on godzien, by poświęcić mu czas. Z kim się utożsamiasz? Do którego z nich jesteś podobny? Co dziś możesz uczynić by to zmienić? (por. Encyklika o Fratelli Tutti p. 63-64; 194-195)
o. Maciej Jaworski