WIELKANOC 2003 (18)

AMAHORO to w Burundi znaczy pokój

Wielkanoc 2003 (18)

Kiedy przemierzam ten kontynent – Afrykę – widzę wszędzie młodzież. Te kraje są młode w sensie fizycznym, ale są też młode w sensie duchowym: spragnione, oczekujące, otwarte…

A jednocześnie

Afryka jest jak okradziony, pobity i porzucony, na wpół umarły człowiek, który potrzebuje dobrych Samarytan”.

Wielkie jest bogactwo duchowe i wielkie są możliwości Kościoła w Polsce. Trzeba z tego skarbca zaczerpnąć, aby skutecznie wspomóc bratnie Kościoły”.

Jan Paweł II

W numerze:
  • Pasika Nziza – Wesołych Świąt
  • Kochani Przyjaciele misji w Burundi i Rwandzie
  • List o. Józefa Trybały
  • Dziękczynna pielgrzymka
  • Homilia o. Teofila Kapusty
  • Misyjne nowiny
  • Rok Różańca
  • Bł. Izydor Bakanja
  • Słowo o. Jean Francois
  • Dzień skupienia

Pasika Nziza – Wesołych Świąt

Na zbliżające się święta Wielkanocne życzę Wam, aby zmartwychwstały Pan, napełnił Was swoją mocą z wysoka, rozweselił nadzieją i pokojem umocnił w tych dniach, kiedy wszędzie mówi się, że „czarne chmury” nieszczęść nadchodzą. Któż miał gorsze perspektywy na przyszłość, niż Ten, którego przybito do Krzyża? Zwyciężyła miłość, łaska i miłosierdzie. One też zwyciężą i u nas, jeśli Jemu zawierzymy bez granic.

Z misjonarskim pozdrowieniem o. Józef Trybała

Kochani, niech te Święta Wielkanocne, będą dla nas wszystkich dniami pokoju i miłości wzajemnej. Życzę wszystkim dużo pokoju duchowego. Jesteśmy z Wami zjednoczeni przez naszą modlitwę. W Bużumbura w Niedzielę Wielkanocną o godz. 11:00 odprawię Eucharystię za wszystkich Przyjaciół i Dobrodziejów Misji.

o. Damian Fedor, Delegat Prowincjała w Afryce


Kochani Przyjaciele misji w Burundi i Rwandzie

Pozdrawiam wszystkich z Centrum Afryki, ciepłego miasta Bużumbura, stolicy Burundi leżącej nad Tanganiką. Jak wiecie od trzech lat jesteśmy w Bużumburze, aby głosić Ewangelię poprzez nasze życie karmelitańskie. Staramy się służyć tutejszej ludności jak możemy: rekolekcje, dni skupienia, kierownictwo duchowe, sprawowanie sakramentów, posługa w Wyższym Seminarium Duchownym.

Powoli nasz dom w Bużumburze dostosowujemy do życia zakonnego. Wyremontowaliśmy naszą małą kaplicę, gdzie gromadzimy się każdego dnia na modlitwie. Zrobiliśmy mały pokoik dla gości i dla nas na spędzanie czasu wspólnej rekreacji. Teraz pracujemy w ogrodzie, aby uporządkować teren wokół naszego klasztoru. Pracy nam tutaj nie brakuje zarówno fizycznej jak i pastoralnej. Szczególnie pragniemy być z naszymi braćmi klerykami, aby pomóc im wzrastać w powołaniu karmelitańskim.

Wczoraj z rana o godz. 9:30 zostaliśmy zaatakowani przez bandytów w naszym domu formacyjnym Bużumburze. Panu Bogu dziękujemy, że nic się nikomu nie stało. Bandyci przyszli pod pretekstem spowiedzi. Zaprosiłem ich do kaplicy i tam powiedzieli, że są rebeliantami i jeżeli nie damy pieniędzy to zniszczą dom i nas pozabijają. Nie wierzyłem, że coś takiego może się zdarzyć. Chwycili mnie z dwóch stron, trzeci z nich z tyłu zaczął mnie dusić zwiniętą koszulą i naokoło szyi sznurem, a czwarty z nich z przodu z pistoletem zagrażał mi, że mnie zabije, jeżeli nie dam pieniędzy. Pomyślałem sobie, że teraz muszę grać na zwłokę, może ktoś przyjdzie z pomocą. Zacząłem się bronić, ponieważ pomyślałem sobie, że jeżeli mnie położą na ziemię to konie, obrabują nam cały dom i zabiorą samochód. Zaczęła się walka. Za wszelką cenę chciałem zbliżyć się do drzwi kaplicy, aby wybić szybę, żeby narobić hałasu i to mi się udało. Poraniłem sobie łokieć i poplamiłem ich swoją krwią. Byli wściekli. Następnie zaczęli mnie dusić, tak, że straciłem przytomność. Ale jeszcze przed utratą świadomości, powiedziałem im żeby zostawili tabernakulum, bo tam nie ma pieniędzy. Powiedziałem im, że tam jest Jezus Chrystus. I tutaj Chrystus pokazuje swoją potęgę. Nie znaleźli pieniędzy, ale Chrystusa w najświętszym Sakramencie. I tutaj przegrali batalię. Następnie gdy odzyskałem przytomność to zobaczyłem, że jest ze mną tylko jeden bandyta. I trzyma mnie na sznurku owiniętym wokół szyi, ściskając mnie. Inni bandyci za wszelką cenę chcieli znaleźć pieniądze. Ojciec Jean Francis z robotnikami był sterroryzowany i leżał na ziemi w innym pomieszczeniu. Gdy ocknąłem się ten, który trzymał mnie na sznurku zaczął uciekać z kaplicy, ponieważ inni zaczęli się wycofywać. W tym momencie ostatnimi siłami pobiegłem w pościg za nim, będąc cały zakrwawiony i bez spodni. Złapaliśmy bandytę z robotnikami przy głównych drzwiach wyjściowych. Wojsko przyjechało od razu i zabrało go i innych również złapano.

Uważam, że Pan Jezus nas uratował i że nic się nikomu nie stało. Radio i Telewizja odwiedziła nas w tym samym dniu, aby nagłośnić tę sprawę i przestrzec innych przed bandytami. Między innymi postawiono nam pytanie: Jaką lekcję możemy z tego wyciągnąć? Opowiedziałem, że nie możemy oddalać się od ludzi, ale trzeba z nimi być i w zaufaniu iść drogą Jezusa Chrystusa.

Kochani, to się wydarzyło wczoraj, Panu Bogu dziękujemy, że żyjemy. Biskup Ngoyagoya Evariste z Bużumbury, powiedział mi przez telefon, że pięknie rozpoczęliśmy Wielki Post z cierpieniem Chrystusa w kaplicy w Bużumburze.

Pasika Nziza – Wesołych Świąt
Z Bogiem o. Damian Fedor,
Delegat Prowincjała w Burundi i Rwandzie
Bujumbura 13 marca 2003 r.


List o. Józefa Trybały

 Drodzy Przyjaciele Misji!

Nie łatwo jest misjonarzowi, który przeżył 30 lat w Afryce, odkryć coś nowego w otaczającym go środowisku i klimacie. Jego życie tak już wrosło w ten nowy świat afrykański, że już go nic nie dziwi. Wszystko jest normalne. Aby coś zauważyć, spostrzec, trzeba dystansu i czasu i pewnej odległości fizycznej. Często dopiero po stracie czegoś, docenia się wartość tego, czego już nie ma. Ale mimo wszystko chcę podzielić się z Wami małą refleksją na temat rodziny w Rwandzie. Ten temat jest mi bliższy, ponieważ sam trudzę się jako wychowawca naszych młodych kandydatów do Zakonu.

Ogólnie mówiąc, w rodzinie afrykańskiej wychowanie dzieci czy młodzieży, przebiega bardziej na płaszczyźnie konkretnych relacji między rodzicami a dziećmi, niż na teoretycznych refleksjach czy formalnych „lekcjach” wychowania. To nie tyle sami rodzice wprost, co rodzina w szerszym znaczeniu tworzy „szkołę” wychowania według tradycji i wymogów ogólnie przyjętych z pokolenia na pokolenie. Często Afrykańczyk „wyrwany” ze swojego środowiska i rodziny, nie mając tego oparcia w otoczeniu, które wywiera na niego silny nacisk moralny, traci „grunt” pod nogami. Do niego silniej przemawia to co powie jego starszy brat niż logika czy rozumowanie. Więcej znaczy to co powiedzą inni z jego rodziny, niż własne sumienie. Co nie znaczy, że sumienie nie ma tu nic do powiedzenie. Nacisk środowiska jest często decydujący w podejmowaniu decyzji i wyborów. Stąd słabością tego wychowania, do czego sami się przyznają, jest tak zwany „owczy pęd”, czyli skłonność aby iść i postępować tak jak to robią inni. Więcej liczy się tu opinia co powiedzą inni, niż własny zdrowy rozsądek. Stąd można wywnioskować, że np. największą karą będzie wykluczenie z grupy, czy rodziny. Poza swoją rodziną czy grupą etniczną, Afrykańczyk traci swoją tożsamość. Słowa z księgi Rodzaju, które mówią: nie jest dobrze aby człowiek był sam, tutaj mają szczególne znaczenie. Nie ma przyszłości dla Afrykańczyka poza „swoimi”. Doświadczenie w wychowaniu naszych młodszych braci potwierdza te spostrzeżenie. W tutejszej tradycyjnej kulturze, która nie posiada korzeni chrześcijańskich, więcej liczy się czasami powiedzenie przodków, przysłowia, niż słowa Ewangelii. Często koronnym argumentem „za” czy „przeciw” nie jest to co wynika z przyjętej nauki, formacji intelektualnej, ale przysłowie rwandyjskie, utarte powiedzenie „starszych”.

W pewnej mierze ten sposób wychowania w rodzinie przygotowuje młodego człowieka do życia w posłuszeństwie, jakie wymagane jest w życiu zakonnym, ale w tym jest też pewne niebezpieczeństwo, że posłuszeństwo będzie bardziej zewnętrzne, mechaniczne niż świadome i odpowiedzialne.

To co jest u nas w Polsce normalne, że np. rodzice bawią się czasem ze swoimi dziećmi, tutaj jest to nie do pomyślenia. Tak samo w domu dzieci nie jedzą razem ze starszymi. One mają własny kąt, gdzie same spożywają posiłek. Ten dystans między rodzicami, a dziećmi tłumaczy się tym, że dzieci mają mieć szacunek, posłuszeństwo dla rodziców i starszych.

Wraz z cywilizacją zachodnią, ewangelizacją i poprzez środki masowego przekazu, kultura afrykańska przechodzi ewolucję. Można nie jeden raz zauważyć, prawie że ślepe naśladownictwo pewnych zwyczajów europejskich. Kiedyś miałem okazję być świadkiem zabawnej sytuacji, gdy młodzi po ślubie w kościele „paradowali” w pochodzie weselnym w otoczeniu dzieci ubranych na wzór małych żołnierzyków (był to ślub wyższego oficera wojskowego) i małych dziewczynek, które niosły długi welon panny młodej, ubranej tak samo jak kiedyś oglądało się w filmach przedstawiających czasy XVIII czy XIX wieku. Orkiestra grała marsze, a młodzi bardzo powolnym krokiem przechodzili przez bramę triumfalną. Dla mnie było to zabawne widowisko. Tymczasem sami uczestnicy tego wesela byli „grobowo poważni”. Na szczęście nie zdarza się to często, ale zdradza pewne tendencje u niektórych osób.

Jak wszędzie, sprawa formacji chrześcijańskiej, czy życia zakonnego, to kwestia długiego procesu „restrukturyzacji” myślenia, wartościowania i postępowania według wymogów Ewangelii. Ale stale pocieszam się tym, że łaska Boża czyni często zaskakujące zmiany i to co wydawało się nie do pomyślenia, staje się realne i możliwe.

Stąd mimo trudów i czasem nie „różowych” perspektyw na przyszłość, w ludzkim rozumieniu, siejemy ziarno słowa Bożego, nie ustajemy w pracy, ufając, że w swoim czasie Pan da, może nie za naszych dni, obfite owoce naszej pracy.

Z misjonarskim pozdrowieniem
o. Józef Trybałą OCD


Dziękczynna pielgrzymka

Pielgrzymka dziękczynna z okazji Jubileuszu 75-lecia misyjnego patronatu św. Teresy z Lisieux, 31 maja – 6 czerwca, 2003

Zapraszamy Przyjaciół Misji i wszystkich czcicieli św. Teresy od Dzieciątka Jezus, Patronki Misji do miejsc związanych z Jej życiem, aby Bogu podziękować za wszystkie łaski otrzymane w życiu za jej pośrednictwem. Jest za co dziękować. O. Jan Kanty Stasiński – opiekun pielgrzymki, nasz misjonarz będzie dziękować za szczególne błogosławieństwo dla misji karmelitańskich w Burundi i Rwandzie. I Was do tego dziękczynienia zapraszamy.

W programie:
Praga – karmelitańskie sanktuarium Dzieciątka Jezus
Paryż – między innymi: Kaplica Cudownego Medalika, bazylika Sacre-Coeur; Katedra Notce Damme
Lisieux – wszystkie miejsca związane z życiem św. Teresy
Kolonia – wspaniała gotycka katedra, klasztor Edyty Stein

Wyjazd z Krakowa 31 maja o godz. 7:00

W cenie: noclegi, śniadania i obiadokolacje, ubezpieczenie, opieka pilota i osoby duchownej. Cena 985 zł. Cena niestety uległa zmianie z racji nowego niekorzystnego kursu Euro. Nieoczekiwane podwyżki spowodowane są ostatnimi wydarzeniami w świecie. Prosimy o szybki kontakt.

Zapraszamy na swoiste rekolekcje ze św. Teresą, Patronką Misji.


Homilia o. Teofila Kapusty

Homilia o. Teofila Kapusty misjonarza z Rwandy z okazji 75-lecia Misyjnego Patronatu, wygłoszona w Krakowie 1 października 2002 r. ciąg dalszy.

Bracia i Siostry!

Czasy się zmieniły, warunki misyjnej działalności Kościoła też się zmieniły, ale jej istota jest niezmienna. Dzisiaj także cały Kościół – a więc każda i każdy z nas – miłość Ojca powinien z wiarą, zaufaniem i prostotą dziecka przyjmować, powinien tą miłością się radować i przekazywać ja z żarliwością tam, gdzie postawiła go Boża Wola. Tam, gdzie człowiek jest zajęty sobą i tak nisko nachylony nad dobrami materialnymi, że już nie umie  podnieść głowy, by spojrzeć w oczy Boga Ojca, w których odbija się jego prawdziwa godność, wielkość każdego człowieka – brata …

 

Ale dzisiaj Kościół powinien głosić w sposób szczególny miłość Boga Ojca, przede wszystkim tam, gdzie człowiek jest poniewierany, poniżany, wykorzystywany, zżerany przez nieuleczalne choroby, przez nędzę i głód, gdzie jest ograbiany nawet z łachmanów, deptany i zabijany jak robak … Dzisiaj Kościół powinien z wielką gorliwością i oddaniem głosić miłość tam gdzie ziemia nasiąknęła głęboko krwią wylaną w szalonym ludobójstwie. Na przykład w Rwandzie i tam gdzie krew wciąż jest rozlewana w bratobójczych walkach. Np. w Burundii – tam, gdzie człowiek traci wszelką nadzieję, gdzie tak trudno, tak bardzo trudno wierzyć w miłość … , bo jakże wierzyć w miłość, gdzie życie piekłem się staje …

 

Wielu mi powtarza: I po co tam jeszcze jedziesz? Stary, schorowany, cóż tam zrobisz, cóż pomożesz? Może w tym piekle, w ich udręczeniu, w ich zranieniu wewnętrznym nie pomogę wiele, może często będę bezradny, zupełnie bezradny, jak bezradna była Maryja pod Krzyżem … ale tam w ich piekle będę obecny! A dla tych udręczonych ludzi obecność misjonarzy się liczy, nasza obecność jest dla nich wymownym znakiem.

 

Bo dla ludzi biednych z Burundi i Rwandy, Europa się jawi jako wspaniały raj, raj, w którym nikomu nie brakuje pożywienia, w którym każdy człowiek ma odzienie, nosi buty, gdzie każdy ma dostęp do lekarza i ma pieniądze na lekarstwo, gdzie ludzie mają godne człowieka mieszkanie … Oni sobie powiadają: jeżeli misjonarz stary, a tym bardziej młody potrafi opuścić swoją rodzinę, bliskich; jeżeli potrafi porzucić ten europejski raj, by przybyć do nas, by dzielić z nami naszą nędzę i głód, by dzielić z nami niebezpieczeństwa wojny i być narażonym na utratę życia w naszym piekle … : a ponadto pracować od rana do nocy, a często i nocą z pełną cierpliwością, a nawet radosną i życzliwą miłością, by ulżyć naszej nędzy – to jakże nie wierzyć? Jak nie uwierzyć, że Boży Syn, którego miłość musi być daleko większy od ludzkiej – zechciał zstąpić z nieba, wejść w nasze ludzkie piekło, by przez swoją miłość, przez Krzyż, Śmierć i Zmartwychwstanie, przez pozostanie z nami w Eucharystii – pomagać nam odzyskać, zachować i rozijać godność Bożych dzieci, by uczyć nas wzajemnej miłości, która w ostatecznym rozrachunku otworzy nam raj prawdziwy, gdzie Bóg Ojciec otrze wszelką łzę i uleczy wszystkie rany serc … Jakże nie wierzyć? …

 

Dlatego też, Bracia i Siostry, obecność misjonarzy jest i będzie zawsze potrzebna i w piekle tamtejszych trudnych sytuacji.

 

Ale być tam obecnym nie jest łatwo, dlatego też Wasza modlitwa i Wasza ofiara miłości – na wzór Patronki Misji – jest dla misjonarzy ogromnie potrzebna, konieczna! Za tą pełną życzliwość miłość jeszcze raz pragnę Wam wszystkim powiedzieć bardzo serdeczne i pełne wdzięczności: „Bóg Zapłać!”


Misyjne nowiny
Książka o. Jana Malickiego: Chciałabym przemierzać świat głosząc Twoje imię

 

Jak zapowiadaliśmy w poprzednim numerze Amahoro, książka o. Jana Malickiego misjonarza z Rwandy jest już gotowa i dostępna. Autor ukazał ideał patronatu misyjnego jaki przeżywała św. Teresa w swoim życiu, modląc się i opiekując dwoma misjonarzami. Opisuje również okoliczności powołania Teresy do godności Patronki misji w Kościele, porusza również fenomen działalności św. Teresy dzisiaj, przez peregrynacje Jej relikwii po całym świecie. A oto fragment książki:

 

Następny etap misji ewangelizacyjnej to Filipiny. Urna z relikwiami przybyła tam 30 stycznia, na trzy miesiące, aby nawiedzić 47 diecezji i 22 Karmele. Wzdłuż ulic większych miast tłumy młodzieży rzucały kwiaty witając urnę z relikwiami przejeżdżającą na specjalnie przystosowanym samochodzie – „Teresmobil”. Manila m.in. przyjęła relikwie w katedrze, gdzie wierni spowiadali się do późnych godzin nocnych, aby następnego dnia uczestniczyć w uroczystej Mszy św. w Karmelu w Manili ustawiały się ogromne kolejki wiernych, aby uczcić i pomodlić się przy urnie z relikwiami. Zostały również przyjęte przez największe więzienie w kraju, w Muntinlupa, przetrzymujące 12 tys. Więźniów, z których setki są skazane na karę śmierci. Kilka tygodni później prezydent Estrada złagodził karę śmierci wielu więźniom.

W następstwie tej wspaniałej wizyty postanowiono zbudować sanktuarium narodowe w Manili dedykowane św. Teresie.

 

Gorąco polecamy wnikliwej lekturze, by wzajemnie umacniać się we wspólnym powołaniu misyjnym. Książki można zamawiać w Biurze Misyjnym. Koszt 9 zł.

 

Napad na klasztor w Bużumburze:

12 marca grupa pięciu bandytów napadła na współbraci w Bużumburze. Szczegóły w liście o. Damiana na str. 2.

Napad u sióstr w Łakome:

Siostry Karmelitanki Dzieciątka Jezus posługujące w Łakome, nieopodal Musongati, zostały napadnięte przez grupę bandytów. Przyszli w celach rabunkowych. Siostry okradzione i zamknięte czekały na pomoc przez całą noc. Polecamy sprawę pokoju w Burundi Waszej gorącej modlitwie.

 

Wypadek o. Teofila i Sióstr Karmelitanek:

Na początku marca o. Teofil uczestniczył w wypadku samochodowym jadąc wraz z siostrami Karmelitankami Dzieciątka Jezus z Rwandy do Burundi. Dzięki Bogu nic nikomu się nie stało. Samochód sióstr uległ zniszczeniu, ale najważniejsze, że siostry i o. Teofil mogą dalej owocnie posługiwać w sercu Afryki.

W Burundi sytuacja napięcia politycznego niestety nie ulega poprawie.

Sesja egzaminacyjna Kleryków karmelitańskich w Bużumburze:

W wyższym Seminarium gdzie studiuje 4 naszych współbraci w pierwszej połowie lutego odbyły się egzaminy semestralne z zakresu filozofii. Nasi wypadli dobrze.

Br. Ryszard delegatem na Kapitułę:

Brat Ryszard Żak został delegatem na kapitułę Generalną naszego Zakonu, która odbędzie się w Avila w maju b.r. Z tego też powodu przyleci do Polski już 11 kwietnia, by później wraz z o. Prowincjałem udać się do Hiszpanii na obrady Kapituły.

Przyloty misjonarzy:

W tym roku będziemy cieszyć się obecnością wielu misjonarzy. Pod koniec kwietnia przyleci o. Józef Trybała i o. Francis Nkunzimana; w maju o. Kamil Ratajczak; w lipcu o. Ewangelista i o. Sylwester Potoczny, który będzie obchodził Srebrny Jubileusz Profesji Zakonnej; w sierpniu o. Zbigniew Nobis i we wrześniu o. Bartłomiej Kurzynie. Szczegóły mogą się zmienić z racji niestabilnej sytuacji w Afryce, ale takie są plany. W Polsce już przebywa o. Jan Kanty, który będzie w ojczyźnie do połowy września.


Rok Różańca

Rok Różańca

W ramach Roku Różańca pragniemy zwrócić uwagę na ten skarbiec duchowy, który jest cennym naczyniem w dziele misyjnym, oto:

Początki Żywego Różańca i miejsce różańca w dziele misyjnym Kościoła.

Maria Paulina Jaricot – założycielka Żywego Różańca żyła we Francji, w Lyonie na początku XIX w. Kiedy miała 20 lat, jej brat jako alumn seminarium w Paryżu przygotowywał się do pracy na Dalekim Wschodzie i pisał jej o ogromnych potrzebach misji. Wewnętrzna potrzeba radykalnej odmiany życia sprawia, że Paulina porzuca styl życia do jakiego przywykła w dostatnim domu rodzinnym. Żyje skromnie, ubiera się tak jak liońskie robotnice. Wśród nich zakłada Wynagrodzicielki Najświętszego Serca Jezusa i powoli realizuje to, co w żartach jeszcze w dzieciństwie powiedział jej starszy brat Filas: ja wyjadę na misje, a ty weźmiesz grabie, zgarniesz stos słota i przyślesz mi go.

Zaczęło się od bardzo drobnych ofiar i nie było to zgarnianie grabiami, ale podawanie drobnego datku „z ręki do ręki”. W ten sposób powstał system: tworzyły się grupy złożone z dziesięciu osób, z kolei organizowane w setki, a następnie w tysiące.

Po pewnym czasie – choć nie bez licznych przeszkód – system ten został zaakceptowany i miał służyć nie tylko jednej misji, ale wszystkim misjom świata. Dzieło to uzyskało nazwę – Rozkrzewiania Wiary. Kiedy uzyskuje ono pełną nazwę i organizację Paulina ma niespełna 23 lata i usuwa się w cień.

W kilka lat później, w 1826 r. daje ona początek nowemu dziełu – Żywemu Różańcowi. Pragnie z całego serca, aby modlitwa różańcowa stała się modlitwą żywą, modlitwą wszystkich. Aby przełamać obiegowe stereotypy rezerwujące odmawianie różańca dla osób starych i nie mających nic do roboty. Paulina postanawia przyjąć ten sposób, który był skuteczny przy organizowaniu Dzieła Rozkrzewiania Wiary. Jednakże w miejsce dziesiątek wprowadza „piętnastki” – tyle ile było tajemnic różańcowych (16 października 2002 r. Ojciec Święty Jan Paweł II uzupełnił je o pięć tajemnic Światła).

Każda z osób piętnastki zobowiązuje się do odmawiania dziesiątki różańca dziennie i do rozważania otrzymanej w drodze losowania tajemnicy. I to jest właśnie początek tak powszechnego dziś na całym świecie Żywego Różańca. Żywy Różaniec jednoczy serca – wszyscy modlą się o czyjeś nawrócenie, o łaskę komuś potrzebną, a przede wszystkim w intencji misji.

1 maja 1849 r. Paulina pisze: „Stopniowo stajemy się zjednoczeni w modlitwie ze wszystkimi ludami świata”. Żywy Różaniec rozwija się dynamicznie – każdy z piętnastki wprowadza innych. Liczba osób odmawiających dziesiątek różańca rośnie z niewiarygodną szybkością – we Francji, w Europie, Ameryce i Azji. Cel – aby różaniec stał się modlitwą wszystkich i zjednoczył świat w jednej modlitwie – został osiągnięty.

Żywy Różaniec dalej się rozpowszechniał. W 1862 roku – w roku śmierci Pauliny, w samej Francji istniało 150 tysięcy „piętnastek”. Oficjalnej aprobaty dla Żywego Różańca udzielił papież Grzegorz XVI – na każdy miesiąc Ojciec Święty proponuje Kościołowi na całym świecie intencje Misyjne, które szczególnie leżą mu na sercu.

Misyjne korzenie Żywego Różańca odkrył na nowo ks. abp Fulton J. Sheen, dyrektor Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary w Stanach Zjednoczonych (1950-1966). Pragnął, aby każdy chrześcijanin modlił się na różańcu w intencjach całego Kościoła, dlatego każdy dziesiątek różańca jest w innym kolorze: kolor zielony – modlimy się za Afrykę – nawiazuje do koloru lasów tropikalnych; kolor czerwony – podkreśla kolor skóry Indian rdzennych mieszkańców Ameryki; kolor biały – modlimy się za Europę i za Ojca Świętego; kolor niebieski to kolor wód Oceanu Spokojnego – modlimy się za Australię i Oceanię; kolor żółty – przypomina ludy Azji.

Zadania:
Odmawianie dziesiątka różańca dziennie w intencjach misyjnych
Comiesięczna stała ofiara na cele misyjne
Czytanie i propagowanie prasy misyjnej
Pozyskiwanie nowych członków Żywego Różańca Misyjnego
Opracowanie na podstawie: Misyjne ABC

„Piętnaście węgli: jeden płonie, trzy lub cztery tlą się zaledwie, pozostałe są zimne – ale zbierzcie je razem, a wybuchną ogniem! Oto właściwy charakter Żywego Różańca”.

„Nie zajmujmy zbytnio naszych serc małymi sprawami osobistymi, ale obejmujmy nimi cały świat. Jezus umarł za wszystkich ludzi”.

Oto kilka myśli na temat Różańca, który można włączyć w nasze dzieło misyjne. Każdy kto uczestniczy w zorganizowanej Róży Różańcowej, może stać się apostołem misyjnej wrażliwości. Można poddawać bieżące intencje Misyjne, można wspólnie zaprenumerowac czasopisma misyjne, można zbierać symboliczną złotówkę na misje od członków Róży. Można zaproponować w danym miesiącu modlitwę z konkretnego misjonarza. Pomysłów może być wiele. Ważne, aby naszą pobożność ubogacić konkretną pomocą dla najbiedniejszych naszych braci chrześcijan. Czekamy na konkretne pomysły.


Bł. Izydor Bakanja

 Żywy świadek różańca i św. szkaplerza, bł. Izydor Bakanja, zm. 1909r.

Izydor Bakania Świecki Katechista z Zairu wierny świadek Chrystusa i czciciel Matki Bożej. Potrafił pięknie łączyć pobożność maryjną w imię myśli: Szkaplerz noś, na różańcu proś.

Błogosławiony Izydor pracując na plantacji nie ukrywał swojego przywiązania do religii. Nosząc szkaplerz karmelitański i często odmawiając różaniec naraził się swojemu pracodawcy, ateiście. „Żadnego pożytku nie ma z tych psów chrześcijańskich, zagrażają oni władzy białych. Jeżeli ten smarkacz się nie zmieni, wszyscy moi poddani, służba, robotnicy i mieszkańcy wioski nie będą nic robić, tylko się modlić!” – miał powiedzieć pracodawca Izydora.

Błogosławiony Izydor pokornie znosił upokorzenia modląc się i pracując. W końcu został ubiczowany skórzanym batem zakończonym licznymi gwoździami. Zmarł jako męczennik. Oto co powiedział ten młody chrześcijanin nie rezygnując do końca z różańca i szkaplerza: Naprawdę nie gniewam się na niego. Kazał mnie torturować, cóż to jego sprawa, bo powinien wiedzieć co robi. Ja będę się za niego modlił. Kiedy będę w niebie, będę się za niego dużo modlił.


Słowo o. Jean Francois

 Słowo o. Jean Francois przed wizytą w Polsce.

„Oczekuje mojej bliskiej wizyty do Polski i już teraz się z niej cieszę, tym bardziej że wyjeżdżam w ramach pewnej misji otrzymanej przez Delegata Prowincjalnego. Odczuwam już teraz pragnienie spotkania mych współbraci Prowincji Matki z Krakowa i czuję żywą potrzebę uczestniczenia osobiście w odnowieniu naszej wzajemnej łączności. Nie tylko na poziomie wspólnot formacyjnych, ale na poziomie życia braterskiego, który istotnie charakteryzuje naszą Wielką Rodzinę Karmelitańską, w której świeccy, zakonnicy i zakonnice odziani w Szkaplerz Najświętszej Maryi Panny są powołani do gromadzenia się i wspierania jako prawdziwi bracia i Siostry. Moją radością będzie bez wątpienia dzielić się na temat aktualnej sytuacji w Afryce. Wiele zatem oczekuję od Karmelu i Przyjaciół, których spieszno mi spotkać.”

O. Franciszek pragnie spotkać się z szeroką rzeszą wiernych: Świecki Zakon, Bractwa Szkaplerzne, parafie, grupy modlitewne. Czekamy na propozycje.


Dzień skupienia

 Skupienie przed świętem Miłosierdzia Kalwaria Zebrzydowska, 26 kwietnia 2003

Matko Najświętsza, Pani Kalwaryjska, wypraszaj także i mnie siły ciała i ducha, abym wypełnił do końca misję, którą mi zlecił Zmartwychwstały.
Tobie oddaję wszystkie owoce mego życia i posługi;
Tobie polecam losy Kościoła;
Tobie polecam mój naród;
Tobie ufam i Tobie raz jeszcze wyznaję:
Totus Tuus, Maria! Totus Tuus. Amen

Jan Paweł II

W ubiegłym roku byliśmy u stóp Czarnej Madonny, teraz pielgrzymując śladami Ojca św. pragniemy i my powierzyć Bogu Miłosiernemu nasze wspólne dzieło misyjne i Wasze życie, Kochani Przyjaciele. Dlatego też zapraszamy Wszystkich Przyjaciół misji karmelitańskich i czcicieli Miłosierdzia Bożego na spotkanie w Kalwarii Zebrzydowskiej w przeddzień święta Miłosierdzia Bożego.

Program dnia:

  • 9:00 – konferencja i wspólne spotkanie z misjonarzami w Auli Wyższego Seminarium Duchownego.
  • 11:00 – Msza św. przy ołtarzu Matki Boskiej Zebrzydowskiej.
  • 13:00 – Dróżki Męki Pańskiej.
  • 15:30 – wspólna modlitwa i powierzenie dzieła misyjnego Matce Bożej, możliwość indywidualnych spotkań z misjonarzami.

Głównymi gośćmi będą o. Jan Kanty Stasiński pracujący od 1971 r. w Afryce, o. Józef Trybała pracujący w Afryce od 1974 r. i o. Jan Franciszek, Ruandyjczyk. Traktujemy to spotkanie jako przygotowanie do dobrego przeżycia święta Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach.