WIELKANOC 2005 (24)

AMAHORO to w Burundi znaczy pokój

Wielkanoc 2005 (24)

Pragnę jednego, by Jezus był znany i kochany.
Nie mogąc być misjonarką czynną pragnę nią być mocą miłości i pokuty.

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus

W numerze:
  • Błogosławionych Świąt
  • Szkoła pod wulkanami
  • Święta w Afryce
  • Głód w Burundi
  • List z Afryki
  • Papieskie przesłanie na światowy Dzień Chorego
  • Gahunga, niedziela 24 maja
  • Nowości misyjne
  • Stałam się wszystkim dla wszystkich
  • Zaproszeni są wszyscy

Błogosławionych Świąt

Błogosławionych Świąt – Pasika Nziza Mpa Pasika – Daj mi Paschę, daj mi Wielkanoc

Drodzy Przyjaciele Misji, gdy dotrze do Was Amahoro, będzie już koniec Postu. Chcę się z Wami podzielić Wielkopostnym zwyczajem na misjach w Rwandzie. Post przypada na okres pory deszczowej. To kolejny czas głodu, bo fasola i kukurydza są jeszcze zielone i jeszcze rosną, Wielkanoc zaś, to kolejne świętowanie zwycięstwa Jezusa nad śmiercią i nadzieja na koniec głodu. To czas chrztu św. dorosłych.

Po swoim chrzcie Jezus udaje się na 40 dniową pokutę. Jest to swoistego rodzaju adoracja Ojca. Na pustyni Jezus zachwyca się Ojcem, który jest Panem nieba i ziemi. Kuszony nie wystawia Ojca na próbę, zawierza Ojcu, że się Jego stopa nie potknie o kamień. Po 40 dniach Wielkiego Postu zaufa Jezus Ojcu, który odziewa lilie polne i żywi ptaki niebieskie do syta. Jezus nie ulegnie pokusie by już więcej Ojca o chleb nie prosić. Głodny nie zamieni kamieni w chleb.

W takiej atmosferze i my przeżywamy Wielki Post i dzielimy się jego owocami z innymi. W Butare zastałem zwyczaj, gdzie biedni proszą bogatych o Paschę.

Mpa Pasika – Daj mi Paschę, daj mi Wielkanoc. Zazwyczaj dawałem ze dwie garści grochu, kostkę mydła, szczyptę soli, różaniec, czy religijny obrazek. Najbiedniejsi jeszcze raz wyciągną rękę po fasolę i sorgo. Część tej żywności złożyli biedni na ofiarowanie podczas Mszy św. To nie mięsa sobie odmówili w piątek, ale posiłku do syta i tak dzielą się Paschą. W jednej wspólnocie zakonnej w czasie Postu jest słoik na cukier dla ubogich. Gdy ktoś ma zwyczaj używać na śniadanie 3 łyżeczek cukru, w Poście używa jedną, a dwie odsypuje do słoika dla ubogich. Jednego roku w mojej grupie modlitewnej też mieliśmy dzielenie się Wielkim Postem. Za zebrany grosz umartwienia – odmówienie sobie piwa czy papierosów – zakupiliśmy parę kilo soli do podziału na Wielkanoc dla biednych.

Co ja daję Jezusowi na Paschę?

Daję mój grzech – a On daje mi przebaczenie;
Daję moją chorobę – a On daje mi zdrowie;
Daję moje ciemności w wierze – a On obdarza moje oczy światłem;
Daję niepokój serca – a On mnie ucisza swoim pokojem;
Daję Mu mój smutek – a On darzy mnie radością.

Bogaty w miłosierdzie Ojciec, daje mi na Wielkanoc swojego Syna, który mnie kocha i za mnie wydaje samego siebie.

Bracie i Siostro na Wielkanoc 2005 daj Jezusowi swoje cierpienie i szepty modlitwy. Daj trud pracy i dar radosnego serca. Jezus sprawi, że ludzie z Czarnego Lądu, którzy dzięki twojej pomocy ochrzczą się na Wielkanoc, będą Ci Siostrą i Bratem, Ojcem i Matką, będą ci dziećmi. I na Wielkanoc poproś Jezusa – z ran moich wyspowiadaj mnie Panie. W obecnym zaś roku eucharystycznym Jezus będzie nam wszystkim, Paschą, Żywą Komunią św. Życzymy by Jezus żywy, był dla Ciebie Paschą.

Mpa Pasika – daj Mi Paschę, daj mi Wielkanoc.

Z gorącymi życzeniami wielkanocnymi
w imieniu wszystkich misjonarzy
i pracujących w Biurze misyjnym
o. Bartłomiej Kurzyniec


Szkoła pod wulkanami

Szkoła pod wulkanami

Gahunga to nasza misja pod wulkanami tuż pod równikiem. Misja graniczy z dwoma krajami misyjnymi, z Zairem i Ugandą, oddziela nas nie mur graniczny, ale pasmo wygasłych wulkanów z wulkanem Muhabura o wys. ponad 4ooo m. To pasmo wraz z bambusowymi puszczami stanowią ścisły Park Narodowy, którego głównymi mieszkańcami są goryle wysokogórskie. Jest to przedostatnie miejsce na świecie, gdzie można spotkać ściśle chronione goryle. Miałem szczęście odprawić Msze św. przy kraterze tego wulkanu. Wyprawa z naszej misji do krateru zajmuje około 6 godzin pieszo. Są to wulkany wygasłe, ale jak mawiał Mały Książe: z wulkanami nigdy nic nie wiadomo.

Jest to teren bardzo zaludniony ze względu na urodzajną ziemię powulkaniczną. Ziemniaki uprawiamy 3 razy do roku. Nasza misja liczy 12 tys. ochrzczonych, jest to prawie 1/3 ludności tego regionu. Od niespełna 20 laty pełni funkcję misji ze stałą obecnością polskich misjonarzy. Każdego roku przybywa nam na Wielkanoc kilkaset nowych chrześcijan. Stąd misyjna kaplica została przez nas dwukrotnie powiększana i ma ponad 1000 miejsc siedzących.

Co dzieje się u nas w Gahunga? Najpierw setki katechumenów przygotowują się do Chrztu św. Odwiedzamy ludzi słabych i chorych z Komunią św. na Wielkanoc. W ubiegłym roku z ofiar złożonych na moje ręce, ukończyliśmy budowę sześciu klas Szkoły Podstawowej. Zakupiliśmy 100 Biblii dla młodzieży i tonę fasoli dla biednych. Obecnie z ofiar zebranych przez o. Marcina budujemy kaplicę, katechumenat pod wulkanem Muhabura. Niełatwo dowieść cegłę, piasek i cement na stok 2000 m. npm. Ojciec Sylwester prowadzi budowę i mówi, że coś trwałego trzeba zbudować, ponieważ zdarzają się wulkaniczne trzęsienia ziemi. Mury zbudowane z kamienia na glinie rozsypują się w czasie trzęsienia. Worek cementu kosztuje 10 dolarów, to połowa miesięcznej pensji kucharza. Obok katechumenatu myślimy budować Szkołę Podstawową. W takiej Szkole uczy się około 500 dzieci. Na terenie parafii mamy 4 Szkoły Podstawowe prowadzone przez Kościół, w których w sumie uczy się 2 tys. dzieci. Stanowi to około połowy wszystkich uczących się dzieci. Ze względu na biedę dzieci te piszą na kolanie, bo nie ma ławek, ale zadowolone, że są pod dachem, szczególnie w porze deszczowej. Za każdą garść cementu na budowę widzialnego Królestwa Jezusa składamy Bóg zapłać. Ofiary składane na ten cel prosimy przesyłać z dopiskiem GAHUNGA.


Święta w Afryce

 Fragment homilii wygłoszonej przez o. Teofila Kapustę 8.01.2005 r. z okazji opłatka dla Przyjaciół Misji

Ufam, że radość dzieci Bożych będzie udziałem każdego narodu, także tych w regionie Wielkich Jezior Afryki, wśród których pracują polskie misjonarki i misjonarze.

Dzisiaj wciąż jeszcze panuje tam nędza, głód, choroby, a po straszliwym ludobójstwie nieustannie pojawiają się nowe walki i jest wiele zranionych serc. Ale przecież i tam prawdy, które przeżywaliśmy w kończącym się okresie Bożego Narodzenia, niosą nadzieję na lepsze jutro, bo i tam wielu już odkrywa swą wielką godność Bożych dzieci i zgodnie z tą godnością usiłują żyć…

Pytało mnie wielu, jak tam obchodzi się Święta. Czy jest choinka, opłatek, wieczerza wigilijna? Niestety, tego wszystkiego tam nie ma. Święta różnią się tym od dnia powszedniego, że matka rodziny stara się zachować garstkę soli, aby podawana w święto fasola miała lepszy smak. Matka usiłuje zdobyć choć odrobinę tłuszczu, aby słodkie ziemniaki albo papka z maniokowej lub kukurydzianej mąki była trochę lepsza niż w dzień powszedni…

Tam święta obchodzi się przede wszystkim w kościele, gdzie Msza św. jest bardziej uroczysta, jest więcej śpiewów i tańca. Wierni okazują, że pragną naprawdę już uczestniczyć – jako dzieci Boże – w Bożej miłości przez dobre uczynki. Jest taki zwyczaj, że w Święta stawia się obok ołtarza kosze, do których ci biedni wierni, w czasie ofiarowania, składają swoje skromne dary: jedną lub dwie kolby kukurydzy, banany, trochę manioku, garstkę fasoli dla biedniejszych od nich samych, dla sierot, dzieci ulicy, których wciąż nam przybywa. Te skromne dary składane przez ubogich, te proste gesty miłości są zawsze dla mnie czymś ogromnie wzruszającym….

Czasem wypada mi robić zakupy dla domu rekolekcyjnego, który prowadzimy w Butare. Wiadomo, że przed sklepem będzie stać cała banda dzieci ulicy. Pracują wśród nich siostry zakonne i bracia, ale czyż można objąć opieką wszystkich? One tam zawsze są i żebrzą …. Aby się pośród nich jakoś przedostać do samochodu, kupuje się dla nich chociaż kilka bułek. Wyciąga się po nie wiele rąk. Zdobywają je zazwyczaj starsi, mocniejsi. Ale zauważyłem ze zdumieniem, że chociaż sami głodni, to przecież potrafią bułkę podzielić na cztery części, by dać po kawałku słabszym od siebie dzieciom, które siedzą apatycznie z boku, nie mając już siły by żebrać. Jeden sprytniejszy chłopiec zdobył aż dwie bułki. Jedną natychmiast podzielił i rozdał, drugą zaś zachował. Zapytałem go: wiem, że sam jesteś głodny, dlaczego więc nie zjadłeś tej bułki sam, lecz dałeś ją innym? Wtedy ten chłopiec, dziecko ulicy, odpowiedział mi: Ojcze przecież Siostra uczyła, że Jezus Chrystus polecił dzielić się chlebem! To dlaczego nie rozdałeś i tej drugiej bułki? Bo już za chwilę zamkną sklep. Nic już nie zdobędę, nie użebram. Tę bułkę pragnę zanieść mojej małej siostrze, która tam, pod szopą, leży chora i od wczoraj nic jeszcze nie jadła.

Nie wstydzę się przyznać, że miałem łzy w oczach. Gdybym wtedy miał pieniądze, to wróciłbym do sklepu i zakupił wszystek chleb i wszystkie bułki, by je rozdać tym czarnym dzieciom ulicy, które nas europejczyków, mogłyby wiele nauczyć. Przede wszystkim tego, że Słowo Boże należy brać na serio, dzisiaj, bo ono dzisiaj nas dotyczy, dzisiaj nas zobowiązuje!

Pokornie prosimy Cię najłaskawszy Boże, spraw abyśmy wiernie słuchając Twojego Syna, zasłużyli na nazwę dzieci Bożych i rzeczywiście nimi byli! Amen.


Głód w Burundi

 Głód w Burundi

Ponad 100 osób umarło w ciągu ostatnich dwóch miesięcy z głodu bądź chorób spowodowanych niedożywieniem w północnych prowincjach Burundi. Gubernator prowincji Muyinga, oświadczył, że przypadki śmierci głodowej miały miejsce w 6 z 7 miast w regionie.

 

Władze Burundi poinformowały, że przyczyną złej sytuacji żywnościowej są długotrwałe klęski suszy, które w ostatnim czasie dotknęły ten kraj. Ich konsekwencją jest drastyczny spadek produkcji rolnej – w ubiegłym roku wyniosła ona zaledwie 20 proc. zbiorów z roku 1998, który był ostatnim rokiem normalnej ilości opadów. W grudniu Światowy Program Żywnościowy (WFP) po zbadaniu sytuacji w Burundi określił ją jako niepokojącą, uznając jednocześnie za bezzasadne użycie terminu głód !!!

 

Pozostawiam tę wiadomość bez komentarza.

 

wg. Agencji MISNA,


List z Afryki

 Nie umiem tego wytłumaczyć, ale tutaj chyba działa Ktoś…

Pozdrawiam Was wszystkich z Afryki, z Burundi. Jestem związany z rodziną karmelitańską, ale jestem człowiekiem świeckim, dlatego może trochę inaczej patrzę na misje w Afryce prowadzone przez karmelitów.

Mój wyjazd do Afryki, był spełnieniem moich pragnień, które nosiłem od dzieciństwa i do których realizacji dążyłem podczas moich studiów. Pragnienia się spełniły. Jestem w Afryce. Staram się tu trochę pomagać braciom w ich posłudze. Pracy jest bardzo wiele, między innymi teraz kończymy prace przy budowie kościoła w Rusunu. Teraz widzę jak bardzo trudna jest posługa misjonarzy tu w Burundi – wśród niepewności politycznej i biedy. Ile wyrzeczeń muszą ponieść kapłani, bracia zakonni, siostry zakonne aby tu być… Patrzę na nich żyjących tu od kilkunastu czy kilkudziesięciu lat i myślę kim oni są? Skąd u nich tyle siły? Nie umiem tego wytłumaczyć, ale tu chyba działa Ktoś…

Co pierwsze rzuca się w oczy? Przeogromna bieda panująca dookoła. Widać tylko czasem kogoś zamożniejszego, reszta to ludzie chodzący boso, obdarci, brudni… Jeden z włoskich kapłanów mieszkający tu od ponad 40 lat powiedział mi, że takiej biedy jeszcze w Burundi nie widział. Daje się to odczuć na każdym kroku. Ludzie nie mają pracy, myślę że u nas w rejonie Musongati 90% ludzi żyje wyłącznie z tego co urośnie na małych poletkach. To wystarczy by nie umrzeć z głodu, ale nie starcza już, aby posłać dzieci do szkoły lub na inne wydatki.

Burundi to biedny kraj i to widzi się zaraz po przyjeździe. Stajesz na ziemi Afrykańskiej i jesteś rozdwojony. Z jednej strony pozytywnie nastraja przepiękna przyroda, która zachwyca, a z drugiej przygnębia sytuacja mieszkańców żyjących tu w biedzie i chaosie. Pierwsze miesiące są pewnym szokiem dla nas europejczyków, widząc ludzi obdartych, bosych, wychudzonych. Jest się zmęczony ciągłym proszeniem o pomoc, czujesz się bezradnym wobec potrzeb tak wielkiej liczby ludzi. Proszą cię o ubranie, chleb… Możesz dać jednemu lub drugiemu, ale wszystkim nie jesteś w stanie. To rodzi duże rozdarcie na początku pobytu w Afryce. Teraz po kilku miesiącach spędzonych tu, patrzę na to trochę inaczej. Pomoc tym ludziom jest bardzo potrzebna, ale najbardziej potrzeba im pokoju i nadziei. Pokój jest ciągle zagrożony, co prawda rebelianci złożyli broń, ale ciągle dochodzi do zabójstw na tle politycznym, więzienia są przepełnione, w większości więźniami politycznymi. Mają się odbyć wybory, jednak ich termin przekładany był już kilkakrotnie. Bez pokoju nigdy tu nie będzie stabilizacji, a co za tym idzie i poprawy sytuacji ludzi biednych. Misjonarze i różne organizacje kościelne i międzynarodowe robią wiele, aby zmienić zaistniałą tu sytuację, ale jest to kropla w morzu potrzeb. Co gorsza władze utrudniają pomoc, chcą aby cała pomoc z instytucji charytatywnych przechodziła przez ich ręce. Czym to się kończy? Łatwo to sobie wyobrazić, większość środków trafia w ręce skorumpowanych polityków. (na szczęście nie mają dostępu do pomocy kościelnych przyp. red.).

Jest tu wiele sierot. W samym tylko rejonie parafii Musongati ok. 600. Siostra Zuzanna opiekująca się nimi, pomaga im jak może… Ludzie starsi również są w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ gdy już nie mają sił uprawiać ziemi, przymierają prawie głodem, a opieka socjalna tu nie istnieje. Jedynym ratunkiem jest Kościół, Caritas. Dzięki nim wielu ludzi może żyć…

Jest to obraz smutny, ale tak to wygląda z bliska. Co jest jednak radością Afryki? Żywa wiara. Widać to w liturgii, w śpiewach, w tańcach. Czy widać to na co dzień? Obserwując ich, wiedząc jak trudna jest ich sytuacja, myślę ze tak. Dla większości ludzi życie skoncentrowane jest wokół misji, wokół Kościoła. Działalność ojców, braci, sióstr karmelitanek Dzieciątka Jezus (w szpitalu), budzi wielką wdzięczność wśród ludzi. Ci ludzie są wdzięczni za tę pomoc…

Ojcowie pracują w 3 dużych parafiach: Musongati (główna), Gakome i Szanga (parafie bez księdza) oraz dojeżdżają do kilkunastu sikursali (kościołów, kaplic) rozrzuconych w promieniu 25 km (może na Europę to nie dużo, ale tu zważywszy na drogi i teren górzysty, jest to ogromny teren). Można powiedzieć, że parafia kwitnie. Co roku przybywa po kilkaset nowych osób (co miesiąc jest ok. 100 chrztów – dzieci i dorosłych). Siostry prowadzą szpital (z tego co widzę i co ludzie mówią, jest to najlepszy ośrodek zdrowia w Burundi – przynajmniej najbardziej zadbany, i w którym każdy otrzyma pomoc), prowadzą szkoły zawodowe, opiekują się sierotami, biednymi.

Co wam powiedzieć na zakończenie? Cieszę się że mogłem tu przyjechać, że mogę choć bardzo skromnie pomóc żyjącym tu braciom, że mogę wam opowiedzieć trochę o tym co tu się dzieje. Jakie są naglące potrzeby tu w Musongati? Przede wszystkim problem sierot i osób starszych, niezdolnych do pracy. Oni najbardziej potrzebują pomocy. Wspierajcie waszą pomocą misjonarzy i ludzi tu żyjących. Oni czekają na każdy gest dobrej woli, na waszą modlitwę. Proszę o modlitwę za cały Karmel w Burundi i Rwandzie i za tych ludzi żyjących tu, aby mogli doczekać życia w pokoju…

Pozdrawiam – Grzegorz Postołek


Papieskie przesłanie na światowy Dzień Chorego

 Chrystus, Nadzieja dla Afryki

Światowy Dzień Chorego obchodzony był 11 lutego 2005r. w Sanktuarium Maryjnym „Maryi Królowej Apostołów” w Yaounde (Kamerun). W swoim przesłaniu na ten dzień, Jan Paweł II sam cierpiąc na łożu boleści, podkreślił, iż ten dzień jest przede wszystkim okazją do konkretnych aktów solidarności z mieszkańcami Afryki, cierpiącymi na skutek braku odpowiedniej opieki medycznej. Oto fragmenty przesłania papieskiego i później przykład z misji w Gahunga:

„W Światowy Dzień Chorego pragniemy głosić ludziom w Afryce i na całym świecie nadzieję na pełne zdrowie i chcemy zobowiązać się do większego zaangażowania na rzecz tej wielkiej sprawy. Wiele chorób niszczy kontynent afrykański, a przede wszystkim choroba AIDS.

Konflikty i wojny toczące się w wielu regionach Afryki są przyczyną niedostatecznej opieki medycznej oraz profilaktyki. W obozach dla uchodźców brakuje podstawowych warunków do życia. A ci, którzy poprzez handel bronią przyczyniają się do powstawanie w Afryce konfliktów zbrojnych, są winni przestępstw wobec ludzkości.

Papież z uznaniem docenia pracę personelu pielęgnującego, opiekunów duchowych i wolontariuszy, którzy poświęcili się chorym oraz ich rodzinom. W tym kontekście bardzo cenna jest służba tysięcy katolickich instytucji opieki zdrowotnej, które często w heroiczny sposób niosą pomoc chorym mieszkańcom Afryki, cierpiącym na AIDS, gruźlicę i malarię.

Uwaga Kościoła poświęcana problemom Afryki nie wypływa jedynie z uczuć filantropijnych wobec osób potrzebujących, lecz z powierzonej Kościołowi misji naśladowania Chrystusa. W każdym cierpiącym człowieku Kościół rozpoznaje oblicze Chrystusa. Dlatego tym, co pobudza Kościół do coraz większego zaangażowania się w opiekę nad chorymi jest wiara, zaś nadzieja jest źródłem siły do kontynuacji swojej misji, pomimo różnego rodzaju przeszkód. W końcu miłość bliźniego nakazuje właściwy stosunek do osób potrzebujących, do uwzględniania cech indywidualnych każdego człowieka. W Chrystusie osadza się nadzieja na prawdziwe i pełne uzdrowienie. Zbawienie, które nam przynosi, jest jedyną, prawdziwą odpowiedzią na najważniejsze pytania człowieka. Nie ma sprzeczności pomiędzy zdrowiem ziemskim, a zbawieniem wiecznym, ponieważ Pan oddał swoje życie, celem pełnego zbawienia człowieka i wszystkich ludzi.”


Gahunga, niedziela 24 maja

 Gahunga, niedziela 24 maja

Przyzwyczailiśmy się do Matki Boskiej Bolesnej, podtrzymującej obumarłe ciało Syna. Wczoraj zaś, widziałem ojca bolesnego. W niedzielne popołudnie przyniósł na rękach ojciec zbolałego syna. Chłopiec ma 10 lat. Na chrzcie otrzymał imię Juvenali. Przykurczone nogi i ręce z bólu, buzia otwarta pełna jęku. Miał ponoć skręt kiszek. Zrobiono mu operację, zaszyto i zastrzykami posłano do domu. Nie ma pieniędzy na dłuższy pobyt w szpitalu. Wracając z ośrodka zdrowia, przyszli prosić o sakrament chorych. Ojciec bolesny podtrzymuje syna jak chorą owieczkę, dobry ojciec – jak dobry pasterz. Matka wyciąga dłonie by jej pobłogosławić różaniec. Również bolesna jak i mąż spokojnie znosząca cierpienie. Z Nadzieją. Ociera twarz dziecka z potu, jak Weronika z Drogi krzyżowej ociera twarz Jezusowi. Juvenali to mały Chrystus cierpiący, który dorasta w cierpieniu ludzi dojrzałych. Cierpienie jest jedno, dla małych i dla dorosłych. Jednych i drugich boli.

o. Bartłomiej Kurzynie


Nowości misyjne

Nowości misyjne

  • Na misje udał się do Afryki o. Paweł Bęben, większości Wam znany jako poprzedni sekretarz w Biurze Misyjnym. W związku z chorobami trapiącymi misjonarzy i z szacownym wiekiem pierwszych misjonarzy – fundatorów zachodzi wielka potrzeba pomocy personalnej naszej Delegaturze. Prosimy o modlitwę o nowe powołania misyjne dla naszej Delegatury.
  • Najbliższy rok o. Damian Fedor spędzi poza misjami, udał się na tzw. rok sabatyczny, spędzi go we Francji.
  • Polecamy film o pracy misyjnej w Burundi i Rwandzie, podsumowujący ponad 30 letnią pracę karmelitańskich misjonarzy, pt. Będziecie moimi świadkami. Film trwa około 60 min. Wersja video kosztuje 30 zł; DVD 40 zł.

Stałam się wszystkim dla wszystkich

 Stałam się wszystkim dla wszystkich

Przybycie relikwii św. Teresy uzdrawiało i jednało wielu ludzi, na co istnieją liczne świadectwa. Tak jak kobieta z Ewangelii cierpiąca na krwotok chciała się dotknąć szat Jezusa, tak liczne tłumy chciały z wiarą dotknąć urny z relikwiami, aby odzyskać ukojenie serca i odnaleźć uzdrowienia na duszy i ciele. Święta nie skończyła zadziwiać nas swoim promieniowaniem nowej ewangelizacji, realizując w pełni powołanie „rybaka dusz” . Teresa nie tylko patronuje misjom i opiekuje się nimi, ale przede wszystkim sama daje nam przykład nowej ewangelizacji w praktyce. Z nową mocą i przekonaniem pełni misję „prowadzenia innych do poznania i umiłowania Kościoła, mistycznego Ciała Chrystusa”. Wszędzie, gdzie urna z relikwiami nawiedziła wspólnoty, był to czas wielkiej łaski i dziękczynienia Bogu za cuda, jakie sprawia za wstawiennictwem św. Teresy.

Najwyraźniej misja Teresy realizuje to, o co prosił papież Jan Paweł II: Należy z ufnością przedkładać wszystkim propozycję Chrystusa. Trzeba zwracać się do dorosłych, do rodzin, do młodych i dzieci, nie ukrywając nigdy ewangelicznego orędzia, ale dostosowując się do szczególnych potrzeb każdego, do jego wrażliwości i języka, na wzór św. Pawła, który pisał: «Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych.

O. Jan Malicki

Gdyby miłość wygasła, to Apostołowie nie głosiliby już więcej Ewangelii, Męczennicy odmawialiby przelania krwi…. Zrozumiałam, że Miłość zawiera wszystkie powołania, że miłość jest wszystkim, że ogarnia wszystkie czasy i wszystkie miejsca. Tak, znalazłam swoje miejsce w Kościele.

W Sercu Kościoła, mej Matki, będę Miłością. W ten sposób będę wszystkim.

św. Teresa od Dzieciątka Jezus


Zaproszeni są wszyscy

Zaproszenie na Ogólnopolskie Uroczystości Jubileuszu Czterechsetlecia Obecności Karmelitów Bosych w Polsce oraz Uczczenia Relikwiiśw. Teresy od Dzieciątka Jezus

Jasna Góra 18-19 czerwca 2005

W bieżącym roku mija 400 lat od dnia, w którym przybyli do Polski karmelici bosi „dając – według słów Ojca Świętego – początek tej obecności, która nieprzerwanie przynosiła wiele dobrych owoców na ziemiach Rzeczypospolitej”

Uroczystości rozpoczną się powitaniem Urny z Relikwiami o godz. 13.00 w sobotę; całonocne czuwanie modlitewne; centralnym punktem będzie Eucharystia na „Szczycie”, sprawowana w niedzielę o godz. 11.00 pod przewodnictwem ks. bp. Justyna Nándora, karmelity bosego z Węgier.

Zaproszeni są wszyscy związani z Karmelem, również Wy Kochani Przyjaciele Misji. Z pewnością będzie okazja do spotkania się z misjonarzami i pochylenia się nad głębią powołania misyjnego. Program będzie rozbudowany a celem jest, by we wspólnocie Karmelu uczcić Relikwie Świętej i uczyć się małej drogi do Boga od św. Teresy Patronki Misji.