Budowa w Rusunu – O. Zbigniew Nobis

Sierpień 2004 r.

W mieście byli naocznymi świadkami zbrojnych walk i rozerwania w strzępy człowieka przez granat. Na dzień dzisiejszy, tzn. 30 sierpnia został jeszcze tylko do założenia dach, który będzie z czerwonej dachówki. Tę dachówkę znoszą ludzie na głowach. Myślimy w październiku zakończyć w stanie surowym budowę i zostanie tylko wyposażyć kościół w ławki.

Od czerwca tego roku zaczęliśmy budowę kościoła w Rusunu, na jednej z 13 placówek, które obsługujemy. Jest to chyba najbardziej opuszczona wioska, ponieważ mamy do niej 25 km i drogi prowadzące tam są w fatalnym stanie. Właściwie budowę zaczęliśmy już 2 lata temu. Kupiliśmy sterty kamieni. Na zboczu góry, 5 km od planowanej budowy, wykarczowaliśmy teren, który należał do naszej parafii. Trzeba było wycinać drzewa i krzewy, wykopywać pnie z korzeniami i przepłaszać węże i inne gady. Br. Ryszard przygotował wszystko do budowy, tzn. drzwi, okna z metalu, krokwie pod dach no i wyposażenie kościoła: ołtarz, deski na ławki. Wszystko to składowaliśmy u nas w Musongati, aby móc dowozić do Rusunu. Aby tam dojechać Toyotą transportową trzeba jechać 1,5 godziny po tamtejszej drodze.

Sytuacja polityczna od roku polepszyła się w tym sensie, że tzw. rebelianci nie nękają już tak ludności, bo wszyscy czekają na wybory powiedzmy: demokratyczne, pod koniec roku. Dlatego wcześniej podczas niepokojów z poruszaniem mieliśmy wielkie trudności i dopiero w tym roku zaczęliśmy na dobre budowę. Trzeba było zwozić kamienie, cegłę i piasek. Wszystko rozrzucone 5, 10 i 25 km od budowy. Budowę można było zacząć w sezonie suchym, gdy nie pada deszcz. O. Eliasz, gdy tylko miał czas, woził kamienie, często nie wracał na noc do Musongati, tylko spał w buszu i często zapadał na malarię. Ten rejon jest wysoko położony i jest malaryczny. Po wyjeździe O. Eliasza na urlop po Wielkanocy dowóz materiału był na głowie O. Kamila, a O. Zbigniew wjeżdżał do stolicy po zakup cementu, gwoździ i wszystkiego pod budowę /168 km/ z br. Ryszardem jeszcze, gdy było niespokojnie i były walki w stolicy. W mieście byli naocznymi świadkami zbrojnych walk i rozerwania w strzępy człowieka przez granat.

Na dzień dzisiejszy, tzn. 30 sierpnia został jeszcze tylko do założenia dach, który będzie z czerwonej dachówki. Tę dachówkę znoszą ludzie na głowach. Myślimy w październiku zakończyć w stanie surowym budowę i zostanie tylko wyposażyć kościół w ławki. Po tej budowie w Rusunu jest zaplanowana budowa kościoła w Mbuza już o wiele bliżej Musongati. Gromadzimy tylko środki na wypłaty robotnikom i surowiec. Środki te wiadomo mogą nadejść tylko od naszych Dobrodziejów i Przyjaciół misji, bo tylko wspólnie możemy coś zrobić. Z góry dziękujemy za wszelką pomoc.

Serdecznie pozdrawiam wszystkich moich przyjaciół, którzy wspomagają mnie osobiście modlitwą i materialnie. Pamiętam w moich modlitwach i cieszę się każdym znakiem i listem od Was.

Szczęść Boże
o. Zbigniew Nobis
Wasz misjonarz.