BOŻE NARODZENIE 2008 (35)

AMAHORO to w Burundi znaczy pokój

Boże Narodzenie 2008 (35)

W numerze:

  • „Dziecię nam się narodziło, syn został nam dany”
  • Butare (Rwanda) Postulat i Nowicjat
  • Bujumbura (Burundi) Studium Filozofi
  • Bouar (Republika Południowej Afryki) Studium Teologii
  • List O. Kamila Ratajczaka Delegata Prowincjała
  • AKTUALNOŚCI
  • Wspomnienia z pobytu w Afryce Pana inż Zbigniewa Bracha Afryka – jaka jest?
  • List O. Sylwana Zielińskiego
  • Pielgrzymka do Lisieux
  • Zaproszenie na opłatek misyjny

„Dziecię nam się narodziło, syn został nam dany”

Drodzy Przyjaciele Misji

Święta Bożego Narodzenia nazywane są często świętem rodzinnym. Niosą  ze sobą niepowtarzalną atmosferę ciepła rodzinnego. Jezus rodzi się w Świętej rodzinie Maryi i Józefa, by uświęcić całą rodzinę ludzką, którą my wszyscy jesteśmy. Przez narodzenie Jezusa, Syna Bożego okazuje się jak Pan Bóg jest blisko człowieka. Jest rzeczywiście „Emanuelem”, tzn.: „Bogiem z nami”. Wiemy ile radości wnosi w każdą rodzinę nowo narodzone dziecię, często oczekiwane z ogromnym utęsknieniem i nadzieją. Tak jest w każdej rodzinie. Również w rodzinie zakonnej. Cieszymy się ogromnie, że na naszych misjach w Burundi i Rwandzie „rodzą się” nowe powołania spośród tamtejszej ludności. Mamy już pięciu tubylczych kapłanów  –  Karmelitów Bosych, a na etapie formacji znajduje się dwóch postulantów, dwóch nowicjuszów, czterech na studium filozofii  oraz pięciu na studium teologii /plus jeden Br. Amadee Nzeyimana który studiuje teologię w Polsce/. Właśnie obecny numer Amahoro poświęcamy na bliższe informacje o nich. Polecamy Waszym modlitwom naszych braci Afrykańczyków, aby wytrwali w powołaniu i mogli podjąć Dzieło ewangelizacji w swoich krajach. Dziękując w imieniu Misjonarzy za Wasze modlitwy i ofiary, którymi wspieracie ich w pracy misyjnej, życzę Wam spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia przeżytych w rodzinnej atmosferze oraz błogosławieństwa Bożego w Nowym Roku.

O. Anastazy Gęgotek, OCD
Prowincjalny Sekretarz ds. Misji


Obecny numer Amahoro poświęcamy

prezentacji ośrodków, w których
wychowują się i studiują nowe powoła-
nia  tubylcze naszych Braci Karmelitów
Bosych w Afryce. Poszczególne ośrodki
prezentują ich wychowawcy:

Butare (Rwanda) Postulat i Nowicjat

Wszyscy nasi braci w Delegaturze Burundi-Rwanda rozpoczynają swoją formację zakonną w naszym ośrodku rekolekcyjno-formacyjnym znajdującym się w Butare na południu Rwandy. Praktycznie po ludobójstwie jakie miało miejsce w Rwandzie w 1994 r. miasto to straciło bardzo dużo na znaczeniu w życiu polityczno-społecznym kraju. Co prawda ostał się jeszcze Uniwersytet Państwowy w Butare. Mimo to jednak Butare nie straciło swego znaczenia dla formacji życia zakonnego dla kilkudziesięciu zgromadzeń zakonnych z całej Afryki. W 1990 r. erygowano nowicjat dla Delegatury Burundi-Rwanda karmelitów bosych i tu właśnie rozpoczynają swoją formację zakonną postulanci i nowicjusze. W tym roku 2008 formację rozpoczęło dwóch postulantów i dwóch nowicjuszy.

Postulanci
Postulanci rozpoczynają swoją formację zakonną 1 października w święto Teresy z Lisieux i kończą ją wraz z świętem Matki Bożej Szkaplerznej. Ezéchiel  MUKEZE; 24 lata pochodzący z Burundi z diecezji Ruigi. Ma jednego brata i 4 siostry. Ezechiel mając 2 lata stracił ojca z powodu choroby. Mama zajmuje się uprawią ziemi. Zanim wstąpił do nas pracował przez dwa lata jako nauczyciel w szkole podstawej.Felix RUTAYISIRE, 20 lat pochodzący z Rwandy z diecezji Kabgayi. Z licznego rodzeństwa pozostało dwóch braci i dwie siostry. Ukończył szkołę weterynaryjną w Butare. Miał 4 braci i 4 siostry. Rodzice zajmują się pracą na roli i drobnym handlem. Interesuje się poezją i sam pisze wiersze.

Nowicjusze
Nowicjat rozpoczyna się obłóczynami 14 sierpnia, aby przez cały rok przygotowywać się do złożenia pierwszej profesji zakonnej 15 sierpnia w uroczystość Wniebowzięcia Matki Bożej. Nowicjusze to:
br. Dieudonne RUHANYURA, lat 27 pochodzący z Burundi z diecezji Ruyigi. Ma liczne rodzeństwo: 7 sióstr i 2 braci, ale 3 siostry i jeden brat umarli z powodu różnych chorób. Również jego rodzice umarli w średnim wieku z powodu słabego zdrowia. Matka w wieku 47 lat a ojciec w wieku 54 lata. Rodzice zajmowali się uprawą roli. Przed wstąpieniem do naszego Zakonu pracował rok czasu jako nauczyciel w szkole podstawowej w Rutoke. Drugim nowicjuszem jest NSENGIYUMVA Déogratias lat 32. Wstąpił do nas po skończeniu szkoły policealnej w Bużumbuże. Pochodzi z diecezji Gitega w Burundi, z licznej rodziny, gdyż  ma 3 siostry i 6 braci. Rodzice uprawiają ziemię. Pracował jako nauczyciel w szkole średniej. Po skończonym nowicjacie i za aprobatą przełożonych bracia neoprofesi kontynuują swoją formację w stolicy Burundi, w Bużumbuże, gdzie rozpoczynają studiować filozofię. Pragnę podziękować wszystkim  dobrodziejom, którzy wspierają naszą foramcję braci Afrykańczyków w Delegaturze Burundi-Rwanda, a zwłaszcza tym co wzięli naszych młodych braci w duchową adopcię serca.

Z wdzięcznością i modlitwą
O. Jan Malicki, ocd
Rwanda, Butare, św. Rafała Kalinowskiego A.D. 2008


Bujumbura (Burundi) Studium Filozofi 

Jak wiadomo nasz konwent w Bużumbura został otwarty w 1999 roku przede wszystkim z myślą o możliwości formacji i kształenia naszych kleryków w tutejszym Międzydiecezjalnym Wyższym Seminarium Duchownym w zakresie filozofii.
Jednak w 2003 roku ze względu na sytuację polityczną formację naszych braci przeniesiono czasowo do Kabgayi w Rwandzie, następnie do Republiki Centralnej Afryki. Od ubiegłego roku akademickiego 2007/2008 formacja braci na etapie filozofii powróciła do Bużumbury – bracia Jean Claude Ndabaniwe (Burundyjczyk) i Augustin Twagirayezu (Rwandyjczyk) z sukcesem ukończyli pierwszy rok studiów. W tym zaś roku 8 października zajęcia w pobliskim seminarium rozpoczęło 4 naszych współbraci: wyżej wymienieni na drugim roku oraz nowoprzybyli po ukończeniu nowicjatu w Butare i złożeniu pierwszej profesji zakonnej bracia Jean Claude Mworoha (Burundyjczyk) i Pacifique Uwukunda (Rwandyjczyk) na pierwszym roku. Ich opiekunem i magistrem jest o. Jean-François Nkunzimana (Rwandyjczyk).
Mamy więc międzynarodową wspólnotę: 3 Rwandyjczyków, 2 Burundyjczyków i 1 Polak – o. Paweł M. Bęben, jako przełożony. Począwszy od tego roku planuje się wydłużyć naukę filozofii w Bużumbura do 3 lat, co ma już objąć naszych braci rozpoczynających studia w tym roku.Warto dodać, że w Burundii istnieje jeszcze 1 rok przygotowawczy, tzw. propedeutyka
w seminarium w Burasira, gdzie przerabia się już część przedmiotów objętych programem studiów filozoficznych. Nasi bracia uzupełniają ten materiał w czasie formacji nowicjackiej w Butare, a następnie w Bużumbura w ramach dodatkowych kursów, zaoszczędzając tym samym jeden rok formacji. Dla naszej wspólnoty fakt wydłużenia studiów filozoficznych do 3 lat wiąże się z pilną potrzebą znalezienia rozwiązania problemu szczupłości miejsca, którym obecnie dysponujemy, gdyż już teraz bywa że ciśniemy się w kaplicy – wystarczy, że dojdą 2-3 osoby, a także kłopotliwe bywa przyjęcie na nocleg nawet naszych współbraci przyjeżdżających z Musongati czy Gitegi. Zgodnie z zaleceniami powizytacyjnymi O. Generała i O. Prowincjała czeka nas więc poważna przebudowa, wybudowanie nowego budynku, albo zmiana lokalizacji klasztoru.

O. Paweł Bemben Bujumbura


Bouar (Republika Południowej Afryki) Studium Teologii

Z KRAINY WIELKICH JEZIOR DO  SERCA AFRYKI
Odpowiadając z radością na prośbę Ojca Sekretarza ds. Misji, o krótką relacje nt. formacji braci burundyjczykow i rwandyjczykow w Republice Środkowej Afryki, korzystam z okazji i pozdrawiam bardzo serdecznie Drogich Czytelnikow biuletynu misyjnego Amhoro w imieniu całej Diaspory rwandyjsko-burundyjsko -polskiej w Sercu Afryki. Kochani przyjaciele misji karmelitańskich! Dziękujemy Wam bardzo gorąco za modlitewne i finansowe wspieranie naszych misji, które 3 lata temu przekroczyły poniekąd granice Burundi i Rwandy i dotarły do geograficznego serca kontynentu afrykańskiego czyli do Repbuliki Środkowej Afryki. (Be Afrika w tutejszym języku Sango oznacza dosłownie Serce Afryki). Aby lepiej zrozumieć tę nową sytuację przypomnę, w telegraficznym skrócie, główne wydarzenia związane z geograficzno-politycznym kontekstem formacji zakonnej i kapłańskiej na przestrzeni blisko 40 lat naszej obecności w Krainie Wielkich Jezior. Posługa misyjna polskich karmelitów rozpoczęła się w 1971 r., w małym kraju Afryki Centralnej, w Burundi, którego fizjonomia społeczno-polityczna nie jest obca czytelnikom Amahoro. Odpowiadając na wezwanie Chrystusa: Idzcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody…, Polscy Karmelici wpisują się tym samym w burzliwy nurt historii tego kraju, kościoła i narodu, który do dziś porusza serca i niepokoi sumienia tych, którym nie jest obojętny los człowieka. Problemy polityczne w 1984 zmusiły misjonarzy do masowego exodusu, w wyniku którego grupa polskich karmelitów dotarło sąsiedniej Rwandy, aby zaszczepić tam charyzmat karmelu. Niestety, również i w tym kraju nie cieszyli się oni długotrwałym pokojem. Bratobójcza wojna domowa w Ruandzie w 1994 r., zabrała przerażający plon ponad million istot ludzkich i dotknęła bardzo boleśnie relacje międzyplemienne Rwandyjczykow.Nie pozostała ona również obojętna na implantaio ordinids (zaszczepienie zakonu) w tym kraju i na formacje braci, przygotowujących się do życia zakonnego i do kapłaństwa. Z powodu wojny, Br. Antoine Marie Zacharie IGIRUKWAYO, świeżo wyświecony diakon, zmuszony był opuścić Delegaturę Burundi-Rwanda, aby odbyć staż diakoński i przygotować się do święceń w Polsce, gdzie też przyjął święcenia kapłańskie w 1995 r. Natomiast dwaj bracia profesi: Jean François NKUNZIMANA (rwandyjczyk) i Libere Marie SARUYE (burundyjczyk) zostali wysłani na formację do Francji, którą ukończyli z powodzeniem i zostali wyświęceni na kapłanów kolejno w 1999 i w 2000 r. W tym samym 2000 r., po długiej formacji, święcenia kapłańskie przyjął O. Cyrille Barutwanayo (burundyjczyk).

Po burzliwych wydarzeniach wojny domowej w Rwandzie, Karmelici wznawiają działalność formacyjną otwierając nowicjat w Butare. Z naboru post-wojennego cieszymy się dzisiaj powołaniem zakonnym O. Jean Bosco (burundyjczyka), który został wyświęcony na kapłana w tym roku, 23 sierpnia w Gitega, Burundi. Jest on piątym kapłanem – autochtonem naszej delegatury.
W 1998 r. zakupiony został dom w Bujumbura (Burundi) przewidziany jako dom formacji filozoficznej. Niestety, eskalacja bandytyzmu i niepewnosci politycznej w tym kraju a zwłaszcza w samej stolicy Bujumbura i jej okolicy zmusiła przełożonych do zamknięcia domu i wynajem innego w Kabgayi, w sąsiedniej Rwandzie, gdzie bracia pozostaną dwa lata, aby studiowac filozofię w pobliskim Wyższym Seminarium Diecezjalnym. W tym samym czasie studia teologii mają miejsce w murach Wyższego Seminarium Duchownego diecezji Butare w Nyakibanda, oddalonym o 12  km od Butare. Bracia-studenci teologii przebywają tam od poniedziałku do piątku, weekendy natomiast spędzają w naszym klasztorze w Butare. Dla czytelnika, który nie jest wtajemniczony w styl życia i formacji zakonno-kapłańskiej w karmelu powyższy opis nie budzi większych emocji, ale z punktu widzenia formacyjnego sytuacja ta kwalifikuje się na wyjątkowo i jako taka rodziła ona pewne napięcia zarówno ze strony formowanych jak i formatorów.

Jako antidotum na swoistego rodzaju impas formacji zakonnej w naszej Delegaturze pojawiła się propozycja i bardzo szybka decyzja o wspópłracy w dziele formacji z Prowincją Genueńska Karmelitów Bosych (Włochy), obecna w Republice Środkowej Afryki od 1971 r. Jej głównym inspiratorem był wspomniany już O. Zachariasz IGIRUKWAYO, (obecny definitor generalny odpowiedzialny za Karmel w Afryce i na Madagaskarze). We wrześniu 2005 r., grupa 4 braci studentów, pod opieką O. Fryderyka Jaworskiego, opuszcza Krainę Wielkich Jezior, aby skierować się do maleńkiego miasteczka Bouar, położonego 450  km na północ od stolicy Be Afrika – Bangui. (Ta migracja w kierunku serca pozostaje dla nas czymś niezwykle symbolicznym).

Na dzień dzisiejszy nasza diaspora w Bouar liczy pięciu braci (4 rwandyjczykow i 1 burundyjczyk), którzy odbywają studia teologiczne: Brat Gallican Ndwimana jest już na czwartym roku, Brat Jean Claude NDATIMANA na drugim i trzej pozostali na pierwszym roku teologii: Jean  Marie Vieanney SAKUBU, Jean  Marie Vianney UWAMUNGU i Céléstin Muhire. Bracia dojeżdżają codziennie na pobliski Instytut Filozoficzno-Teologiczny św. Wawrzyńca (Institut Saint Laurent), który mieści się w budynkach OO. Kapucynów, odpowiedzialnych za jego organizację i funkcjonowanie. Otwarcie instytutu było owocem głębokiej refleksji dokonanej przez pracujących w diecezji Bouar Ojców Kapucynów i Ojców Karmelitów Bosych, którzy odpowiadając na potrzebę czasu, podjęli odważną decyzję kontynuacji dzieła formacji kapłańskiej i zakonnej zainicjowana 10 lat wcześniej otwarciem budynku Nizszego Seminarium w Yolé, oddalonym o 7  km od Bouar. Na temat blasków i cieniów naszej pracy formacyjnej w Bouar można by pisać długo. Może innym razem będzie ku temu okazja. Tymczasem kończę to krótkie i powierzchowne itinerarium formacyjne naszej Delegatury, jeszcze raz bardzo gorąco Was wszystkich pozdrawiam, zapewniam o naszej wdzięczności za wszelkie przejawy Waszej życzliwości wobec Afryki. Pamiętamy o Was w modlitwie i ufamy, że również i Wy, powierzając Bogu nasze misje w Burundi i Ruandzie, nie zapominacie o naszej diasporze w sercu Afryki. Tak wiec Serce Afryki (Be Afrika) liczy na Was. Dziękuje z góry ze wszelkie dobro i do nastepnego razu.

O.   Fryderyk, Wieslaw Jaworski, ocd
Bouar – RCA


List O. Kamila Ratajczaka Delegata Prowincjała

Drodzy Przyjaciele Misji karmelitańskiej

Od 37 lat misjonarze karmelitańscy Prowincji Krakowskiej Karmelitów Bosych niosą Radosną Nowinę o zbawieniu na terenie dwóch małych państewek w Centralnej Afryce: Ruanda i Burundi, które tworzą Delegaturę Misyjną. Głoszeniu Słowa zawsze towarzyszy akcja socjalna, która ma na celu pomaganie miejscowej ludności budować lepszą przyszłość opierającą się na zasadach ewangelicznych. Kiedy przed moimi oczyma przesuwają się minione lata działalności misyjnej naszych misjonarzy, łatwo zauważam ogrom pracy, który został wykonany, przyczyniając się do rozwoju duchowego i materialnego ludności. Świadczą o tym tłumy chętnych, przyjmowanych co roku do katechumenatu; setki chrztów dorosłych i małych dzieci; pierwsze Komunie św. i sakrament bierzmowania. Realizowały się i realizują w ten sposób słowa P. Jezusa, że człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boga „ nie samym chlebem żyje, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Boga”. Żniwo, które zbiera moc łaski Bożej napawa nas wielką radością i wdzięcznością dla P. Boga, „który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy”. Również o dynamizmie naszej działalności misyjnej świadczą dzieła materialne takie jak: wybudowane, dzięki ofiarnej pracy zmarłego już Br. Marcelego, kościołów parafialnych w Musongati, Shanga i Gakome, 6 kaplic, umożliwiających wiernym, bardzo oddalonym od parafii uczestniczyć w niedzielę w liturgii słowa i komunii św.

Do tego trzeba dorzucić wybudowane przez nas liczne szkoły, duży ośrodek zdrowia w Musongati, szkoły zawodowe dla dziewcząt i chłopców, katechumenaty. To wszystko cieszy nas misjonarzy i daje nam odczucie przydatności tego wszystkiego, co robimy dla ludności, z którą współpracujemy. Pomimo znaczących dokonań, misjonarze nigdy nie uważają, że należy im się zasłużony odpoczynek, że można przyhamować tempo pracy. Ciągle wybija się na pierwszy plan pragnienie służenia innym i dzielenia się z nimi darami otrzymanymi od Pana. Przynagleni tymi pragnieniami w 2007 roku powzięliśmy decyzję wybudowania w Gitega domu rekolekcyjnego, aby ukazać wiernym bogactwo charyzmatu karmelitańskiego. Prace budowlane, którymi zajmują się O. Sylwan i O. Zbigniew  idą już pełną parą, ale ciągle brakuje wystarczającej ilości pieniędzy, aby zachować ciągłość pracy. Jesteśmy w trakcie budowy pomieszczenia, które będzie służyło tymczasowo za dom mieszkalny dla wyżej wspomnianych Ojców. Bardzo naglącą sprawą jest doprowadzenie wody na teren naszej posesji. Pragniemy przystąpić do budowy kaplicy, gdzie będzie można zacząć już jakąś pracę duszpasterską. Pomimo że odczuwamy brak odpowiednich funduszy na realizację naszych zamierzeń, to liczymy bardzo na Opatrzność Bożą, która nigdy nie zapomina o tych, którzy Jej zawierzyli i pomoc ludzi wyczulonych na potrzeby innych. Dlatego z ufnością polecamy nasze potrzeby związane z wyżej wspomnianą budową waszej ofiarnej pomocy, Drodzy Przyjaciele Misji Karmelitańskich, bez której nie poradzimy sobie. Pragnę zaznaczyć, że to, co aktualnie robimy w Gitega opiera się wyłącznie na funduszach otrzymanych z Polski.     Ostatnio, podczas wakacji odbywanych w Polsce, O. Maciej Jaworski, prowadził bardzo intensywną akcję zbierania pieniędzy na rozbudowę naszego Centrum Duchowości w Butare – Ruanda. Jesteśmy wzruszeniu ofiarnością wiernych, którzy ze zrozumieniem odpowiedzieli na akcje, udzielając pomocy materialnej i modlitewnej. Za te oznaki waszej solidarności z nami z serca dziękujemy obiecując wszystkim ofiarodawcom pamięć w naszych modlitwach i odprawianych w ich intencji Mszach św.. Jeszcze raz w imieniu wszystkich misjonarzy karmelitańskich wyrażam serdeczne „ BÓG ZAPŁAĆ” za waszą życzliwość i ofiarność.

Niech zakończą ten list życzenia z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia.

Niebawem staniemy przed betlejemskim żłóbkiem, aby przybliżyć się do największej tajemnicy w historii świata: Bóg nie pozostaje względem nas w wiecznym oddaleniu, nie chce, abyśmy wpatrywali się w jakąś abstrakcyjną ideę boskości, lecz rozbija swój namiot między ludźmi. Pragnie być Bogiem z nami i dla nas. Oto owa niepojęta i radosna nowina. Święta to szczególny czas działania Bożej łaski, ale też okazja do ujawnienia w nas tego, co najbardziej ludzkie i upragnione. Życzę więc Wam wszystkim, abyście doświadczyli prawdziwej wewnętrznej radości z tego, że Bóg jest między nami i już nigdy nas nie opuści, że daje się poznać, dotknąć i zaprasza do wspólnoty z sobą.      Niech obdarza Was swoim błogosławieństwem, pozwala Wam się odnajdywać jako Bóg Wcielony w tym wszystkim, co wypełnia Waszą codzienność
i strzeże Was na drogach życia.

O. Kamil Ratajczak ocd
Delegat Prowincjała w Afryce


AKTUALNOŚCI

  •  W dniu 30 sierpnia po miesięcznym pobycie powrócił do Polski Pan inż. arch. Zbigniew Brach, który przebywał w Burundi celem zrobienia planów Domu Rekolekcyjnego w Gitega
  • 22 września rozpoczęła się budowa pierwszego budynku  z kompleksu Domu Rekolekcyjnego Gitega wg. Planów pana inż. arch. Zbigniewa Bracha.
  • 6 października po kilku miesięcznym pobycie w ojczyźnie, powrócili do Rwandy: O. Teofil Kapusta i O. Jan Malicki.
  • po rocznym pobycie w Burundi powrócił do kraju   z przyczyn zdrowotnych  nasz najmłodszy misjonarz O. Tomasz Gajewski.
  • W dniu 6 listopada po odbyciu Roku Szabatowego na Górze Karmel powrócił do pracy misyjnej O. Sylwester Potoczny.
  • w dniach od 27 sierpnia do 11 listopada przebywał w Polsce O. Maciej Jaworski, który prowadził akcję zbierania ofiar na rozbudowę Domu Rekolekcyjnego w Butare
  • 15 listopada w Butare w obecności miejscowego biskupa świętował  jubileusz 50 – lecia kapłaństwa O. Teofil Kapusta.

Wspomnienia z pobytu w Afryce Pana inż Zbigniewa Bracha Afryka – jaka jest?

To trudne pytanie. Jedziesz do Rzymu, Paryża, Londynu – poznanie miasta jest proste. Przewodnik prowadzi cię po muzeach, galeriach, w fiszkach znajdujesz historię. Zwiedzanie jest wręcz banalne. Po powrocie masz głowę pełną wiadomości. Łatwo wszystko uporządkować i opowiedzieć.

Afryki nie da się tak poznać. Jeden miesiąc to niby dużo, a jednak. Afryka, którą objeżdżam to zaledwie dwa malutkie państwa: Burundi i Ruanda. Miejsca, gdzie polscy misjonarze od lat pracują i krzewią wiarę na najdalej wysuniętej linii frontu chrześcijaństwa. Tej Afryki nie da poznać się przez oglądanie zabytków i wizyty w muzeach. Jedno muzeum jest wprawdzie w Gitedze (Burundi), ale dopiero wizyta tam uświadamia bezsens szukania prawdy o Afryce w tym miejscu. Z trudem wykonany „muzealny, a wiec prymitywny dom króla” powtórzony jest w niezliczonych kopiach wśród lasów bananowych pod ciągle dymiącymi wulkanami w Ruandzie.

Wizyta w tym rejonie Ruandy to jednak nie przechadzka po wystawie muzealnej. Idziemy do wsi z ojcem Eliaszem. Wokół nas grupka dzieci, wchodzimy do szkoły – pomieszczenie szczelnie wypełnione ławkami i dziećmi – czekają jakby nas. Ojciec Maciek intonuje piosenkę i wszystkie dzieci śpiewają. Kilka zdjęć i wychodzimy. Cała klasa wybiega za nami i towarzyszy nam do końca wizyty we wsi. Dzieci w szkole ubrane są w mundurki – jest to prawo rządowe, a rządom silnej ręki nikt nie odważy się przeciwstawić. Zresztą może i dobrze, gdyż jest to chyba ich jedyne czyste, a nawet bardzo czyste ubranie. Codzienne ubrania dzieci w Burundi i Ruandzie mają zawsze ten sam ziemisty kolor, zlewając się całkowicie z otoczeniem.
Zauważa się to od razu – bowiem dorośli zawsze ubrani są czysto i kolorowo. Szczególnie kobiety owinięte tradycyjnie wielobarwnymi, pięknymi materiałami. Szkoda, że w bardziej „światowych” miastach coraz częściej taki styl zastępowany  jest t-shirtami i dżinsami.  I tylko ubrania dzieci zawsze, /z wyjątkiem tych, które chodzą do szkoły w Ruandzie/ są w kolorze brązu lub szarości ziemi i właściwie nawet nie widomo w co są ubrane.
Idziemy przez wieś –„domy” z muzeum – chyba takie same jak tysiąc lat temu. Szkielet z patyków wypleciony liśćmi lub upchany okoliczną gliną. Wejście przez jedyny otwór. W każdym z szałasów mieszka kilka osób. Czasami w środku jest podział na dwie części – w muzeum te pomieszczenia nazwano przedsionkiem i pokojem. Król na podłodze miał maty. W tych domach jest klepisko, czasem kilka uschniętych liści banana.
W tych szałaso-lepiankach banalna prawda muzealna wzbogacona jest o kilka szmat na klepisku z gliny, jakiś strzep garnka, kamienie na palenisko. Tu nikt nie płaci za wstęp, nie ma biletów. My oglądamy te liche szałasy, bo ich mieszańcy znają misjonarzy. W innym przypadku jest to niemożliwe. Ale niedaleko od tego miejsca – lądują samoloty wypełnione turystami, którzy za spotkanie z gorylami na wulkanicznych górach płacą bez wahania astronomiczne jak na warunki Ruandy kwoty. Niedaleko, bo może zaledwie 100 km drogi, tętni nowoczesnym życiem Kigali, stolica tego dziwnego kraju. Tu na ulicach rewia mody, wieżowce pokryte szkłem, luksusowe samochody. To z tego miejsca prezydent kraju wydał nakaz chodzenia w butach, aby było nowocześnie, jednego dnia zmiótł „muzealne” domy wraz z ich mieszkańcami, na przedmieściach Kigali, aby zrobić miejsce dla godniejszych szklanych biurowców. Na szczęście do zagubionej wsi pod wulkanami nie dociera policja, aby sprawdzić czy obywatele kupili już buty. Ich stopy są szorstkie i grube, odporne na drogi leśne i asfalt. Biegają i chodzą bez trudu. Z dalekiego świata w to miejsce docierają tylko misjonarze. Cierpliwe wsłuchują się w ten opuszczony lud i wnoszą w ich życie jedyną prawdziwą nadzieję – nadzieję wiary.

Ale nie tylko – bo misjonarz tu nie może być tylko kapłanem tak, jak rozumieją to biali. Misjonarz to nauczyciel, kucharz, piekarz, elektryk, hydraulik, murarz, rolnik, ogrodnik – można tu wymienić całą listę zawodów.
Tu nie można zadzwonić po specjalistę. Albo zrobisz to sam – albo, właśnie… nie ma innej możliwości. Bez przerwy uczą Afrykańczyków, jak pracować i zmieniać życie na godniejsze, skromne i biedne, ale jednak godne człowieka. Nie tracą przy tym humoru, spotkanie z Ojcem Marcinem to lawina przypowieści i  kawałów – można słuchać ich bez końca. Góral z Zawoi bez trudu sypie góralskimi powiedzeniami. Ojciec Bartłomiej to kucharz i ogrodnik – w tym zakątku można zjeść pysznie wypieczony chleb, biały ser, pomidory i cebulę. Wokół ogrodu warzywnego gdaczą kury, czasem przegania je kot. Psy na dzień są zamykane – pilnują gospodarstwa w nocy. Ojciec  Eliasz, zamiłowany artysta, z precyzją jubilera składa różance z drobnych ziarenek czarnej Afryki . Razem w trojkę – wśród lasów palm bananowych stworzyli małą chrześcijańską Polskę.
Kościół parafialny był dwukrotnie rozbudowywany. Pierwsza prosta jednonawowa bryła mieściła może i więcej niż sto osób – ale tyle nawet nie przychodziło na Mszę. Trzeba było dobudować dwie nawy boczne i kościół mieści prawie 1000 osób. W niedzielę jest pełny.

Zawód budowniczego też nie jest obcy Misjonarzom z Karmelu. Trudno wymienić wszystkie budowy – ale ta najpiękniejsza to dom rekolekcyjny w Butare. To jeden z wielu owoców pracy Ojca Sylwana. Ojciec Sylwan, tak skromny, że pomimo iż jest jednym z pierwszych misjonarzy w Burundi nie często opowiada o swej misjonarskiej pracy. Bardziej żyje przyszłością, tym co jeszcze trzeba zrobić i zbudować niż zadumą nad czasem który jest za nim.  W Butare już od wejścia zachwyca nas swym urokiem kaplica wraz dzwonnicą, a wzrok przyciąga figura Matki Boskiej. Ogród, o piękności rzadko tu spotykanej, jest wyrazem dużego kunsztu i smaku ogrodnika, Ojca Teofila.

Ale te świecące jasnym światłem punkty na mapie Burundi i Ruandy to nie koniec drogi. Już dziś Ojciec Sylwan szkicuje plany kolejnego domu rekolekcyjnego w Gitega. Z archaicznym niwelatorem, kompasem i taśmami odmierza teren, sprawdza wysokości. Pomaga mu Ojciec Tomasz, młody misjonarz pełen sił i zapału, pomimo iż ma problemy ze zdrowiem. To dobrze jednak, że ze swą młodością i zapałem wspiera Ojca Sylwana, tu w Gitega, gdzie razem we dwóch, w wynajętych pokojach tworzą najmniejsza wspólnotę karmelitańską.
Aby jednak zamieszkać na „swoim” trzeba przynajmniej zbudować jeden pawilon. Ale pracy jest wiele i nie wystarczy tylko codzienny trud i znój dwóch budowniczych tu na miejscu. Trzeba pomocy i wsparcia ludzi dobrej woli. Trzeba oprócz rąk do pracy również środków finansowych. Budowa musi posuwać się do przodu szybko i sprawnie. Burundi to również jednak współczesny świat z jego rynkową gospodarką i za wszystko trzeba płacić. Karmelici z Krakowa kiedyś odejdą i ich dzieła będą kontynuować Karmelici z Afryki. Ale dla tych którzy znają Afrykę nie ulega wątpliwości ze zanim odejdą muszą zbudować silny i pewny „dom”, aby kolejne wstrząsy, zmiany czy tzw. rozwój nie zmiotły z tej ziemi  jakże delikatnej jeszcze roślinki, jaką jest katolicyzm budowany tu przez polskich misjonarzy Karmelitów.

Widzę dłoń bez palców, krótszą nogę ojca Eliasza – właściwie ukradkiem czy nawet niechcący – bo niezręcznie jest pytać o szczegóły strzału z  karabinu maszynowego skierowanego w jego serce przez jakiegoś nieznanego Afrykańczyka może nawet „katolika” w czasie okrutnej wojny jaka przetoczyła się przez ten region.
Każdy ojciec – misjonarz tu w Ruandzie i Burundi ma swą wojenna historię – ucieczki, napady, przemoc, strach, nadzieję i wreszcie jednak radość życia. Na szczęście wielokrotne zawieruchy wojenne oszczędziły życie polskich misjonarzy.
Nie wszyscy jednak mieli to szczęście.
Przy drogach czasem mijamy pomniki zamordowanych biskupów. Prości księża, zakonnicy i zakonnice pozostają jedynie w pamięci tych, którzy ich znali.
Ale oni, Karmelici-misjonarze z Polski nie zawiedli, nie uciekli, nie zostawili tej afrykańskiej ziemi – są tu i trwają.
Afryka to ciągłe podróże i przemieszczanie. Afrykańczycy są w ciągłym ruchu. Wzdłuż dróg ciągną się niekończące się grupy mężczyzn i kobiet. Zawsze coś niosą : jakiś patyk, kilka kawałków trzciny cukrowej, miskę z bananami, karnister z woda – wyobraźnia nie podsunie tych wszystkich towarów, które można przenieść. W tych podróżach czas jest inny jednak dla białych inny dla czarnych. Ojciec Marcin mówi: „biały ma zegarek a czarny czas”.
To prawda w Afryce czas płynie wolno, lecz tylko dla Afrykańczyków.
Dla Polaków dziesięć cnót w Afryce – to za Ojcem Marcinem- cierpliwość, cierpliwość…….cierpliwość.
Ojciec Maciek – przewodnik po Ruandzie, świetny organizator rekolekcji i nie tylko, zna ludzi miejsca i historie. Ciągle zajęty, gdzieś pędzi, coś załatwia – ciągłe tempo. Tu wiza,  tam obrazki do odebrania, rozesłanie poczty, kontrola samochodu – właściwie życie jak w Europie, ciągły pospiech. Ale czasem przystanie, aby przytulić samotną matkę z dzieckiem, pomodlić się ze staruszką, o której zapomniał cały świat, zaśpiewać z dziećmi. Zawsze uśmiechnięty i wesoły, pełen energii.
Ten pospiech również odczuwam. Poznaję Afrykę po drodze i przy drodze. Jeśli chodzi
o ludzi i ich życie – tu wzdłuż dróg można wiele zobaczyć. Życie toczy się bowiem na ulicy : handel, odpoczynek, jedzenie, transport. Krajobrazy i przyrodę też z drogi widać. Tylko dlaczego tak szybko.
Jak zapamiętać wzgórza czasem brunatne, czasem zielone. Tych wzgórz jest tu pewnie więcej niż tysiąc, a każde inne. Banany, eukaliptusy, kawa, herbata – są nieustającym  tłem na którym wykwitają ostre czerwienie, fiolety i róże kwiatów. Jak zapamiętać mijaną cegielnię z suszącymi się na słońcu cegłami, czasem rdzawymi czasem brunatnymi.
Jak zapamiętać czerń wypalanego drewna na węgiel drzewny, ułożonego przy drodze. Ułamek sekundy, nawet nie ma czasu na wyjęcie aparatu. Samochód jedzie, obraz znika. Mimo, że wszystko to jedna krótka chwila, impresjonizm nie przystaje do opisu tego wrażenia. Czerń nawet tak krótko widziana jest mocna czernią Afryki, nie rozbitą na tysiące drobnych punktów szarości.   Jak zapamiętać zielone doliny z wijącymi się strużkami wody żmudnie przekopywane przez matki z dziećmi na plecach. Zapach smażonej kozy na przydrożnym ognisku. Jak zapamiętać czerwony pył wypełniający w sekundzie wszystkie szczeliny samochodu i pokrywający wszystko bez wyjątku.
Żar słońca, który w jednej chwili można zamienić na chłodny powiew cienia. Wiecznie spocone ciało i prysznic, który nie wiadomo czy jest właściwie zimny czy ciepły, bo ciało reaguje dziwnie na tutejsze zmiany temperatur. Jak zatrzymać rytmiczny dźwięk tamburynów, których wibracje przenikają ciało mocno i głęboko. Jak zapamiętać śpiewy mszalne czyste, pełne radości i tęsknoty, nie zakłócone brzmieniem instrumentów.
Jaka jest Afryka – spróbuję znaleźć kilka słów, które przywołają pamięć i które trzeba będzie powiedzieć przyjaciołom po powrocie, bo nie będzie czasu na długie opowieści. Nie wiem zresztą, czy zdążę zapamiętać tę Afrykę, która budzi mnie codziennymi dzwonami, oszałamia upałem, tamburynami i zapachem startych eukaliptusów, a mrozi chłodem nocy. Jak długo będę słyszał prośbę : „muzingu, muzingu donner moi l’argent”.
Jak szybko zakurzone kolory uśmiechniętych i pełnych radości dzieci nie przyszarzeją jeszcze bardziej i zmienią się w kolory zupełnie inne niż te widziane tu.
Afryka–pozostanie bez słów, dalej tajemniczym, nieodkrytym kontynentem tak, jak przed przyjazdem tutaj i jedynie kilka drobnych pamiątek potwierdzi iż kiedyś byłem w Afryce.

Post scriptum

Czas upłynął i jak to zwykle bywa to, co nam daje Pan Bóg jest tak inne od tego czego się spodziewamy.
Ale może na chwilę  wrócę myślą do Afryki : Bujumbura była ostatnim przystankiem  mojej afrykańskiej podróży.
Dom Karmelitów, ze względu na awarię prądu, wieczorem oświetlony jedynie Krzyżem pobliskiej Katedry, tajemniczy ale i bezbronny.  W pokoju-celce ciemna noc, słychać głosy zza ściany sąsiedniej posesji stykającej się z zabudowaniami Karmelitów. Ale szczególnie w tak ciemną noc – świetlny Krzyż Katedry jest zawsze widoczny i to on w osnutym mrokiem obcym mieście daje nadzieję na następny dzień.
Ranek – msza w maleńkiej kapliczce – jest dzień więc promienie nadziei maja kształt hebanowych strzał wysyłanych z tabernakulum. Na poranną mszę dociera gość – afrykańska biznes-women. Tak jak szybko pojawia się tak szybko znika po mszy. Podobnie wyglądają biznesmeni w Rzymie. Rankiem wchodzą do kościoła … krótko modlą się i wychodzą.
Bujumbura – dwa dni, dzięki opiece Ojca Pawła, pomimo jego licznych misjonarskich obowiązków, wypełnione są wrażeniami : Katedra, opuszczone seminarium Jezuitów, kościół parafialny w dzielnicy aż czarnej od biedy, wypełniony kolorowymi malowidłami na ścianach, w których zatrzymano strach z niedawnych czasów barbarzyńskich i nadzieję, i wreszcie szpital prowadzony przez trzy zakonnice, Siostry spod Krakowa. Za krótka wizyta, aby wszystko zrozumieć – dlaczego tu, dlaczego pomimo czarnych nocy w bezbronnych celach, nocach pełnych obawy o każdy nowy dzień – są tu aby już każdego następnego ranka pomagać i wspierać Afrykańczyków.     W Bujumburze jest także inny wspaniały i optymistyczny znak, młoda budowla – piękny,  otwarty przestrzennie kościół upamiętniający mszę celebrowaną tu przez naszego polskiego papieża Jana Pawła II. Bojumbura jest miastem ciągle zaskakującym. Te dwa dni w stolicy Burundi pozwoliły jednak pełniej poznać młody afrykański kraj i ogromną praca misjonarską Ojców Karmelitów .
A teraz już Kraków i pierwsze zaskoczenie: Afryka nie pozwala, aby odłożyć ją na półkę pełną zakurzonych  książek.
Już teraz wiem – ze lęk i niepokój pierwszej podróży afrykańskiej zamienił się w nadzieję, że jeszcze kiedyś zobaczę tę czerwoną ziemię Afryki, stanę przy kamieniu  Livingston’a  i może lepiej będę mógł zrozumieć te kraje z samego serca czarnej Afryki, a także zostawić na tej ziemi małą kroplę potu pracy.

Szczęść Boże.
Zbyszek Brach


List O. Sylwana Zielińskiego

Drodzy Przyjaciele Misji.

Od chwili, kiedy zwróciliśmy się do Was z prośbą o pomoc w budowie Domu Rekolekcyjnego w Gitega (Burundi) upłynęło już trochę czasu i pewnie pytacie: co udało się już zrobić? W sierpniu był tutaj architekt z Krakowa P. Zbigniew Brach. Wszystko dokładnie przestudiował i już we wrześniu przesłał nam pierwsze plany. Bezinteresownie opracował cały projekt, na który składa się kilka budynków z kaplicą i salą konferencyjną. Projekt jest piękny, ale jego realizacja wymaga kilku lat i sporo środków finansowych. 22 września zaczęliśmy kopać fundamenty pod pierwszy dom, który w najbliższym czasie będzie służył małej grupie ojców, którzy bezpośrednio czuwają nad realizacją całego projektu.  Obecnie, piszę 2 listopada, budowla osiągnęła wysokość 3 m. Robione są okna, drzwi, kupiliśmy blachę na pokrycie domu – tutejszy inżynier obiecuje ukończyć budowę z końcem tego Roku. Nie jest łatwo realizować plan budowy, gdy architekt jest w Polsce. Mówią, że dziś dokonywane są operacje za pomocą komputera: chirurg mieszka gdzieś daleko, a pacjent leży np. w Krakowie. Gdy chodzi o realizację naszej budowy bardzo dużą pomocą jest dla nas Internet – podziwiam Pana Bracha, że z cierpliwością i sumiennie odpowiada na nasze pytania i próbuje dostosować wymagania europejskiej architektury do afrykańskich możliwości. Dzięki temu to co budujemy nie będzie już zaliczane do stylu „barakowego” ale współczesnego, oczywiście na ile pozwolą na to finanse i afrykańskie możliwości. Po wybudowaniu domu planujemy budowę kaplicy, oczywiście po zgromadzeniu odpowiednich środków finansowych.
W mieście, drugim co wielkości w Burundi, są duże braki wody – tu gdzie obecnie mieszkam nie ma wody już od trzech tygodni. Nie bez pomocy Bożej znaleźliśmy na naszym terenie wodę, wykopaliśmy studnię. Woda ukazała się 11 sierpnia – mamy więc studnię Św. Klary, ale jest odległa od domu ok. 250 m. Trzeba będzie jakoś ją doprowadzić tam gdzie jest potrzebna.
Bardzo dużą pomocą w realizacji budowy są Wasze ofiary. Choćby były nieduże, jeżeli je złoży wielu ludzi, mogą posłużyć do realizacje nawet wielkich planów.
Każda cegiełka jest potrzeba i ma swoje znaczenie nawet przy budowie największych domów. Czy potrzeby finansowe są duże?
Dla informacji podam, że np. budowa jednego metra kwadratowy budynku kosztuje tutaj ok. 350$. Planujemy ten nasz projekt przedstawić różnym organizacjom dobroczynnym, ale obecnie trudno jest dostać pomoc na budowę kaplicy, czy domu rekolekcyjnego. Świat zeświecczał, łatwiej otrzymać pomoc na budowę np. drogi, ale też nie tej, która prowadzi do kaplicy. Są organizacje, które pomagają tylko częściowo i reszty, czasem dużo większej niż pomoc, trzeba szukać gdzie indziej.
Nie zniechęcamy się: dać Burundi dom rekolekcyjny, to ofiarować narzędzie, które posłuży do pogłębienia wiary, do zbliżenia człowieka ku Bogu. Potrzeby duchowe człowieka mają dla nas wielkie znaczenie – co pomoże człowiekowi choćby cały świat pozyskał, a zagubił się na drodze do Boga.     Drodzy Przyjaciele Misji, będziemy dalej informowali Was o realizacji budowy w Gitega, bo przez Wasze ofiary, już złożone, staliście uczestnikami tego wielkiego dzieła.
Święta Bożego Narodzenia już wnet – Pan Jezus, gdy przyszedł na świat chciał się urodzić najbliżej ubogich. Nie przyniósł złota, ale siebie. To On uczy nas pomagać tym, którzy mają mniej lub nawet bardzo mało. To On obiecał nagrodę nawet za kubek podanej wody. Niech dobry Bóg nagrodzi Waszą dobroć.

Z wyrazami wdzięczności i obietnicą modlitwy
O. Sylwan Zieliński

Biuro Misyjne dziękując za
dotychczasowe  ofiary, poleca
Waszej życzliwości dalsze
wspieranie budowy Domu
Rekolekcyjnego w Gitega.
Ofiary na konta podane na
ostatniej stronie z dopiskiem
„Dom Rekolekcyjny w Gitega”


Pielgrzymka do Lisieux

Zapraszamy na siódmą już z kolei pielgrzymkę do Lisieux, miejsca uświęconego życiem św. Teresy od Dzieciątka Jezus, Patronki Misji. Termin wyjazdu 25 lipca 2009 /sobota/ powrót 01 sierpnia 2009 /sobota/ Cena: 600 zł + 200 Euro Bliższe szczegóły w następnym numerze Amahoro

Zaproszenie na opłatek misyjny

Serdecznie zapraszamy wszystkich Drogich nam Przyjaciół Misji na opłatek misyjny w sobotę 10 stycznia 2009 r.

Program:
– rozpoczęcie o godz. 15.00 koronka do Miłosierdzia Bożego  w intencji Misji
– msza św. z kazaniem , której przewodniczył będzie O. Prowincjał Albert Wach
– po mszy spotkanie opłatkowe w budynku  KID przy ul. Rakowickiej 18 a, życzenia, dzielenie się opłatkiem, wspólna agapa, kolędowanie