BOŻE NARODZENIE 2005 (26)

AMAHORO to w Burundi znaczy pokój

Boże Narodzenie 2005 (26)

„… nie było dla nich miejsca w gospodzie”

Łk 2,7.

 

W numerze:
  • Drodzy Przyjaciele Misji
  • Karmelitańskie powołania w Afryce
  • Wspomnienia z Afryki
  • Nowiny misyjne

Drodzy Przyjaciele Misji

m_2013-03-19_211541

 Drodzy Przyjaciele Misji

Widzimy zatroskane twarze Matki Bożej i św. Józefa. Szukają miejsca dla mającego się narodzić Dziecka i dla siebie. Zapewne modlą się i proszą Ojca w niebie, aby temu zaradził, by któreś drzwi otworzyły się szerzej. Niestety zamknęły się serca i domy.

Przedziwne są zamiary Bozę: Ten, który miał umrzeć na krzyżu nie mógł urodzić się w królewskim pałacu czy dostatnim domu.

„Oto ja służebnica Pańska …” mówi Matka Boża – przyjmę nawet tą ubogą grotę na miejsce narodzin Boga – Człowieka; to Bóg kieruje wszystkim i pisze prosto na krzywych liniach kreślonych przez człowieka. Do dziś nie ma miejsca dla Afryki wśród rozwiniętych i bogatych krajów. Wciąż potrzebna jest nasza solidarna pomoc duchowa i materialna dla kontynentu, który Sługa Boży Jan Paweł II nazwał kontynentem przyszłości Kościoła.

Drodzy i Czcigodni Przyjaciele i Darczyńcy, otwierając się na misje, otwieracie Wasze serca na drugiego człowieka. Do otwartego serca łatwiej wchodzi Chrystus. Tylko po to, by budować, leczyć rany i nieść pokój – prawdziwy, Jego pokój. Wchodzi razem ze Swoją Matką i przybranym Ojcem Józefem. Razem przynoszą całe bogactwo życia Bożego – jest w nim krzyż, ale jest w nim również zmartwychwstanie.

Niech w Wasze, może ubogie, ale otwarte serca wejdzie jeszcze raz rodzący się Chrystus, niech w nich będzie Mu dobrze, tak dobrze by zawsze w nich pozostawał.

Jego stała obecność niech wnosi pokój, a z nim wszelką pomyślność. Wasz pokój niech stanie się pokojem Waszych rodzin i wszystkim Wam bliskim. Bardzo serdecznie dziękujemy za wszelką Waszą pomoc. Dzięki niej prowadzimy dzieło misyjne w Afryce już 34 lata.

Niech Bóg Was nagrodzi i błogosławi w Nowym Roku 2006! W imieniu Misjonarzy i naszego Biura Misyjnego.

o. Sylwan Zieliński OCD


Karmelitańskie powołania w Afryce

 Nasze powołania w afrykańskie

Zgodnie z obietnicą przedstawiamy następny życiorys Karmelity Afrykańczyka, który wstąpił do naszego zakonu w Burundi. Warto zaznaczyć, że był to pierwszy Afrykańczyk w naszej polskiej prowincji, pochodził z naszej parafii Mpinga – możemy powiedzieć znaliśmy go od dziecka.

 Krótki życiorys o. Cyryla Barutwanayo

Urodziłem się 18 marca 1954 r. w parafii Mpinga należącej do diecezji Ruygi w Burundii. Moi rodzice to rolnicy Stefan Vyibuhira i Maria Ruviwabo. Tu w mojej parafii uczęszczałem do szkoły podstawowej. Po jej ukończeniu nie miałem możliwości uczyć się w szkole średniej. Dopiero po dziesięciu latach pobytu w domu rodziców, kiedy to zajmowałem się małym handlem i przez dwa lata uczyłem katechizmu, wstąpiłem do Postulatu Ojców Karmelitów Bosych w 1978 r.

W tym czasie Ojcowie pracowali w Minga. Rok 1978 zachowuję szczególnie w pamięci bo w tym roku w styczniu zmarł mój Ojciec.

Pierwsze moje śluby zakonne złożyłem 6 stycznia 1980 r. W następnym roku zostałem wysłany przez przełożonych do Mutumba, do Szkoły Katechetycznej w diecezji Bużumbura, gdzie uczyłem się do 1985 r. Z powodu prześladowania Kościoła w Burundi moje śluby wieczyste składałem w sąsiednim kraju Rwanda, w parafii Rugango, gdzie wówczas pracowali Ojcowie Karmelici. Data moich ślubów to 25 maj 1986 r. W diecezji Butar w miejscowości Karubanda rozpocząłem Seminarium dla Spóźnionych Powołań. Następnie studiowałem filozofię w Demokratycznej Republice Kongo, w Bukavu. Teologię mogłem już studiować w mojej Ojczyźnie Burundi w Seminarium Archidiecezji Gitega, w miejscowości Songa. Święcenia kapłańskie otrzymałem 8 stycznia 2000 r. w Musongati. W tym dniu przypadała 22 rocznica mojego wstąpienia do Karmelu.

Dziś moją pracę apostolską pełnię w Musongati. Pracuję z młodzieżą: uczę religii w szkołach średnich i opiekuję się młodzieżowymi organizacjami religijnymi. Powierzono mi również troskę o powołanie do życia zakonnego kapłańskiego.

Musongasti 11. sierpień 2005 r.
o. Cyryl Barutwanayo


Wspomnienia z Afryki

Z początkiem września bieżącego roku wrócił do Polski świecki misjonarz p. Grzegorz Apostołek. Przez jeden rok pomagał naszym misjonarzom i misjonarkom w Musongati w Burundi. Tam gdzie pracował pozostawił po sobie bardzo dobre wspomnienie i pewien żal, pytanie: dlaczego tylko rok? A może jeszcze kiedyś wróci do Afryki … ? Niech Bóg nagrodzi jego pracę i poświęcenie!

To, co przekazujemy Drogim Czytelnikom jest wzięte z jego wspomnień, które już częściowo ukazały się w „Głosie Karmelu”.

Zakosztował chleba misyjnego

„Po studiach pracowałem przez rok w firmie komputerowej w Krakowie. W tym czasie zrodził się pomysł mojego wyjazdu do Afryki. – Podjąłem decyzję i dalej poszło bardzo szybko. Wielu mnie pytało, dlaczego rzucasz pracę itd. Mój szef w pracy był wyraźnie niezadowolony, – nawet proponował wyjazd do Afryki, ale do Maroka, by prowadzić tam biznes. Odmówiłem. Dlaczego? Postanowiłem dać sobie trochę czasu do przemyślenia nad sobą, swoim życiem. Rzeczywiście, czas spędzony w Afryce był dla mnie czasem wspaniałym. Poznawałem ludzi, Afrykę i przede wszystkim siebie. Wyleciałem z Polski 15 września 2004 roku (Warszawa – Amsterdam – Nirobi – Bużumbura). Na początku spędziłem kilka dni w stolicy aby się trochę oswoić z nową sytuacją i klimatem. Potem cały rok przebywałem w Musongati – misji oddalonej 150 km na południe od stolicy. Jest to wioska licząca ok. 2000 mieszkańców choć gdy wjeżdżasz do niej myślisz, że tam jest maksimum kilka rodzin – domy są rozsiane po stokach gór i ukryte w bananach, bez prądu, bez bieżącej wody, bez telefonu i bez asfaltu – do najbliższej drogi asfaltowej 15 km (godzina drogi). Warunki, w których mieszkałem były, jak na Afrykę, dobre. Cały czas mieszkałem u oo. Karmelitów Bosych (4 Polaków i 1 Burundyjczyk).

Wyjeżdżając do Burundi nie miałem sprecyzowanych planów. Miałem po prostu pomagać misjonarzom. Na miejscu okazało się, że pracy jest bardzo dużo i jak często mówi o. Zbigniew Nobil: aż do końca świata, a może i dłużej. W Musongati, w pierwszych tygodniach mojego pobytu w Burundi wyjechałem z br. Ryszardem Żakiem do Rusunu – można powiedzieć, że Musongati przy tej wiosce, to metropolia. Jest ona oddalona od Musongati 2 godz. drogi i to fatalnej. Wody tam nie ma – trzeba chodzić po nią ok. 5 km do rzeki. Oszczędzamy wodę, cały tydzień myjemy tylko ręce, nogi i twarz, na resztę już nie starcza. Jedzenie przygotowujemy sami – jakaś konserwa z Polski, zupa z czego się tylko da – pierwszy raz jadłem zupę z liści fasoli, wszystko oczywiście gotowane na ognisku. Cały dzień pracujemy przy budowie kościoła, a wieczorem oglądamy zamiast telewizji gwiazdy na niebie i Brat Ryszard opowiada historię z wojny 1993 roku i inne. Wokół cisza przerywana jedynie śpiewami i rozmowami z pobliskich domków – niezapomniana atmosfera.

Śpimy w mały pokoiku wraz z cementem, deskami i narzędziami. Ludzie, których spotkałem w Afryce nie zapomnę szybko. Co mogę powiedzieć o Misjonarzach? Ich praca w trudnych warunkach może imponować. Pomimo tylu trudności: ze zdrowiem, z warunkami politycznymi, socjalnymi itd. Pracują wytrwale i efekty ich pracy widać. Ojcowie Karmelici przede wszystkim zajmują się parafią w Musongati – ok. 40 tys. ludzi: praca duszpasterska, budowa nowych szkół, kościołów … Mnóstwo pracy. Siostry Karmelitanki od Dzieciątka Jezus – praca w dyspanserach: w Musongati i w Gasura, opieka nad sierotami, biednymi, prowadzenie szkoły w Łakome itd.

Siostry Duchaczki – praca w dyspanserach w Gatara i Buraniro, opieka nad biednymi itd. Pracują wśród ludności biednej, czasem zupełnie opuszczonej przez instytucje państwowe. Aby leczyć chorych siostry muszą same zdobywać środki na zakup leków – jedynie pensje pracowników płaci państwo… Potrzeby zatem są duże – tak duże, wręcz nie możliwe jest ich zaspokojenie. Trudno jest zmienić sytuację jednorazową pomocą dla biednych – tu trzeba zorganizowanej i przemyślanej pomocy, a przede wszystkim musi być ona długotrwała. Polacy Karmelici w Burundi są już od 34 lat. Czy są efekty ich pracy? Na pewno, ale wszyscy mówią: dużo z wysiłku włożonego w pracę duszpasterską i dla poprawy życia w Burundi zostało zniweczone podczas wojny i to widać. Jakie są naglące potrzeby tu w Musongati? Przede wszystkim problem sierot i osób starszych, niezdolnych do pracy.

Oni najbardziej potrzebują pomocy. Wspierajcie waszą pomocą misjonarzy i ludzi tu żyjących. Oni czekają na każdy gest dobrej woli, na waszą modlitwę.

Co jest jednak radością Afryki? Żywa wiara. Widać to w sprawowanej tu liturgii, w śpiewach, w tańcach.

Obserwując Afrykańczyków, wiedząc jak trudna jest ich sytuacja, myślę tak: dla większości tutejszych ludzi życie skoncentrowane jest wokół misji, wokół kościoła. Działalność ojców, braci, sióstr budzi wielką wdzięczność wśród ludzi. Ci ludzie są wdzięczni za tę pomoc… Miejmy nadzieję, że teraz sytuacja po wyborach w Burundi ustabilizuje się i wszystko pójdzie ku dobremu.

Co wam powiedzieć na zakończenie? Cieszę się, że mogłem tam pojechać, że mogłem choć bardzo skromnie pomóc żyjącym tam braciom, że mogę wam opowiedzieć trochę o tym, co tam się dzieje. Pobyt w Afryce, z mojego punktu widzenia oceniam bardzo dobrze. Starałem się pomóc jak tylko mogłem – czy pomogłem? Nie wiem, niech inni osądzą…”

Serdecznie pozdrawiam
Grzegorz Postołek


Nowiny misyjne

Nowiny misyjne

  • Od 18 września bieżącego roku o. Fryderyk Jaworski i czterech naszych afrykańskich kleryków przebywają w Republice Środkowej Afryki w miejscowości Bouar.
  • Tu w Wyższym Seminarium będą przygotowywali się do Kapłaństwa razem z innymi karmelitańskimi klerykami. O. Fryderyk będzie tutaj jednym z wychowawców.
  • Odtąd więc mamy nasze misje nie tylko w Rwanda i Burundi, ale również w Republice Środkowej Afryki.
  • Więcej informacji na temat pracy o. Fryderyka, studiów naszych afrykańskich kleryków i samego kraju, w którym przebywają, podamy w następnym numerze Amahoro.
  • Aktualnie przebywają na leczeniu w Polsce o. Jan Kanty Stasiński i br. Ryszard Żak.
  • O. Bartłomiej Kurzynie czuje się lepiej wnet powróci do Rwandy.
  • O. Jan Kanty podaje radosną wiadomość: „Dowiaduję się, że po niedawnych wyborach prezydenckich i parlamentarnych w Burundi jest względny polityczny spokój. Oby tak było, i oby było coraz lepiej i coraz sprawiedliwiej! Ludzie niewinni zamknięci w więzieniach ze względów politycznych liczą na amnestię, na uwolnienie.
  • Wiadomość z ostatniej chwili: Delegatem o. Prowincjała w Afryce na najbliższe trzy lata został o. Kamil Ratajczak. On też będzie przełożonym w Butare. Jego radni to: o. Jan Malicki i o. Liberiusz Saruye. Inni przełożeni: w Musongati o. Zbigniew Nobis, w Bużumbura o. Paweł Bęben, w Gahunga o. Sylwester Potoczny.
  • Zaproszenie na misyjny opłatek: 7 stycznia 2006 o godz. 15:00 w Krakowie, w kościele Karmelitów Bosych przy ul. Rakowickiej 18. Serdecznie zapraszamy Wszystkich Was Drodzy Przyjaciele Misji na coroczny opłatek misyjny. Program: godz. 15:00 – Koronka do Miłosierdzia Bożego w intencji Misji; – Msza Święta z kazaniem; – spotkanie w Sali św. Anny: życzenia, dzielenie się opłatkiem, wspólna agapa, kolędowanie i nowości misyjne.