Kto nie postępuje tak jak wierzy, ten zaczyna wierzyć tak jak postępuje – O. Jan Kanty Stasiński

2002 r.

W różnych miejscach kraju, zwłaszcza na obrzeżach miasta ludzie boją się spędzać noc w domach, lecz błąkają się po buszu. Ludzie w mieście (i my także – jesteśmy przecież ludźmi!) tak dalece przyzwyczaili się do tej sytuacji, że są skłonni uważać ją za normalną.

Już starożytni historycy zauważali i potwierdzają to badania współczesnej etnografii, że nigdzie na świecie nie spotkano ludów czy narodów, w których tradycji i kulturze nie byłoby przekonania o istnieniu rzeczywistości przewyższającej człowieka, o istnieniu Boga czy bogów, i że od tej rzeczywistości ponadludzkiej zależy człowiek i otaczający go świat. Nigdzie na świecie nie spotkano zakorzenionego w tradycji ateizmu. Ateizm jest w istocie rzeczy wtórnym wytworem materialistycznej cywilizacji i bardzo często służy do usprawiedliwienia określonego postępowania, nastawionego na użycie i na szukanie przyjemności w życiu. Stare polskie przysłowie mówi, że „kto nie postępuje tak jak wierzy ten zaczyna wierzyć tak jak postępuje”.

Nierzadko w tradycjach ludów pierwotnych można spotkać rodzaj konsekwentnego monoteizmu czyli przekonania o istnieniu jednego, jedynego Boga, odznaczającego się wieloma przymiotami, o których mówi nam także Objawienie Chrześcijańskie.

Przykładem mogą być kraje położone w środku Afryki: leżące nad brzegami jeziora Tanganika BURUNDI i sąsiadująca z nim od północy RUANDA. Do krajów tych pierwsi misjonarze chrześcijańscy przybyli jeden wiek temu i byli zaskoczeni przekonaniami tamtejszych ludów na temat Najwyższej Istoty, którą nazywali IMANA. Ludzie tamtejsi uważali, że ów Imana jest jeden, jest stwórcą wszystkiego, jest dawcą życia, jest potężny i mogący wszystko, jest wszystko wiedzący!

Gdy do Burundi przybyli pierwsi misjonarze w roku 1898 i do Ruandy w roku 1900, to nie musieli przekonywać ludzi o istnieniu Jedynego Boga. Gdy zorientowali się w co wierzą ludzie, zaczęli używać nazwy „Imana” na określenie prawdziwego Boga. Dzisiaj chrześcijanie w Burundi, odmawiając na przykład Skład Apostolski, mówią w swoim języku (w języku KIRUNDI): „Ndemeye Imana Data Rugiravyose” (wymawiać: Ndemeje Imana Data Rugirawjose) i znaczy to oczywiście: „Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego”. I tutaj można by postawić pytanie: „skoro ludzie ci znali już jakoś prawdziwego Boga, to po co potrzebni są im misjonarze?” Na to pytanie już w Średniowieczu odpowiedział jeden z największych teologów chrześcijańskich święty Tomasz z Akwinu na początku swego największego dzieła „Suma Teologii”, zaznaczając, że tylko z wielkim trudem i z domieszką wielu błędów rozumem swoim ludzie poznać mogą prawdę o Bogu.

I mimo, że przekonanie o istnieniu Boga jest powszechne, to w żadnej kulturze, w żadnej tradycji nie spotkano znajomości tej tak bardzo ważnej prawdy, że Bóg jest Miłością, że Bóg kocha człowieka ojcowską miłością, objawioną w Jego Synu Jezusie Chrystusie. Nie mogą też ludzie bez poznania Objawienia chrześcijańskiego znać tajemnicy Trójcy Świętej, Tajemnicy Wcielenia, Tajemnicy Odkupienia. Tylko w Kościele mamy dostęp do sakramentów danych nam przez Syna Bożego. Jako chrześcijanie znający Boga dzięki Jego miłosierdziu, nie możemy być obojętni wobec nieświadomości naszych braci, którzy przecież tak jak i my umiłowani są przez Boga i powołani przez Niego do życia Jego Miłością. Miłość ku nim przynagla nas do zaangażowania się na różny sposób w niesienie im pomocy w tym względzie. A sami nie stracimy na tym, lecz zyskamy, gdyż jak wiadomo: wiara umacnia się gdy jest przekazywana.

W tym zaangażowaniu się w misyjną działalność Kościoła – jak przypomina Ojciec Święty w encyklice wspomnianej na początku Mszy świętej- „Maryja ma być dla nas Matką i wzorem: jest Ona wzorem macierzyńskiej miłości, jaka powinna ożywiać wszystkich tych, którzy w dziele misyjnego apostolstwa Kościoła współpracują nad odrodzeniem człowieka”.