Jak piękne jest nasze powołanie…, ofiarujemy nasze modlitwy za apostołów Pańskich, podczas gdy oni swymi słowami i przykładem ewangelizują naszych braci.
Rozmowa z o. Szczepanem T. Praśkiewiczem,
Prowincjałem Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych,
byłym Sekretarzem Generalnym ds. Misji w Rzymie.
Październik jest w Kościele miesiącem misyjnym i w dniu dzisiejszym (22.10.2000), tj. w Światową Niedzielę Misyjną, celebruje się w Watykanie Jubileusz Misjonarzy. Kilka lat temu, właśnie w Niedzielę Misyjną, Papież ogłosił Patronkę Misji, św. Teresę od Dzieciątka Jezus, Doktorem Kościoła. Może ojciec powiedzieć w jaki sposób doszło do tego, że ta nasza Siostra w Karmelu, czyli zakonnica klauzurowa, która nigdy nie opuściła swego klasztoru we Francji, została najpierw ogłoszona Patronką Misji, na równi z hiszpańskim jezuitą, św. Franciszkiem Ksawerym, który oddał swe życie u granic Chin, a następnie Doktorem Kościoła, na równi ze św. Augustynem czy św. Tomaszem z Akwinu?
Zadane mi pytanie było chyba najczęstszym, z jakim się spotykałem w mojej posłudze Generalnego Sekretarza Misji, zwłaszcza w kontekście przyznania naszej Siostrze w Karmelu – Teresie z Lisieux – tytułu Doktora Kościoła. Odpowiadając na nie, starałem się zawsze wytłumaczyć rozmówcom najpierw samo pojęcie „misji”. W języku potocznym, mówiąc o misjach, zacieśniamy nieco sprawę i myślimy głównie o głoszeniu Ewangelii ludziom nie znającym jeszcze Chrystusa. Tymczasem koncepcja misji jest o wiele szersza i – zgodnie z etymologią tego słowa, wywodzącego się z greckiego – oznacza posłannictwo. Wypracowaną przez wieki i potwierdzoną nieomylnym autorytetem Urzędu Nauczycielskiego koncepcję misji, znajdujemy w encyklice Jana Pawła II Redemptoris Missio, która wyrasta z nauki soborowej i pogłębia wskazania Pawła VI z adhortacji Evangelii nuntiandi. Koncepcja ta określa jako „misyjną” całą działalność Kościoła, która przecież skierowana jest na rozszerzanie i umacnianie Królestwa Chrystusowego na ziemi; więcej, kładzie ona nacisk na osobiste świadectwo autentycznego życia chrześcijańskiego, bo „świat dzisiejszy wierzy bardziej świadkom niż nauczycielom” (EN 41). Dlatego też Ojciec Święty mówi, że dla każdego wierzącego sprawa misji – rozumianych w ten właśnie sposób – „winna być na pierwszym miejscu” (RM 86).
Czy rzeczywiście tak, na pierwszym miejscu, sprawa misji znajdowała się w życiu Teresy z Lisieux?
W życiu św. Teresy na pierwszym miejscu znajdowała się miłość: miłość Boga, która rozciągnęła się na wszystkich ludzi. Nie marzyła ona o tym nigdy, aby zostać patronką misji. W czasie swego dzieciństwa słyszała wiele o chwalebnych osiągnięciach francuskich misjonarzy. Nie zapominajmy, że są to czasy szczególnej działalności misyjnej francuskiego kard. Lavigerie i założonych przez niego misyjnych zgromadzeń zakonnych. Annales missionaires trafiły także do rąk Teresy, i to właśnie w czasie podróży do Rzymu, gdzie miała prosić Leona XIII o pozwolenie na wstąpienie do Karmelu przed ukończeniem piętnastego roku życia. Była pełna podziwu dla pracy misjonarek. Przerwała jednak lekturę mówiąc: „Nie chcę czytać więcej. Mam już wystarczająco wielkie pragnienie stania się misjonarką (…). Chcę zostać karmelitanką”. Z pewnością zaważyło na tym słynne nawrócenie zbrodniarza Pranziniego, które wymodliła. Zdała sobie sprawę z potężnej mocy modlitwy, i dlatego nie wstąpiła do żadnego zgromadzenia czynnego, misyjnego, ale do klasztoru klauzurowego, kontemplacyjnego, do Karmelu. I wstąpiła z jasno określoną wizją: „przyszłam tu, aby zbawiać dusze i modlić się za kapłanów”. A w Dziejach duszy napisze za kilka lat: „jak piękne jest nasze powołanie…, ofiarujemy nasze modlitwy za apostołów Pańskich, podczas gdy oni swymi słowami i przykładem ewangelizują naszych braci”. Teresa z Lisieux nie myśli tylko o własnym uświęceniu. Jako wierna córka wielkiej Teresy z Avila, płonie zapałem apostolskim i ma tylko jedno pragnienie: „kochać Jezusa, i sprawiać aby był On kochany”. Wracamy więc do tego co powiedziałem powyżej: do miłości! Teresa zamknęła się dobrowolnie za kratą klauzury tylko po to, aby przez tę, po ludzku mówiąc trudną miłość, kontynuować razem z Chrystusem dzieło zbawienia. Wiedziała (i napisała to sama, i to nie dlatego że to wyczytała, czy też że nauczyła się tego w szkole, ale dlatego, że to przeżyła), że – powtarzam – „miłość jest wszystkim”; że bez miłości „męczennicy nie chcieliby przelewać krwi, a misjonarze przestaliby głosić Ewangelię”. I znalazła najlepszy sposób ewangelizacji: „moim powołaniem jest miłość… W sercu Kościoła będę miłością…, w ten sposób będę wszystkim”. To właśnie „bycie miłością” sprawiło, że wyraziła gotowość wyjazdu do misyjnego klasztoru karmelitanek w Sajgonie, założonego przez Karmel z Lisieux, że wszystkie swoje modlitwy i wyrzeczenia ofiarowała za zwiastunów Ewangelii, że korespondowała z misjonarzami, a w czasie nieuleczalnej choroby gruźlicy, która w wieku niespełna 25 lat wyrwała ją z tego świata, ofiarowała za nich każdy, stawiany z trudem krok.
W tym sensie każdy chrześcijanin może być misjonarzem…
Nie tylko może, ale powinien. Każde chrześcijańskie powołanie ma charakter misyjny. Przypomina to Ojciec Święty w jednym z orędzi na Światowy Dzień Misyjny (1996): „Misje są sprawą wiary, są dokładnym wskaźnikiem naszej wiary w Chrystusa” (nr 2). W konsekwencji, wiara i misja idą w parze: im większa jest wiara, tym mocniej odczuwamy potrzebę dzielenia się nią, i odwrotnie – gdy wiara słabnie, wygasa też zapał misyjny. Misja – oddajmy jeszcze raz głos Papieżowi, jest „świadectwem wiary i jej promieniowaniem” (RM 26). Patrząc w tym kluczu na życie św. Teresy, nie możemy się dziwić, że będąc autentycznym świadectwem wiary, promieniowało ono i nadal promieniuje na cały świat. Bo jak sama przepowiedziała, „niebo swoje spędza na ziemi”. Jej „Rękopisy autobiograficzne” stały się bestsellerem przetłumaczonym na ponad 50 języków i dialektów. Zawdzięczają jej wiele najwybitniejsi teologowie naszych dni, jak Congar, Balthasar czy Laurentin. Ludzie różnych kultur, ras i języków, znajdują w jej orędziu duchowy pokarm na swoje codzienne życie, znajdują sens ludzkiej egzystencji. Odkryła ona bowiem ojcostwo Boga, którego tak bardzo dziś potrzebujemy, wracając do naszych korzeni, z których – zwłaszcza tu, w Europie – wyrwała nas nie tylko materialistyczna ideologia realnego socjalizmu, ale także zgubne przesłanie Sartra i Nietzschego. Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział przy jej grobie w Lisieux, że „przywróciła Kościołowi i światu świeżość i piękno”.
Misja św. Teresy trwa zatem nadal?
Niewątpliwie. Jak czytamy w „Redemptoris Missio” prawdziwy misjonarz to święty, a pierwszą formą ewangelizacji, a zatem misji, jest świadectwo. A w życiu i w orędziu św. Teresy od Dzieciątka Jezus jednoczą się i harmonizują się ze sobą modlitwa, kontemplacja i świadectwo, zapał miłości o chwałę Boga i gorące pragnienie zbawiania ludzi. To doskonałe zharmonizowanie obydwu wymiarów życia chrześcijańskiego, osiągnięte w stopniu nadzwyczajnym, to wielkie świadectwo wiary, które dała przykładem swego życia i uwieczniła w swoich pismach, uczyniły z niej misjonarkę zawsze żywą i działającą pośród ludzi wszystkich kontynentów i wszystkich czasów. Dlatego też – wracając do pierwszego pytania, które zostało mi postawione – nie dziwmy się, że Pius XI ogłosił ją Patronką Misji.
Może jeszcze kilka słów nt. eklezjalnego doktoratu św. Teresy. Świadomi, że tytuł ten zostaje przyznawany Świętym szczególnie zasłużonym na polu nauki chrześcijańskiej, mógłby ojciec przedstawić charakterystyczne cechy teologii św. Teresy od Dzieciątka Jezus?
Otóż teologia św. Teresy – należy to powiedzieć na samym początku – nie jest teologią scholastyczną, usystematy-zowaną, wypracowaną w czasie uniwersyteckich studiów, na których nigdy nie była. Jej teologia, zgodnie z określeniem samej Świętej, jest przede wszystkim „mądrością Miłości”, która – jak mówi św. Paweł – przewyższa „wszelką wiedzę”. Jest teologią zdobytą na kolanach, przed tabernakulum, w ustawicznym wsłuchiwaniu się w głos Mistrza przemawiającego poprzez karty Pisma świętego, w modlitewnym wyciszeniu. W epoce naznaczonej duchowością jansenizmu, przedstawiającą Boga jednostronnie jako surowego sędziego, Teresa, dzięki medytacji Pisma świętego, nastawiona na słuchanie Jezusa, który jest pełnią objawienia, odkryła prawdziwe, ojcowskie i miłosierne oblicze Boga, zapraszającego nas, abyśmy żyli jako dzieci, oddane Jego miłości, w zawierzeniu i ufności. Konsekwencją powyższego stało się zrozumienie prawdy o radykalnym ubóstwie, bezsilności człowieka, rozumianych w świetle słów Starego Testamentu o „ubogich Jahwe”, i ewangelicznych błogosławieństw Jezusa. Prawdy te stały się dla Teresy punktem wyjścia dla nowej drogi do świętości, wyrażającej się w całkowitym zawierzeniu i ufności dziecka. W jej przesłaniu teologicznym znajdujemy wspaniałe słowa o Kościele, mistycznym ciele Chrystusa, w którego sercu pozostaje ona miłością; o macierzyńskiej roli Maryi, naszej Matki i Królowej (bardziej Matki niż Królowej – podkreślmy ten akcent terezjański) w postępowaniu za Chrystusem; o chrześcijańskim optymizmie przeżywanym nawet wśród nocy cierpienia i ukierunkowanym na życie wieczne. Teresa z Lisieux – jak to już zaznaczyłem wyżej mówiąc o jej patronacie misyjnym – udowodniła, że dla rozwoju Królestwa Bożego szczególną wartość posiada modlitwa i ofiara, oraz że każdy chrześcijanin wezwany jest do świętości, która nie polega na czynieniu rzeczy nadzwyczajnych, ale na nadzwyczajnym przeżywaniu codzienności. Dowodem jej szczególnego wpływu na wiarę Kościoła naszych dni jest także fakt obecności jej myśli w nowym Katechizmie Kościoła Katolickiego, który aż 6 razy odwołuje się do orędzia terezjańskiego. Dlatego też Teresa, która dla wielu pozostaje jeszcze małą Świętą z bukietem róż, nie przestaje swoją duchowością i teologią karmić najwybitniejszych teologów naszego stulecia. Niektórych, światowej sławy już wspomniałem, ale dodajmy jeszcze tych z polskiej gleby, jak np. Tadeusz Dajczer, Otto Filek, Dominik Wider, czy nieco młodszy Jerzy Gogola. Według słów kard. Karola Wojtyły, wypowiedzianych niegdyś u Karmelitanek Bosych w Krakowie, Teresa z Lisieux „przypomniała światu, że w ekonomii Bożej to co wielkie, co największe, jest właśnie małe i ukryte. I odwrotnie, to co wielkie, co potężne, co głośne, jest najmniejsze”. I to się bardzo utrwaliło na kliszy współczesnego Kościoła i winno się utrwalić także i w naszej świadomości, aby stać się naszym życiowym programem w postępowaniu za Jezusem.
Rozmawiał:
Rafał Grochowiak OCD Karmel 2/2001
1. Teresa przyjaciółką misjonarzy
2. Patronat misyjny w duchu Św. Teresy
3. Okoliczności ogłoszenia misyjnego patronatu Św. Teresy
4. W sercu Kościoła będę miłością!
5. Źródła duchowości misyjnej Teresy
6. Aktualność Misyjnego patronatu św. Teresy od Dzieciątka Jezus dzisiaj
7. Patronat misyjny św. Teresy od Dzieciątka Jezus – wywiad