KRAKÓW, BOŻE NARODZENIE 1997

AMAHORO to w Burundi znaczy pokój

Kraków, Boże Narodzenie 1997.

Boże Narodzenie: Bóg staje się człowiekiem, by człowiek stał się naprawdę podobny do Boga … Nasze najlepsze życzenia dla Was, Drodzy Przyjaciele i Dobroczyńcy misji, pragniemy zamknąć w słowie POKÓJ-AMAHORO w języku ludzi Burundi i Rwandy. Ludzie tych krajów, tak bardzo nam drogich, zwracają w niebo swe oczy i pragną jednego: AMAHORO-POKÓJ niech przyjdzie razem ze Słowem, które staje się Ciałem, niech odrodzi narody, rodziny i każdego, niech nienawiść przemieni w miłość.

Czytaj dalej…

KRAKÓW: LIPIEC – SIERPIEŃ 1997

AMAHORO to w Burundi znaczy pokój

Kraków: lipiec – sierpień 1997.

„Amakuru maki?”, to dalszy ciąg naszych listów do przyjaciół misji w Burundi i Rwandzie. W listach tych mówimy, przede wszystkim o tym co słychać w drogich nam krajach misyjnych, co słychać wśród współpracujących z misjami w Polsce. Otóż „Amakuru maki?”, to słowa wzięte z języka kirundi, które w języku polskim znaczą: „Co słychać?” Słowa te wymawia się tak jak są napisane. W naszym wypadku odnosimy je oczywiście do naszych misji. Chcielibyśmy by ten tytuł stał się nam bliski i jeszcze lepiej przypominał Burundii i Rwandę.

W numerze:

  • Drodzy Przyjaciele i Dobroczyńcy Misji Karmelitańskich!
  • Z ostatniej chwili:
  • Br. Marceli od Matki Bożej Królowej Polski
  • Papieskie intencje misyjne

Czytaj dalej…

Żołnierze są panami życia i śmierci – O. Eliasz Trybała

Musongati, 25 lipca 1997 r.

Tu żołnierze są panami życia i śmierci. W kraju jest bieda, ale wojsko korzysta z wszystkich przywilejów. Rząd ustanowił podatek (1000 franków od domu) na wojnę, co idzie na wydatki na utrzymanie wojska. W każdej prawie wiosce stacjonuje wojsko, które jest postrachem dla ludzi.

Czytaj dalej…

Uroda człowieka jest w jego sercu – O. Bartłomiej Kurzyniec

Rwanda – Butare, 3 lipca 1996 r.

Ubgidza uri ku mutima. Uroda człowieka jest w jego sercu – mówi afrykańskie przysłowie. I ból i cierpienie człowieka też jest w jego sercu. I po to przyjechałem do Rwanda aby swoje serce leczyć u Jezusa, u Maryi. I umocniony bym leczył powojenne rany serc moich Sióstr i Braci balsamem miłości. Pomagajcie mi w tym. Nie zdrowi, ale chorzy potrzebują lekarza.

Czytaj dalej…

Byli winni skoro tam byli – O. Jan Kanty Stasiński

Musongati, 8 grudnia 1995 r.

Gdy ostatnio żołnierze zabili podobno kilku ludzi atakujących bezbronną ludność, to uważa się to za szczyt sprawności tego wojska. Nikomu się nawet nie śni o ujęciu żywych złoczyńców, by móc ujawnić kto za czym się kryje. Zwykłym biegiem rzeczy, gdy mają miejsce jakieś „działania” i zginie żołnierz, to wtedy „pacyfikuje” się teren, dokładnie tak, jak to znamy z historii hitlerowskiej i wczesnosowieckiej w Polsce.

Czytaj dalej…

Zastąpiliście mi moich rodaków – O. Zachariasz Igirukwayo

Wrzesień 1995 r.

Zastąpiliście mi z nadmiarem serdeczności moich rodaków, którzy nie mogli uczestniczyć w moich święceniach i w mojej pierwszej Mszy św. Pragnę Was zapewnić, że zabrałem Was w moje kapłaństwo na zawsze. Ilekroć będę we Mszy św. mówił w liturgii słowa: „Boże utwierdź w wierze i miłości Twój Kościół pielgrzymujący na ziemi…”

Czytaj dalej…

Kolana nieco się pod nim ugięły – O. Teofil Kapusta

Wspomnienia misjonarza o początkach misji w Afryce

Sam nie bardzo wierzyłem, że moje zgłoszenie zostanie przez przełożonych przyjęte. Przyznaję, że list o. Prowincjała, oznajmiający mi to przyjęcie, odczytałem z pewnym zaskoczeniem. Oznaczał on przecież zamknięcie pewnego okresu w mym życiu, pozostawienie dotychczasowej pracy, która mnie radowała, oznaczał podjęcie nowej nieznanej drogi
Wspomnienia misjonarza o początkach misji w Afryce

Czytaj dalej…

1972.04.09 Rutana – List O. Leonarda do O. Aureliusza Scuneo, Sekretarza Generalnego Misji z Rzymu.

JM+JT

Pax Christi!

Rutana, 9.05.1972

Drogi i Czcigodny Ojcze!

Z serca dziękuję w moim własnym imieniu i w imieniu wszystkich Ojców za ofiarę i służbę, której nieustannie od Ojca doświadczamy. Nie udało mi się wcześniej napisać z powodu licznych zajęć. Pod koniec kwietnia rozpocząłem posługę misjonarską przy małej kaplicy pomocniczej i pozostawałem tam przez cztery dni.

O sytuacji w kraju i o moim wypadku opowie Ojcu O. Michał, do którego napisałem bardzo szczegółowy list.

Ostatnio byłem w Bujumbura, w Nuncjaturze, by podziękować Nuncjuszowi za to, że przedstawił Świętej Kongregacji prośbę biskupów o pomoc na rozpoczęcie naszej fundacji. Zastałem tam tylko Ekscelencję Einaudi, który zapewnił mnie, że pomoc prawdopodobnie dotrze w maju. Odwiedziłem też Caritas i Prokurę Ojców Ksawerianów. Chciałbym znaleźć przyjaciół, gdyż nie mamy ich wielu wśród Ojców Białych. O. D’Erchie, przełożony regionalny Ksawerianów jest bardzo miły, ale gdy przybyłem do Bujumbura wybierał się właśnie do Kongo. Byłbym bardzo wdzięczny, jeśliby przełożeni Ksawerianów w Rzymie mogli mu mnie polecić.

Czytaj dalej…